W listopadzie ubiegłego roku górą byli lublinianie. Wówczas Start pokonał Sensation Kotwicę 74:70. W ostatecznym rozrachunku bilans będzie jednak bardziej korzystny dla „Czarodziejów z wydm”, ponieważ ci zrewanżowali się wczoraj podopiecznym Przemysława Łuszczewskiego, wygrywając 81:65.
Co warte podkreślenia, lublinianie przystąpili do meczu w Kołobrzegu bez m.in. Bartłomieja Pelczara, Mikołaja Stopierzyńskiego oraz Romana Szymańskiego, czyli graczy ekstraklasowych, którzy nierzadko wzmacniają rezerwy Startu w pierwszej lidze. Mimo tego Sensation Kotwica po pierwszej kwarcie prowadziła raptem jednym oczkiem. Kołobrzeżanom szczególnie brakowało skuteczności z dystansu - w trakcie pierwszych dziesięciu minut trafili raptem jedną z ośmiu prób.
Podopieczni trenera Łuszczewskiego zajmują obecnie 8 miejsce z bilansem 12 wygranych i 11 porażek w tym na wyjeździe 9 porażek i 2 zwycięstw. Rezerwy Startu można nazwać zdecydowanie drużyną własnej hali, ale oczywiście nie można ich lekceważyć na własnym boisku. W pierwszym spotkaniu tych drużyn górą okazał się Start 74-70.
Liderami lublinian są: Kamil Obarek średnio 17 punktów i 4 zbiórki na mecz, Bartłomiej Pelczar 17 punktów i 4 asysty na mecz oraz Mikołaj Stopierzyński ponad 14 punktów i 4 zbiórki na mecz. Wspomagani są przez byłych zawodników Kotwicy Bartosza Ciechocińskiego i Michaela Gospodarka oraz Krzysztofa Wąsowicza i Adama Myśliwca. Warto dodać, że rezerwy Startu wzmacniane są zawodnikami występującymi na co dzień w ekstraklasie Damianem Jeszke, Mateuszem Dziembą i Romanem Szymańskim, których możemy zobaczyć w Kołobrzegu ze względu na pauzę reprezentacyjną w rozgrywkach Energa Basket Ligi.
Na etapie półfinału kończy się udział Kinga Szczecin w turnieju finałowym Pucharu Polski. Drużyna Wilków Morskich znalazła się w gronie czterech najlepszych ekip imprezy.
W sobotę rywalem Kinga był Polski Cukier Pszczółka Start Lublin, czyli gospodarz turnieju. Od pierwszych sekund błyszczał Mike Scott, rozgrywający Startu. Amerykanin zdobył 14 punktów tylko w pierwszej kwarcie. Był bezbłędny. Szczecinianie próbowali grać zespołów, ale zawodziła skuteczność. Tylko Cyril Langevine i Paweł Kikowski trafiali regularnie swoje rzuty. Zespół trenera Arkadiusza Miłoszewskiego walczył, pokazywał charakter, ale to gospodarze ciągle prowadzili. Kolejne udane akcje napędzały Start.
Dziś o 15 w ramach półfinałów Suzuki Pucharu Polski King Wilki Morskie Szczecin zmierzy się w Lublinie z Pszczółką Start Lublin. Zapraszamy na transmisję z tego spotkania w Polsat Sport Extra o godzinie 15.
King Szczecin przegrywał już różnicą 26 punktów, ale odrobił wszystkie straty, doprowadził do dogrywki i ostatecznie zwyciężył 98:94 w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski w hali Globus w Lublinie.
Po wyrównanym początku serią 9:0 zaskoczył Anwil i dzięki zagraniu Jamesa Bella prowadził sześcioma punktami. Aktywny był też Luke Petrasek (także w obronie!), a na parkiecie dość szybko pokazał się Michał Nowakowski i od razu zaprezentował swoją główną broń - rzut z dystansu. King mógł liczyć na Jakuba Schenka, a trener Arkadiusz Miłoszewski często rotował składem. Po 10 minutach skuteczny bliżej kosza zespół z Włocławka prowadził jednak 25:15. Kyndall Dykes w drugiej kwarcie starał się “nakręcać” tempo Anwilu, ale swoimi akcjami odpowiadał Stacy Davis, przez co szczecinianie ciągle byli w grze. Pod koszami Ziga Dimec był jednak nie do zatrzymania, przez co ekipa trenera Przemysława Frasunkiewicza utrzymywała bezpieczną przewagę. Po późniejszych zagraniach Petraska i Mathewsa różnica wynosiła aż 20 punktów! Świetne wejścia tego drugiego sprawiły, że pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 58:35.
Jeszcze w niedzielę grali w Energa Basket Lidze, a teraz spotkają się ponownie - w ćwierćfinale Suzuki Pucharu Polski! Mecz Anwil Włocławek - King Szczecin
Co ciekawe - King wygrał już z drużyną z Włocławka dwukrotnie w obecnym sezonie Energa Basket Ligi. W 8. kolejce szczecinianie zwyciężyli na wyjeździe 89:80, a wtedy świetnie zaprezentowali się Djoko Salić (którego nie ma już w zespole) oraz Sherron Dorsey-Walker. W ostatnią niedzielę ekipa trenera Arkadiusza Miłoszewskiego znowu była lepsza - tym razem głównie dzięki Stacy’emu Davisowi i Filipowi Matczakowi wygrała 82:76.
PGE Spójnia Stargard pokonała GTK Gliwice 64:54 w zaległym meczu 21. kolejki Energa Basket Ligi.
Obie drużyny na początku spotkania miały spore problemy ze skutecznością. To z kolei przenosiło się na bardzo niski wynik - po blisko pięciu minutach i trafieniu Baylee Steele’a było 7:2. Dość szybko PGE Spójnia uciekła nawet na 10 punktów dzięki akcji Kacpra Młynarskiego. Ostatecznie po 10 minutach było 18:8. Jonathan Williams oraz Kristijan Krajina w drugiej kwarcie starali się zmieniać sytuację gliwiczan, ale ich niezła gra w ofensywie była zdecydowanie niewystarczająca na rywali. Admon Gilder i Justin Gray ciągle utrzymywali dobrą dyspozycję, a drużyna prowadzona przez Macieja Raczyńskiego kontrolowała sytuację na parkiecie. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 34:21.
Zwycięstwem 82:76 zakończył się niedzielny pojedynek King Wilków Szczecin z Anwilem Włocławek.
Bardzo dobra postawa Davisa spowodowała, że gospodarze mieli sześć punktów przewagi nad przyjezdnymi. Następnie akcje Matczaka i szczecinianie osiągnęli 15-punktową przewagę nad Anwilem. U włocławian widoczny był brak Łączyńskiego, a zatem szwankowała organizacja gry. |
|