W 26-letniej historii szczecińskiego challengera wspaniałe jest nie tylko to, że taki turniej w ogóle się odbywa w mieście, czy że możemy pokibicować (nawet we wczesnych fazach gier) biało-czerwonym...
Nieocenione jest również (a może przede wszystkim?) to, że miejscowi fani tego sportu oraz młodzi zawodnicy mieli i mają okazję oglądać z bliska grę wielkich tenisowych postaci, zawodników, którzy bywali w swoich karierach w ścisłej czołówce ATP. W ostatnich latach do takich gości należeli Nicolas Almagro czy Richard Gasquet (zwycięzca turnieju sprzed roku, obecnie 24 miejsce na świecie). Tym razem mamy Tommy-ego Robredo - 36-latka z Hiszpanii. Jeszcze zanim na dobre u nas zawitał kibice już go pokochali.
Choć za nami dopiero pierwsze takty turnieju głównego Pekao Szczecin Open śmiało można stwierdzić, że impreza rozkręciła się na dobre. W poniedziałek miały ważyć się losy finalistów eliminacji. Wszystkie cztery mecze toczyły się w świetnych warunkach i przy obecności wielu ciekawskich kibiców. Ale to tylko część tego, co do tej pory się wydarzyło na kortach.
Spośród ośmiu pretendentów tylko czterech mogło zawitać w grono zawodników drabinki głównej. Po swoje sięgnęli: Jan Satral (6:2, 6:3 z Julianem Lenzem), Marcelo Tomas Barrios Vera (6:7-4, 6:1, 6:3 z Guillermo Duranem), Alejandro Davidovich Fokina (6:3, 6:3 z Ivanem Gakhovem) oraz Facundo Arguello (3:6, 6:2, 6:1 z Roberto Marcora). W każdym ze spotkań tenisiści walczyli jak o życie, a mecze krótkie wcale nie były. Szczególnie interesujące widowisko zaprezentowała para Barrios Vera i Duran. Pojedynek był wyjątkowo zacięty w pierwszym secie, a później szala przechylała się w stronę Chilijczyka.
Zgodnie z przewidywaniami, w dzisiejszej fazie gier eliminacyjnych do turnieju głównego Pekao Szczecin Open wygrywali faworyci spotkań. Trudnej próby nie przetrwał ostatni z Polaków - Yann Wójcik.
Hiszpan Alejandro Davidovich Fokina od początku meczu zdominował naszego 'rodzynka' i szybko wyszedł na prowadzenie 3:0. Przy takim wyniku jego koncentracja jednak nieco zmalała i ku uciesze sporej publiki na korcie nr 2 wykorzystał to Wójcik. Polak popisał się kilkoma bardzo silnymi, płaskimi uderzeniami z kontry, które musiały zrobić wrażenie na solidnym rywalu. Przy wyniku 3:3 wydawało się, że Polak złapał właściwy rytm, ale ostatecznie Davidovich Fokina okazał się dużo skuteczniejszy w decydujących gemach. Hiszpan wygrał 6:3, 6:2. Tym samym w jutrzejszych finałach nie zobaczymy żadnego z naszych zawodników, ale za to zagrają w nich Julian Lenz z Janem Satralem, Marcelo Tomas Barrios Vera z Guillermo Duranem, Ivan Gakhov z hiszpańskim pogromcą Wójcika, Roberto Marcora z Facundo Arguello. Wszyscy wymienieni znaleźli się w finałach eliminacji nie z przypadku. To najlepsi gracze ostatnich dwóch dni.
Niewiele dobrego dla polskich tenisistów wydarzyło się w pierwszej fazie eliminacji do turnieju głównego Pekao Szczecin Open. Z 10 naszych rodaków tylko jeden awansował do dalszej gry - Yann Wójcik (wystartował dzięki dzikiej karcie).
Wójcik pokonał w dwóch setach szczecinianina - Patryka Kosińskiego 6:3, 6:2. Pozostałe mecze z udziałem biało-czerwonych niestety nie przyniosły oczekiwanych emocji, a niemal wszyscy przegrali wysoko. Grzegorz Panfil w drugim secie meczu przeciwko Janowi Satralowi z Czech nie ugrał nawet gema (5:7, 0:6), podobnie jak Tomasz Bednarek w pierwszym secie pojedynku z Jeroenem Vanneste (0:6, 2:6), a młody Krzysztof Wetoszka (szczecinianin) poległ 1:6 1:6. Ten ostatni mierzył się jednak z silnym rywalem, bo rozstawionym z nr 2 w kwalifikacjach - Marcelo Tomasem Barriosem Verą z Chile (blisko pierwszej 300 rankingu ATP). Najkorzystniej z przegranych zaprezentował się warszawianin Michał Dembek.
Najlepszy challenger na świecie i najbardziej chlubny tenisowy turniej w Polsce od lat rozpoczyna się w najbliższy poniedziałek, ale jego start możemy właściwie ogłosić już dziś! W drabince głównej zawodów jest jeszcze kilka miejsc dla kwalifikantów.
Ci właśnie dzisiaj rozpoczynają swoje batalie, a kto wie, czy dla niektórych dobry występ nie ukierunkuje dalszej kariery, co najmniej takiej jak w przypadku Tommy'ego Robredo, jednej z największych gwiazd tegorocznej edycji Pekao Szczecin Open. W kwalifikacjach wystartuje pełna obsada, czyli 32 zawodników, w tym aż 10 Polaków i kilku szczecinian! Gry rozpoczną się już o godzinie 11:00, ale występy naszych reprezentantów zaplanowano na późniejsze pory, będzie więc szansa, by na trybunach pojawiło się sporo miejscowych kibiców. Odnotujmy zatem wszystkich szczecińskich tenisistów: Krzysztof Wetoszka (18 lat), Piotr Galus (17 lat), Aleksander Woźnicki (21 lat), Patryk Kosiński (17 lat).
Punktualnie o godzinie 12:00 w hotelu Novotel Szczecin Centrum rozpoczęła się konferencja prasowa, oficjalnie inaugurująca 26. edycję turnieju Pekao Szczecin Open (Challenger ATP z pulą nagród 127 000 euro).
I choć do rozpoczęcia imprezy pozostało jeszcze trzynaście dni, to już dziś organizatorzy zdradzili sporo szczegółów, dotyczących tego, co czeka nas we wrześniu na szczecińskich kortach. W ubiegłym roku świętowaliśmy 25. edycję naszego challengera, a to oznacza, że tym razem symbolicznie otwieramy nowe ćwierćwiecze.
Wspaniała pogoda, jak zawsze nienaganna oprawa, komplet publiczności, a do tego dwaj najlepsi tenisiści tegorocznej edycji szczecińskiego challengera naprzeciw siebie - to wszystko wynagrodziło kapryśną aurę z ostatniego tygodnia i brak polskiego reprezentanta w finale imprezy.
W najważniejszym meczu turnieju spotkali się nie tylko zawodnicy rozstawieni z numerem '1' i '2'. Spotkali się po prostu najlepsi tenisiści mijającego tygodnia i stworzyli przepiękne widowisko. Oczywiście wysokiego poziomu gry musieliśmy się spodziewać, bo zarówno Richard Gasquet jak i Florian Mayer nie raz w swoich karierach byli w czołówce światowego rankingu. Lepiej starcie rozpoczął zawodnik z Niemiec. Mocno i bardzo celnie serwował, popełniał niewielką ilość błędów w trakcie wymian i dobrze się bronił. W nagrodę już w trzecim gemie przełamał rywala. Co na to Gasquet?
Dziś wieczorem poznaliśmy zwycięzców debla 25-tej edycji Pekao Szczecin Open. Zostali nimi rozstawieni z numerem '1' Holender Wesley Koolhof i Nowozelandczyk Artem Sitak. Ta dwójka wyjątkowo zasłużenie sięgnęła po tytuł, a w pierwszym secie finału pokonała rywali aż 6:1.
W drugiej odsłonie meczu było znacznie trudniej. Białorusin Aliaksander Bury oraz Szwed Andreas Siljestrom nie dali się przełamać tak szybko, a nawet mieli piłki setowe. Nie wykorzystali ich jednak, a rywali owszem i zrobili to w najlepszym dla siebie momencie, czyli na wynik 7:5. To, co kibiców tenisa najbardziej elektryzuje będzie mieć miejsce jednak jutro w południe. W finale singla spotkają się najwyżej rozstawieni w turnieju - numer '1' Richard Gasquet i numer '2' Florian Mayer. To zestaw bliski ideałowi... Najlepiej byłoby przecież, gdyby o wygraną walczył Polak. Tak się nie stało, ale brak naszego gracza w ostatnich dniach turnieju osładzają mecze, których poziom zadowala nawet bardzo wybrednych znawców tego sportu. |
|