Najwyżej rozstawiony tenisista, Hiszpan Albert Montanes, oraz juniorski mistrz US Open w deblu, Kamil Majchrzak, odpadli z turnieju Pekao Szczecin Open 2013. Na środę zaplanowano pojedynek ostatniego z Polaków - Grzegorza Panfila.
Montanes (na zdj.) niespodziewanie przegrał w dwóch setach. Rozstawiony z numerem pierwszym Hiszpan tylko w tym drugim nawiązał równorzędną walkę ze Serbem Borisem Pashanskim, przegrywając w tie breaku do czterech. W pierwszym secie Pashanski nie pozostawił złudzeń, kto bym tego dnia lepszy, odnosząc zwycięstwo 6:1. I to właśnie z nim po drugiej stronie siatki stanie jutro Panfil. Pojedynek na korcie centralnym rozpocznie się jednak nie wcześniej, niż o godzinie 19, zaraz po zakończeniu spotkania Hiszpana Pablo Andujara (2) i Włocha Andrei Arnaboldiego.
Wczoraj ani jednego, dziś już trzy. Drugi dzień tenisowego turnieju Pekao Szczecin Open oprócz pięknej pogody przynosi nam zacięte pojedynki, a co za tym idzie pierwsze trzysetowe.
174 rakieta świata, Niemiec Simon Greul sporo musiał się namęczyć, aby awansować do drugiej rundy. W pierwszym secie przegrał 6:7 z Francuzem Axelem Michonem (289). Porażka najwidoczniej tak go rozzłościła, że w kolejnych dwóch partiach oddał tylko pięć gemów. Siódemka turniejowa - Ukrainiec Oleksander Nedovyesov także musiał rozegrać trzy sety (6:2, 6:7, 6:2) i to z zawodnikiem, który awansował do turnieju głównego z eliminacji - Czechem Janem Kuncikiem. Trzeci trzysetowy mecz w tegorocznym Pekao Szczecin Open rozegrała turniejowa dwójka. Hiszpan Pablo Andujar co prawda wygrał 6:7, 6:4, 7:5, ale praktycznie w każdym gemie męczył się niemiłosiernie.
Pierwszy dzień turnieju głównego Pekao Szczecin Open zaczął się opadami, ale na szczęście po południu wypogodziło się na tyle, że zaplanowane na dziś pojedynki mogły się odbyć. O awansie rewelacyjnego Grzegorza Panfila już informowaliśmy. W tym samym czasie na korcie nr 1 rywalizowali dwaj Włosi. Marco Cecchinato sklasyfikowany obecnie na 185. miejscu rankingu ATP miał za przeciwnika Alessandro Giannessiego (249 ATP). Na korcie nie było widać różnicy dzielących ich pozycji o czym świadczy wynik 6:6 (po dwa przełamania). Niestety do tie-breaku w tym emocjonującym meczu nie doszło z powodu kreczu Giannessiego.
Przygoda Polaków na Pekao Szczecin Open 2013 nie mogła się zacząć lepiej! Pierwszy reprezentant Szczecin - Grzegorz Panfil - w świetnym stylu rozpoczął grę w turnieju głównym i awansował do II rundy. 25-latek, który wcześniej wygrał trzy spotkania w eliminacjach, od soboty rozegrał już w Szczecinie aż 4 mecze! Bilans? 49 gemów wygranych, zaledwie 13 przegranych! Jak przyznał na konferencji prasowej, sam jest tym zaskoczony. - Tylko 13? Nieźle. Trzeba przyznać, grało mi się świetnie, nawet lepiej niż w eliminacjach. Jestem bardzo zadowolony z wyniku, ze swojej dyspozycji i z tego, że udało mi się rozegrać dwa równe sety - mówi Panfil, którego dzisiejszą ofiarą był „lucky looser” - Hiszpan Jose Checa-Calvo. Polak wygrał 6:2, 6:2.
Nie dwóch, a trzech graczy z pierwszej setki rankingu ATP pojawi się ostatecznie w turnieju głównym szczecińskiego challengera. Poza wcześniej zapowiadanym Pablo Andujarem zobaczymy jeszcze Guillaumea Rufina oraz Alberta Montanesa.
Tego ostatniego znamy bardzo dobrze bo w PEKAO zagra już po raz 10, a z racji zajmowanej obecnie lokaty w światowym zestawieniu (53) to on będzie numerem jeden. Hiszpan w turnieju wystąpi dzięki przyznaniu dzikiej karty. Rufin to z kolei Francuz młodszego pokolenia, z którym swego czasu wiązano w kraju nad Sekwaną i Loarą spore nadzieje. Zawodnik wspina się po drabince klasyfikacji dość regularnie ale wolno. Obecnie zajmuje 91 pozycję, a mógłby znacznie wyższą gdyby nie skrecz w meczu II rundy niedawno zakończonego US Open. Rufin przy stanie 1:1 w drugim secie (pierwszy 7:6 wygrał Rosjanin Dmitry Tursunov) musiał zrezygnować z dalszej gry.
Lada moment powinniśmy poznać dokładną listę zawodników, którzy wystartują w tegorocznym Pekao Szczecin Open. Na tą chwilę wiemy tyle, że zaproszenie odpowiedniej liczby dobrych graczy do łatwego zadania w tym roku nie należało.
Numerem jeden turnieju ma zostać Hiszpan - Pablo Andujar, który w swojej karierze najwyżej sklasyfikowany był na 37 pozycji rankingu ATP, a przed rozpoczęciem US Open w tym roku na 55 pozycji. W Nowym Jorku doszedł do drugiej rundy, w której odpadł po starciu z Kanadyjczykiem - Milosem Raonicem (1:6, 2:6, 4:6). W wielkich szlemach Andujar nigdy nie zaszedł wyżej. Na swoim koncie ma za to kilka tytułów, min. turnieju rozgrywanego w Casablance z roku 2011 i 2012. Hiszpan dość regularnie grywa też w deblu. W szczecińskim challengerze będzie najprawdopodobniej jednym z zaledwie dwóch tenisistów z pierwszej setki.
Wprawdzie kibice tenisa są obecnie zaaferowani wydarzeniami rozgrywanego w Nowym Jorku - US Open, niebawem ci szczeciński ponownie będą mieć swoje święto. W dniach 16-22 września odbędzie się 21 edycja Pekao Szczecin Open.
Przypomnijmy, że szczeciński challenger rozgrywany jest od 1993 roku i ma rangę turnieju ATP. Od wielu lat pula nagród wynosi 150 tys. dolarów. Nie inaczej będzie tym razem. Warto wspomnieć, że w 2002 r. turniej zyskał miano najlepszego challengera na świecie, a od kilku sezonów jest drugim największym turniejem tenisowym w naszym kraju. Może również dzięki temu do Szczecina regularnie przyjeżdżają obiecujący zawodnicy młodego pokolenia. Wśród uczestników mieliśmy okazję oglądać Marcina Matkowskiego czy zaledwie w ubiegłym roku Jerzego Janowicza w turnieju głównym. W tej edycji prawdopodobnie znów ich zobaczymy, ale oczywiście gościnnie. Lista zgłoszonych zawodników dopiero jednak ujrzy światło dzienne, zatem kilka dni musimy jeszcze poczekać.
Wiele można było się spodziewać po finałowym meczu singla tegorocznej i jednocześnie jubileuszowej, bo 20 edycji szczecińskiego challengera. Trzeba przyznać, że zarówno Victor Hanescu jak i Inigo Cervantes nie zawiedli i stworzyli ciekawe widowisko.
Mimo, że Rumun jest tenisistą bardziej doświadczonym i mającym za sobą wielkie mecze, nie może naliczyć zbyt wielu tytułów na swoim koncie. Podobnie 9 lat młodszy Cervantes, który jednak mierzy co raz wyżej, a turnieje typu challenger to zapewne tylko przystanki w jego rozwijającej się karierze. Jedno było pewne. Dla obydwu wygrana wiele znaczyła. Być może to wpłynęło na zaskakujący początek meczu i słabszą formę zawodników przy własnym serwisie. Wystarczy zaznaczyć, że dopiero w czwartym gemie podający nie został przełamany. Z drugiej strony mogło to oznaczać świetną dyspozycję obydwu w innych elementach. Licznie zgromadzona publiczność z niecierpliwością czekała więc na dalszy ciąg wydarzeń... |
|