Już po raz trzeci w swojej karierze Monika Pyrek powalczy o olimpijski medal. I tym razem łatwo nie będzie, ale zawodniczka zapewnia, że da z siebie wszystko. W sukcesie pomóc ma inne jak dotychczas, z większym dystansem, podejście do siebie - twierdzi tyczkarka MKL w rozmowie dla Kuriera Szczecińskiego.


Igrzyska w Pekinie będą dla pani trzecim olimpijskim startem. Czego oczekuje po nim Monika Pyrek?

- Chciałabym zaprezentować się z jak najlepszej strony. Chciałabym też wrócić do Szczecina w radosnym nastroju. Nie ukrywam, że wiąże się to ze zdobyciem upragnionego medalu. Osiem lat temu w Sydney debiutowałam na tak wielkiej imprezie. Awansowałam do finału i zajęłam wysokie siódme miejsce. Był to wtedy dla mnie spory sukces. Z kolei cztery lata temu w Atenach do konkursu przystępowałam jako jedna z faworytek. Skończyło się na 4. lokacie, co jednak traktowałam jako porażkę. Teraz będzie trzecie podejście...

Kogo uważa pani za najgroźniejszą rywalkę?

- Rosjanka Jelena Isinbajewa wydaje się być poza konkurencją. W tym sezonie znowu zaczęła poprawiać rekordy świata i jeśli zajęłaby inne niż pierwsze miejsce, byłaby to ogromna niespodzianka. Ponadto do formy wróciła jej rodaczka Swietłana Fieofanowa, która skacze powyżej 4,70 m. Amerykanka Jennifer Stuczynski legitymuje się drugim tegorocznym wynikiem na świecie - 4,92 m. Także Brazylijka Fabien Murer pokonała w tym roku wysokość 4,80 m. To świetna technicznie zawodniczka i mnie to osobiście nie dziwi. Dziewczyny naprawdę radzą sobie bardzo dobrze i praktycznie każda z nas może stanąć na podium. Decydować będzie odporność psychiczna i dyspozycja dnia.



Jaka wysokość powinna dać olimpijski medal?

- To będzie konkurs o miejsce, nie o wynik. Dlatego równie dobrze srebro może dać 4,60, jak i brązu może nie zapewnić przeskoczenie 4,80. Będzie się na to składać wiele czynników, których nie sposób teraz wymienić. Jeśli konkurs miałby się odbywać w idealnych warunkach, przy dobrej, bezwietrznej pogodzie, to spodziewam się, że miejsce na podium powinno zapewnić pokonanie wysokości 4,80. Tyle, że w pierwszej próbie. Zanim jednak nastąpi walka o medale, trzeba będzie awansować do finału. Eliminacje odbędą się o nietypowej porze, bo o godz. 10 rano. To też będzie wyzwanie.


Więcej w Kurierze Szczecińskim.

źródło: kurier.szczecin.pl/własne