Niepokonani u siebie po raz siedemnasty z rzędu!
Ufff, po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze Osadnika Myślibórz mogli głęboko odetchnąć. Mimo że myśliborzanie od 34. minuty meczu z Iną Goleniów grali z przewagą jednego zawodnika, to na boisku w ogóle nie było tego widać. Co więcej, w samej końcówce, przy stanie 2:1, goleniowianie mogli doprowadzić do zasłużonego z przebiegu spotkania wyrównania.
Tym niemniej twierdza Myślibórz po raz 17. z rzędu w ligowych rozgrywkach nie została zdobyta, a za tydzień nikt nie będzie pamiętał o tym, w jakim stylu podopieczni Roberta Dudka wywalczyli jakże ważne dla końcowego rozrachunku trzy punkty.
Bramka z niczego
Od początku to młodzi gracze z Goleniowa sprawiali lepsze wrażenie. W oczy rzucało się przede wszystkim ich przygotowanie szybkościowe, którym górowali nad bardziej doświadczonymi gospodarzami. I to też goście stworzyli sobie dwie pierwsze groźne sytuacje strzeleckie. Najpierw piłka po bezpośrednim uderzeniu z rzutu rożnego obiła słupek bramki Mariusza Jarosińskiego, a następnie Kamil Wiśniewski z jedenastu metrów minimalnie przeniósł futbolówkę nad poprzeczką. Ale do trzech razy sztuka. W 14. minucie Ina wrzuciła piłkę w pole karne Osadnika. Tę mógł wybić Dudek, ale nie wiedzieć czemu przepuścił ją, czym zaskoczył nie tylko postronnych obserwatorów, ale przede wszystkim swoich kolegów z linii obronnej. Do futbolówki dopadł Damian Kosior i z ostrego kąta tak nieczysto trafił w futbolówkę, że ta nabrała takiej dziwnej rotacji, iż przelobowała Jarosińskiego i po odbiciu się od ziemi zatrzepotała w siatce. Kontrowersyjna jedenastka Po stracie gola Osadnik zaczął atakować z trochę większym animuszem. W 30. minucie na wejście w szesnastkę zdecydował się wspomniany już Dudek. I po tym, jak otrzymał piłkę, upadł w polu karnym, a sędzia główny wskazał na wapno. Przyjezdni długo nie mogli się pogodzić z takim werdyktem arbitra. Wprawdzie doszło do kontaktu pomiędzy Dudkiem a obrońcami Iny, ale trudno jednoznacznie stwierdzić, czy w wyniku tej interwencji należał się miejscowym rzut karny. W każdym razie do piłki podszedł Jacek Jarecki i pewnym strzałem wyrównał stan rywalizacji na 1:1. Trzy minuty później Ina grała już w dziesięciu, czemu jest sama sobie winna. Wyprostowaną nogą na wysokości kolana Tomasz Trosko sfaulował Dominika Wekwertha i sędziemu głównemu nie pozostało nic innego, jak tylko pokazać kapitanowi z Goleniowa czerwoną kartkę. Wekwerth na szczęście po kilku minutach wrócił do gry. Wydawało się, że od tego momentu to Osadnik przejmie inicjatywę na boisku, ale... tak się nie stało, ku zdziwieniu kibiców. Ci, pomimo niskiej temperatury i lekko padającego deszczu dość licznie stawili się na pierwszym na wiosnę ligowym pojedynku w Myśliborzu. Drugi dyskusyjny karny Po przerwie goleniowianie chcieli ograniczyć się do wyprowadzania szybkich kontrataków, ale już w 62. minucie musieli zweryfikować swoje plany. Chwilę po tym, jak Dudek minimalnie chybił, na rajd lewą stroną przez pół boiska zdecydował się Jarecki. I wtedy, gdy już minął kilku graczy z Goleniowa i zagrał piłkę w polu karnym, został zahaczony w obrębie szesnastki przez obrońcę Iny. Co prawda sytuacja dużo mniej dyskusyjna niż poprzednia, ale po raz kolejny niełatwa do oceny. Tym razem do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Jarosław Norsesowicz i... uderzył na tyle źle, że Patryk Krawczyk był stanie odbić piłkę przed siebie. Na całe szczęście dla myśliborzan dopadł do niej Jarecki i Osadnik mógł się cieszyć z jednobramkowego prowadzenia. I tak jak przy pierwszej bramce dla Osadnika, tak i po drugiej bardzo długo protestowali goście, sygnalizując spalonego. Najbardziej żywiołowo reagował Krawczyk, który wpadł w taką furię, że wydawało się, że zaraz zacznie się szarpać z asystentem sędziego głównego. Tym bardziej dziwi decyzja arbitra, a w zasadzie jej brak. Żadna inna trójka sędziowska nie pozwoliłaby sobie na takie traktowanie. A Krawczyk gorączkowo protestował już w pierwszej połowie. Widoczny brak Gajewskiego Od tego momentu przyjezdni zaczęli grać dużo odważniej. To jednak gospodarze mogli strzelić trzecią bramkę. Doskonałą okazję zmarnował jednak Daniel Boroń. Wcześniej świetną paradą popisał się Krawczyk, po uderzeniu Norsesowicza. W grze Osadnika widać było brak jego najlepszego strzelca Piotra Gajewskiego. Ten nie podjął w okresie przygotowawczym do rundy rewanżowej regularnym treningów i nie wiadomo, czy jeszcze w tym sezonie wybiegnie na murawę. Zamiast niego na szpicy próbowani są: Kamil Grzeca, który przyszedł do Myśliborza z juniorów Stilonu Gorzów Wielkopolski, nominalny prawy obrońca lub pomocnik Daniel Boroń oraz powracający do składu po dłuższej przerwie Patryk Zimer, ale różnica pomiędzy nimi, a byłym napastnikiem Pogoni Szczecin jest aż nadto widoczna, co też nie jest bez wpływu na grę całego zespołu z Myśliborza. Ostatnie minuty to już frontalne ataki Iny. W 88. minucie na ni to strzał, ni to podanie zdecydował się Robert Żurowski. Futbolówka skozłowała przed Jarosińskim i po jego rękawicach trafiła w słupek. Miejscowi też mieli swoje okazje. Po jednej z kontr kapitan gospodarzy, Norsesowicz, już minął wybiegającego ze swojej bramki Krawczyka, ale nie zdołał umieścić piłki w siatce. Wybili ją powracający za akcją obrońcy gości. Ostatecznie sobotnie starcie zakończyło się wygraną Osadnika 2:1, ale zarówno jedna drużyna, jak i druga zasługuje na słowa uznania za trud, jaki włożyła w ten pojedynek. Tym niemniej po końcowym gwizdku to myśliborzanie mogli podnieść ręce w geście tryumfu. Osadnik Myślibórz - Ina Goleniów 2:1 (1:1) MKS Osadnik: Jarosiński - Rostkowski, Jodko, Dudek, Wekwerth - Jarecki (Plackowski), Małowiecki, Norsesowicz, Kowalski (Gajewski M.), Myszkowski (Zimer) - Grzeca (Boroń). Trener: Dudek. Ina: Krawczyk - Szymfeld, Trosko, Mituła, Żurowski - Kosior, Lubośny, Banachewicz, Jarząbek, Mojsiewicz - Wiśniewski. Trener: Rast.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |