Zwycięski październik. Delev show
![]()
Spotkanie zaczęło się od mocno chaotycznej gry obu zespołów. Pogoń starała się rozgrywać piłkę, jednak bardzo często przytrafiały jej się bezsensowne straty piłki, które mogły skończyć się stratą bramki. Z pewnością spory wpływ na obraz gry miał brak kapitana Portowej jedenastki Rafała Murawskiego, który przed meczem nabawił się urazu ścięgna Achillesa.
Pierwsi okazję do zdobycia bramki mieli gospodarze, a dokładniej znajdujący się ostatnio w dobrej formie Ricardo Nunes. Lewy obrońca Pogoni uderzył z rzutu wolnego tuż obok bramki rywali. Gdy wydawało się, że to gospodarze są bliżsi zdobycia bramki, kilka błędów i sporo chaosu spowodowało, że niespodziewanie w sytuacji sam na sam z Dawidem Kudłą znalazł się Jarosaw Niezgoda i pewnym uderzeniem wyprowadził gości na prowadzenie. Radość chorzowian nie trwała jednak długo. Trzy minuty po stracie bramki Takafumi Akahoshi dośrodkował w pole karne, gdzie kapitalnie odnalazł się Spas Delev, uderzył głową, piłka odbiła się jeszcze od słupka i zatrzepotała w siatce. Było to premierowe trafienie Bułgara w rozgrywkach Ekstraklasy. Po tej bramce Pogoń jeszcze bardziej uwierzyła w siebie i coraz częściej gościła pod polem karnym rywali z Chorzowa. Swoje okazje na zdobycie bramki mieli Spas Delev i Takafumi Akahoshi, jednak w pierwszej połowie bramek już nie było. Druga odsłona zaczęła się od kolejnych ataków podopiecznych Kazimierza Moskala. W 54 minucie sam na sam z Liborem Hrdličką znalazł się Adam Frączczak, jednak górą w tej sytuacji był bramkarz Ruchu. Sześć minut później bramkarz ten nie miał już jednak nic do powiedzenia, gdy po kolejnej szybkiej wymianie piłek, oko w oko z nim znalazł się Spas Delev. Bułgarski skrzydłowy pewnym uderzeniem wyprowadził szczecinian na prowadzenie. Po strzeleniu drugiej bramki Pogoń nieco się cofnęła i skupiła na wyprowadzaniu kontrataków. A, że goście bardzo często zatrzymywani byli jeszcze przed szesnastką, okazji do przeprowadzania ataków Pogoń miała sporo. Najpierw w pole karne wbiegł Adam Gyurcso, jednak zamiast uderzać, zbyt długo zwlekał i ostatecznie został zablokowany. Chwilę później z linii pola karnego uderzał Kamil Drygas, ale jego uderzenie pewnie obronił bramkarz rywali. Ruch w tej części meczu miał tylko jedną bardzo groźną sytuację. Po uderzeniu z rzutu wolnego Patryka Lipskiego, piłka centymetry minęła poprzeczkę bramki Dawida Kudły. W doliczonym czasie gry kropkę nad i podstawić mógł Adam Gyurcso. Wbiegł niepilnowany w pole karne, jednak uderzył zbyt mocno i piłka przeleciała wysoko nad bramką rywali. Na szczęście sędzia niedługo później zakończył spotkanie i z kolejnych trzech punktów cieszyć mogli się gospodarze.
ďż˝rďż˝dďż˝o: Własne
relacjďż˝ dodaďż˝: WpV |
|