Po świąteczno-noworocznej przerwie rozgrywki wznawiają siatkarze Morza Bałtyk, którzy w sobotę przed własną publicznością podejmą Wilki Wilczyn.
Dla Morza będzie to wyjątkowe spotkanie. To właśnie z Wilkami szczecinianie przegrali swój pierwszy mecz w tym sezonie, a jedyny w poprzedniej rundzie. Podopieczni Michała Dolińskiego będą wyjątkowo zmobilizowani, aby pokazać, że ostatnia potyczka z tą drużyną była wypadkiem przy pracy.
- Nic dwa razy się nie zdarza, tym bardziej jeśli chodzi o Wilczyn - napisał na mini blogu klubowym Grzegorz Gnatek.
Czy rzeczywiście tak będzie? Odpowiedź uzyskamy przychodząc na halę Szczecińskiego Domu Sportu na godz. 14:30.

Blok był jednym z elementów, który w meczu z GTPS-em Gorzów Wlkp. funkcjonował bez zarzutu. Spora w tym zasługa Grzegorza Gnatka, środkowego Morza, z którym porozmawialiśmy po meczu.

W Gorzowie wygraliście dopiero w tie-breaku, dzisiaj, u siebie rozbiliście GTPS 3:0. Spodziewałeś się, że tak łatwo Wam pójdzie?
Wynik może sugerować, że był to łatwy mecz, jednak Gorzów postawił nam dzisiaj swoje warunki. Nic nie przychodzi samo, każdy mecz jest na swój sposób trudny. Zagraliśmy dzisiaj bardzo dobre spotkanie, z czego się bardzo cieszymy. Byliśmy na maksa zmobilizowani i chyba było to widać.

Siatkarze Morze Bałtyk w ostatnim meczu w tym roku pokonali GTPS Gorzów Wlkp. 3:0(25:14; 25:21; 25:15) i tym samym sprawili sobie, jak i kibicom miły prezent na święta.
Samo zwycięstwo może nie jest niespodzianką, ale jego rozmiar już tak. Szczecinianie w żadnej partii nie dali swoim rywalom najmniejszych szans. Od samego początku do końca kontrolowali przebieg meczu i momentami sprawiali, że przyjezdni byli bezradni. Przewaga na boisku szczecinian był kolosalna, a w tabeli obie drużyny dzieli zaledwie jedno miejsce. - Dzisiaj wychodziło nam wszystko. Zaczynając od zagrywki po przyjęcie, atak i blok. To był nasz dzień - powiedział po meczu środkowy Morza Grzegorz Gnatek.
Tym miłym akcentem podopieczni Michała Dolińskiego zakończyli rozgrywki w tym roku. Na drugoligowe parkiety wracają dopiero 11 stycznia.

Na zakończenie roku drużynę Michała Dolińskiego czeka kolejny trudny sprawdzian. Tym razem do Szczecina przyjedzie trzecia drużyna ligi GTPS Gorzów Wlkp.
Sobotni rywal traci do Morza zaledwie jeden punkt. Szczecinianie jeśli chcą utrzymać drugą pozycję i nie stracić dystansu do Olimpii Sulęcin muszą wygrać te spotkanie i to najlepiej za trzy punkty. Gospodarzom będzie również zależeć na odbudowaniu się po ostatniej porażce z liderem, aby udanie zakończyć 2013 r. Czy im się uda? Warto przyjść i przekonać się na własne oczy. Początek o godz. 15:30 w hali Szczecińskiego Domu Sportu.

Po porażce z Olimpią Sulęcin dość mocno oddalił się od siatkarzy Morza Bałtyk fotel lidera. Do jednego punktu stopniała również przewaga nad trzecim w tabeli GTPS-em Gorzów Wlkp. Po meczu porozmawialiśmy z atakującym szczecińskiej drużyny, Jakubem Makarem.

Nie był to zły mecz w Waszym w wykonaniu. Jednak czegoś zabrakło... no właśnie, czego?
Myślę, że przede wszystkim zabrakło kończącego ataku. Bardzo dużo nas bronili w polu. Momentami mieliśmy też problemy w przyjęciu, jak chociażby na samym końcu. Na pewno popracujemy nad tymi elementami, aby w kolejnych meczach wyglądało to lepiej.

Niestety nie będą mile wspominać swojego powrotu na halę SDS-u siatkarze Morza Bałtyk. Szczecinianie przegrali z aktualnym liderem rozgrywek Olimpią Sulęcin 1:3(22:25; 24:26; 25:21; 28:30).
Od samego początku było widać, że Olimpia przyjechała do Szczecina po zwycięstwo, głodna rewanżu za pierwszą rundę. Na początku prowadziła już 13:7, następnie 19:15. Morze cały czas goniło wynik. Podopiecznym Michała Dolińskiego udało się doprowadzić do remisu dopiero w samej końcówce(21:21). Chwilę jednak po tym pomylił się w ataku Jakub Makar i Marcin Bachmatiuk, piłkę setową mieli przyjezdni(24:22). Wtedy przyjmujący Olimpii, Patryk Orłowski mocną zagrywką zmusił Morze do oddania piłki za darmo, a tego goście już nie mogli zmarnować.

Po długiej przerwie spowodowanej wymianą parkietu, siatkarze Morza Bałtyk nareszcie wracają na halę Szczecińskiego Domu Sportu. Nie będzie to byle jaki powrót, bo od razu kibice zobaczą pojedynek dwóch jak na razie najlepszych drużyn ligi. Jego stawką będzie pierwsze miejsce w tabeli.
W pierwszej rundzie góra byli podopieczni Michała Dolińskiego wygrywając w piątym secie. Oprócz tego siatkarze z Sulęcina zaznali goryczy porażki w Poznaniu, z tamtejszymi Akademikami. Mimo to zgromadzili więcej punktów, niż Morze, które przegrało tylko raz. W rundzie rewanżowej Olimpia kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i jak na razie nie przegrała choćby seta. Morze w statystykach jednak nie ustępuje swoim rywalom, na  koncie ma tylko jeden oddany set. Obie drużyny aktualnie dzieli zaledwie jeden punkt i wiele wskazuje na to, że właśnie ten mecz będzie decydował o tym, kto zajmie fotel lidera po rundzie zasadniczej. Zapowiada się więc wyjątkowo ciekawe spotkanie, którego będzie trudno sobie odmówić w sobotnie popołudnie.

Po tygodniach 'tułaczki' koszykarki i koszykarze King Wilków Morskich wrócili 'do domu', czyli do hali Szczecińskiego Domu Sportu (przy ul. Wąskiej).
W poniedziałek 9 grudnia swój pierwszy trening na 'wyleczonym' parkiecie odbyli podopieczni Marka Żukowskiego oraz podopieczne Krzysztofa Koziorowicza. Tym samym kolejne weekendowe pojedynki Wilków Morskich - oraz siatkarzy Morza Szczecin - odbędą się już na 100% w hali przy ul. Wąskiej w Szczecinie.
- Parkiet wygląda sto razy lepiej niż poprzedni - przyznaje po pierwszym treningu na nowej nawierzchni rzucający Wilków Maciej Marcherek. - Pachnie świeżością, ale da się odczuć, że jest bardzo miękki, piłka trochę siada. Mam nadzieję, że zaadaptujemy się na nim i będzie on naszym sprzymierzeńcem.

Na zdj. Maciej Majcherek - jeszcze w barwach AZS-u, jeszcze na starym parkiecie.