W piątkowy wieczór ósmego grudnia Portowcy rozegrali ostatni mecz a własnym stadionie w tym roku. Nie było to widowisko, po którym kibice będą zadowoleni z postawy swojej drużyny. Podopieczni Jensa Gustafssona prowadzili już 3:1, ale w końcówce meczu w absurdalny sposób dali wbić sobie dwa gole i rok zakończyli wstydliwym remisem.
Pierwszą okazję mieli Portowcy w 5 minucie po strzale głową Koulourisa, ale bronił pewnie Lis. W 9 minucie na listę strzelców po stronie Warty Poznań wpisał się były piłkarz granatowo bordowych Maciej Żurawski i goście wyszli na prowadzenie. W 18 minucie kapitan Dumy Pomorza próbował strzelać z dystansu, ale piłka minęła słupek. Cztery minuty później, po zamieszaniu w polu karnym Warty, Koulouris trafił w słupek, piłka wróciła w pole karne ale wyjaśnili zagrożenie defensorzy poznaniaków. Portowcy słabo wyglądali w pierwszej części meczu. Dużo było niedokładności, błędnych decyzji i statycznej gry.
Szybko zareagował Gustafsson, bo w przerwie dokonał dwóch zmian. Korczakowskiego i Gorgona zastąpili Fornalczyk i Zahović. W 48 minucie zmuszony do interwencji był Cojocaru, bo dobry strzał oddał Szmyt. Dwie minuty później wyrównał wprowadzony w przerwie Fornalczyk. Od tego momentu gra Pogoni ożywiła się, byliśmy bardziej aktywni w środku pola. Najlepszym przykładem na to była akcja przeprowadzona przez Zahovicia z Koutrisem. Jednak obrońcy wybili na rzut rożny. W 55 minucie Zahović uderzał minimalnie obok słupka. W 60 minucie huknął jak z armaty Grosicki jednak pewnie w bramce zachował się Lis. Minutę później kapitan Portowców podawał wzdłuż bramki a samobójcze trafienie wślizgiem zapisał na koncie Jakub Bartkowski. W 79 minucie nie było już wątpliwości, bo Kamil Grosicki podwyższył na 3:1. W 82 minucie, po stałym fragmencie gry, tlen poznaniakom dał Stavropoulos pokonując Cojocaru. W doliczonym czasie gry, bo serii błędów Portowców wynik meczu na 3:3 ustalił Kajetan Szmyt.
źródło: własne
|
|