Przeklęte Zabrze mogliby rzec kibice Pogoni Szczecin. Portowcy tradycyjnie przegrali z Górnikiem i pogrzebali ligowe marzenia w bieżącym sezonie. Zaczęło się naprawdę obiecująco. Podania Vahana Bichakhchyana nie zdołał przeciąć Fredrik Ulvestad. W polu karnym Górnika zrobiło się naprawdę gorąco. Cios zadali jednak miejscowi. W 5. minucie obrona Pogoni kolejny raz potwierdziła, że nie jest monolitem. Lawrence Ennali z łatwością wpadł w pole karne gości i płaskim strzałem między nogami Valentina Cojocaru trafił do bramki.
Szczecinianie szybko odpowiedzieli składną akcją. Niestety na drodze do szczęścia stanął słupek. Uderzeniem bez przyjęcia ostemplował go w 10. minucie Efthýmis Kouloúris. O dobitkę pokusił się jeszcze Vahan Bichakhchyan, lecz strzelił obok bramki. W 22. minucie gospodarze ratowali się wybiciem piłki z linii bramkowej. Niedługo przed końcem pierwszej połowy Mariusz Malec posłał ładne podanie za plecy obrońców Górnika. Leonárdo Koútris znalazł się w świetnej sytuacji, lecz przeniósł piłkę nad bramkarzem i bramką zabrzan.
Gospodarze powinni podwyższyć prowadzenie niedługo po przerwie. Wyśmienitą okazję zepsuł Adrián Kaprálik, który uderzył na bliski słupek. Szczecinian uratował interweniujący Valentin Cojocaru. Portowcy przeważali, jednak brakowało im skuteczności i klarownych sytuacji. Miejscowi co jakiś czas wyprowadzali szybkie kontrataki. W 62. minucie Sebastian Musiolik nie wykorzystał kolejnego błędu defensywy gości i zmarnował okazję sam na sam. Od 70. minuty Pogoń grała w przewadze liczebnej. Czerwoną kartkę za obrazę arbitra obejrzał Erik Janža. Portowcy nie potrafili z niej skorzystać. W 88. minucie Kamil Grosicki sprytnie próbował zaskoczyć z rzutu wolnego Daniela Bielicę, lecz wychowanek Górnika spisał się bez zarzutu.
źródło: własne
|
|