Terminarz rozgrywek PGNiG Superligi Mężczyzn w rundzie rewanżowej przemawia na korzyść Sandra Spa Pogoni. Szczecinianie wszystkich 'mocnych' będą mieć na wyjazdach, a zespoły w swoim zasięgu w większości będą podejmować na własnym terenie. Aby plan wszedł w życie, Portowcy musieli wykonać pierwszy krok, czyli zdobyć punkty z beniaminkiem, Arged KPR Ostrovią. Tak też się stało, ale emocji mieliśmy co niemiara. Więcej w relacji poniżej.
Pogoń naprawdę nieźle zaczęła to spotkanie. Obrona nie stała w jednej linii na 6. metrze. Znacznie wysunięty był Matija Starcević. W ataku zaś szalał Paweł Krupa (5/6 po kwadransie gry). Ostrowianie wcale nie pozostawali dłużni. Dużo dobrego między słupkami wnosił Dawid Balcerek. Gospodarzy nieco gubiły też szybkie wznowienia rywali po stracie bramki. Widać też było u nich swobodę wymiany podań i to często nieoczywistych.
Mecz mógł się podobać. Zespoły imponowały skutecznością (odpowiednio 76 i 75 procent do przerwy). Po początkowej inicjatywie miejscowych, w drugiej fazie spotkanie wyraźnie się wyrównało. Co ciekawe, sędziowie z Zielonej Góry w pierwszej połowie tylko 4 razy zasygnalizowali grę pasywną (3 u przyjezdnych). Nikt nie zamierzał tutaj oszczędzać sił. Zwłaszcza Portowcy, którym punkty były potrzebne niczym woda do życia. Nadal nie do zatrzymania był Krupa, który do szatni zszedł z dorobkiem 7 trafień. Ekipę z Grodu Gryfa gubiły nieco rzuty karne. Inna sprawa, że skuteczność przyjezdnych z tych stałych fragmentów była daleka od perfekcji. Jeszcze większym problemem okazywały się indywidualne wykluczenia dla szczecinian (aż 3 w ciągu 15 minut po zmianie stron). Pogoń potrafiła jednak utrzymać korzystny wynik. Warto dodać, że Ostrovia do 46. minuty ani razu nie wyszła choćby na minimalne prowadzenie. Mając jednak takich strzelców jak choćby Ksawery Gajek, mogło się to szybko zmienić. Stało się tak dopiero za sprawą Mateusza Wojciechowskiego (24:23). Pewnie gdyby nie Maksym Wiunik, sytuacja gospodarzy wyglądałaby gorzej. A tak na tablicy najczęściej widniał remis. Końcowe minuty to już prawdziwy horror. Błędy popełniali i jedni i drudzy, a wynik brzmiał 28:27 dla Pogoni. Potem karnego zmarnował po raz drugi Patryk Marciniak i stało się jasne, że 3 'oczka' zostaną w Szczecinie.
źródło: własne
|
|