ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
piłka nożna / IV liga
piłka nożna / IV liga -
Czas podsumować czwartoligowe zmagania
autor: selektrykMinęło osiem kolejek być może najmocniejszej czwartej ligi w historii rozgrywek. Zostało jeszcze sporo grania, ale działo się już na tyle dużo, że warto sobie te wszystkie kwestie usystematyzować.

Nie ma żadnego zaskoczenia w związku z tym, że Dąb Dębno wygląda tak jak wygląda. Czyli bardzo dobrze, głównie z przodu, który napędzają Krzysztof Filipowicz i Oskar Zieliński. W tyłach bywa gorzej, ale wszystko rekompensują poczynania ofensywne - siedem meczów z czterema strzelonymi golami i jedno spotkanie z trzema trafieniami na koncie musi robić wrażenie. Generalnie jak się ma możliwości finansowe, to robi się właśnie tego typu drużyny. A że tam właśnie takie możliwości mają, to skrzętnie z nich korzystają.

Co prawda pojawiają się głosy, że Dąb nie grał jeszcze z żadnym mocnym rywalem, a już na pewno z nikim posiadającym solidną defensywę. Po części jest to prawda, po części niekoniecznie.

No bo spójrzmy na trzy wyjazdy: bardzo trudny w Sądowie i trudne w Karlinie i Postominie. W pierwszym i drugim przypadku dębnianie stracili pierwszego gola, ale gdy ruszyli do ofensywy, to jeszcze przed przerwą nie było czego zbierać. W ostatni weekend - co prawda po dyskusyjnym rzucie karnym, ale jednak - odwrócili wynik z 0:2 do 3:2 i w końcówce z 3:3 do 4:3. Przypadku nie ma w tym za grosz. Nie skończą jak rok temu Hutnik Szczecin, który wygrał pierwsze dziewięć meczów, a potem na czternaście prób tylko raz pokonał rywali. Inna sytuacja, zupełnie.
Oczywiście nie oznacza to, że jak walec przejadą się po Gwardii, Flocie czy Vinecie. Być może skończą sezon za całą trójką i nie będzie to wielkim zaskoczeniem. Niemniej postawa w pierwszych ośmiu meczach każe sądzić, że mówimy o drużynie, która włączy się do walki o podium, a być może i o awans. W szatni Dębnu mówi się zresztą dokładnie tak samo, a też nie ukrywajmy - skoro buduje się tak mocną kadrowo drużynę, to nie po to, żeby pałętała się gdzieś w środku tabeli.

Choć i tak wydaje się, że największym faworytem do pierwszego miejsca jest Gwardia Koszalin, która - można odnieść takie wrażenie - nie pokazała jeszcze pełni swoich możliwości. Ale po kolei. Po spadku z trzeciej ligi nie doszło do rewolucji, a wręcz przeciwnie - zbudowano całkiem sensowną kadrę. Została cała defensywa, większą rolę - głównie w pomocy - odgrywają młodsi zawodnicy. Do tego doszli czołowi czwartoligowi gracze, Wiktor Sawicki i Mateusz Myśliński, a w klubie pozostał trener Łukasz Drożdżal i jego asystent, Tomasz Krzywonos. No i jak na faworyta ligi przystało, Gwardia wygrywała wszystko jak leci. Grała może dość minimalistycznie, pojawiało się trochę niezadowolenia, że ofensywni piłkarze nie potrafili „zamknąć meczu” i do końca trzeba było drżeć o wynik, ale koniec końców wychodziło dobrze.

Nawet bez kilku podstawowych zawodników udało się zremisować z Flotą, a przecież w końcówce Myśliński trafił w słupek. Dużo niezadowolenia było po ostatni meczu i remisie z Sokołem w Karlinie. Tam zadecydowała przede wszystkim nieskuteczność. Niestrzelony karny, słupek, kilka sytuacji Sawickiego. Gwardia jest jedynym zespołem w Polsce, licząc od Ekstraklasy do IV ligi, który nie stracił jeszcze gola w lidze, ale w ofensywie nie zawsze wygląda to tak, jak powinno. Tyle że, paradoksalnie, właśnie w tej kwestii należy upatrywać pewne szanse. Taki Sawicki w końcu zacznie strzelać więcej, bo to najzwyczajniej w świecie piłkarz o określonych umiejętnościach, który po prostu na razie nie grzeszy skutecznością. Pozostali ofensywni piłkarze, np. Marcin Dubielewicz, też mogą dać drużynie jeszcze więcej. Jest tam w tej kwestii spora rezerwa i jeśli zostanie rozwiązana, to może się skończyć dla Gwardii bardzo, bardzo dobrze.

A czasu na szukanie nowych rozwiązań jest dość sporo. Co warto podkreślić i docenić - Gwardia trenuje tyle samo, ile w trzeciej lidze, czyli cztery razy w tygodniu. W sytuacji, gdy większość drużyn opiera się na dwóch jednostkach treningowych, robi to kolosalną różnicę.

Jaki jest największy problem Floty Świnoujście, czyli kolejnego kandydata do awansu? Właśnie ofensywa. W tyłach, dokładnie tak jak w Gwardii, zgadza się prawie wszystko. Dużo doświadczonych zawodników, mało traconych bramek. No ale im dalej w las, tym gorzej. Na całą rundę wypadł napastnik Paweł Iskra, który gdyby tylko grał, zapewne goniłby liderów klasyfikacji strzelców. No ale nie gra, tak samo jak ostatnio wypadli Kamil Poźniak czy Damian Staniszewski. Wyspiarze i tak punktują solidnie i będą to robić nadal, bo to po prostu jedna z lepszych drużyn w lidze, ale w kluczowych pojedynkach mogą pojawić się problemy.

Z kolei w Vinecie Wolin na odwrót - pomoc i atak bardzo dobry i solidnie wzmocniony, a w obronie największe problemy. Z przodu rywalizują ze sobą Kamil Wiśniewski i Bartłomiej Babiak, którzy znaleźliby miejsce w pierwszym składzie każdego klubu z tej ligi, zdarza się, że na ławce siadają Szymon Kurczak czy Bartosz Sobinek, również potrafiący grać w piłkę goście. A z tyłu nie ma takich możliwości.

Jak widać - każdy z kandydatów do awansu ma swoje mniejsze lub większe problemy, ale też żaden z tych klubów nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Walka o awans będzie bardzo ciekawa i zapewne dość wyrównana.

Co dalej? Bardzo solidny start, taki akurat na miarę swoich możliwości, zaliczyli Biali Sądów i Hutnik Szczecin. W pierwszych gola za golem strzela Sebastian Inczewski, a w drużynie Krzysztofa Kubackiego - Dominik Grochowski. I jednego, i drugiego trenera można za start ligi chwalić, ale - pamiętając sytuację z poprzedniego sezonu - na ostateczną ocenę lepiej poczekać. Jesienią, jak wspominałem, Hutnik po wygraniu pierwszych dziewięciu meczów nie zwyciężył później ani razu, a Biali - mimo bycia w czołówce po pierwszej rundzie - kompletnie zepsuli sobie wiosnę i byli o krok od spadku. Wiadomo, mieli wiele problemów kadrowych, ale fakt jest faktem. Trzeba poczekać.

Nim o kolejnych zespołach, słówko o żartach z kibiców, jakie robią sobie niektóre kluby, w tym wspomniani Biali.

W zeszłym tygodniu - za pośrednictwem Regionalnego Centrum Sportu i Turystyki w Karlinie - ogłoszono, że mecz Sokoła z Gwardią odbędzie się bez udziału kibiców. Do tego „w związku z możliwością wystąpienia antykibicowskich zachowań” polecono nie stawiać samochodów w okolicach obiektu i najlepsze: przed meczem zamknięto nawet okoliczną siłownie. Powiedzieć, że to przesadzone działania, to jak nic nie powiedzieć. Tak naprawdę można zasugerować panu Waldemarowi Miśko (prezes klubu i burmistrz miasta w jednym, co warto podkreślić) żeby dał sobie spokój z piłką, skoro robi takie cyrki. Jeśli organizacja meczu przerasta możliwości gminy i wywołuje panikę, to może trzeba zrezygnować z gry, otworzyć tę nieszczęsną siłownie i tak się bawić. Ale nie, wraz z policją trzeba robić cyrki, bo - jak powszechnie wiadomo - łatwiej kontrolować kibiców biegających po całym mieście niż zgromadzonych w jednym miejscu na trybunach.

Niestety cały kabaret w Karlinie i problemy kibiców Gwardii to dopiero początek. Już zgłaszają się kolejni, których przerasta zorganizowanie meczu. Na pierwszy ogień poszedł prezes Białych Sądów, Sebastian Serafin. To kolejny gość, który nie potrafi zorganizować meczu i aż szkoda, że trzeba tolerować w tej lidze jego wynalazek. Wystarczy mu pieniędzy na piłkarzy, ma jakieś tam swoje inne fanaberie, chociażby klub planuje sztuczne oświetlenie za trzydzieści tysięcy, ale na sektor gości już nie wystarczy. Dobrze, że chociaż na znaczek pocztowy wystarczyło, gdy Biali wysyłali pismo do Gwardii z informacją, że „ze względu na brak sektora gości (...) jeśli kibice przyjadą na mecz, to nie zostaną wpuszczeni na stadion”.

Trzeba więc zadać pytanie: może skoro Białym Sądów jest ciężko raz na rok przyjąć więcej niż kilku kibiców, to niech zgłoszą się do A-klasy i tam grają? Problemy znikną. Choć fakt, że na boisku - czyli tam, gdzie prezes Białych nic nie może zepsuć - klub radzi sobie bardzo solidnie.

Szkoda, że takie coś dzieje się coraz częściej, bo nie o to w piłce na tym poziomie chodzi.

Ale wracając do boiskowych poczynań pozostałych klubów. W zeszłym sezonie Orzeł Wałcz miał bardzo dużo szczęścia, bo na koniec rozgrywek okazało się, że o jego utrzymaniu w lidze zadecydował pośrednio walkower z Mechanikiem Bobolice. Tym razem nie zapowiada się, żeby trzeba było drżeć o ligowy byt do ostatniej kolejki, bo stworzyła się tam całkiem solidna drużyna, choć z bardzo wąską kadrą. A transfer Damiana Gałosza z Lecha Czaplinek to jeden z lepszych ruchów w ogóle w czwartej lidze w tym sezonie.

Zgodnie z oczekiwaniami grają odmłodzony Chemik Police, MKP Szczecinek czy Darłovia Darłowo - raz wygrywają, raz przegrywają. Z ligi nie spadną, czołowych lokat nie zajmą. Pewnie do tego grona doskoczy za chwilę Leśnik Manowo, który stracił wspomnianego Myślińskiego, ale też między innymi Damiana Więckowskiego czy Norberta Kornagę, co bardzo skomplikowało sytuację kadrową. Dobrą robotę robią sprowadzeni z Bałtyku Koszalin Łukasz Duszkiewicz i Jakub Janasik, ale nie ma co nastawiać się na tak dobrą rundę jak wiosną, kiedy na sam koniec zespół z Manowa otarł się o podium. Kadra jest wąska, z młodzieżowcami jest tak na styk, że w Wolinie musieli grać od początku w dziesiątkę, a na domiar złego po meczu z Chemikiem dwóch z nich zrezygnowało. W najlepszym razie na mecz jedzie czternastu-piętnastu graczy, więc trudno oczekiwać cudów. Niemniej dwie wygrane z rzędu dają nadzieję na solidność.

Nie wydaje się, żeby z ligi miał spaść Sokół Karlino, który - szczególnie u siebie - będzie groźny dla każdego. Co prawda zawodnicy na żadne większe analizy gry rywali czy tego typu rzeczy - co powoli staje się normą w tej lidze i w czym pomaga obowiązek nagrywania spotkań - liczyć nie mogą, bo trener Mirosław Skórka preferuje starą szkołę, gdzie ważna jest przede wszystkim motywacja, ale piłkarsko powinni się obronić.

A co do trenera Skórki i jego podejścia do analizy, wystarczy przypomnieć to, o czym w podobnym tekście o czwartej lidze pisałem mniej więcej rok temu. „Sokół podniósł się po poprzednim sezonie i punktuje solidnie, choć nie milkną narzekania zawodników na Mirosława Skórkę, który preferuje - nazwijmy to - dość archaiczny styl prowadzenia drużyny i różnej maści analiz. Przykład - przed meczem z Vinetą Wolin rozmawiał przez telefon ze znajomym i pytał, jak wygląda Vineta, na jakiej pozycji gra Niewiada i na kogo tam uważać. To było około 11:00 na stadionie w Manowie, potem Sokół pojechał do Wolina i przyjął szóstkę. Ale nic dziwnego, skoro Vineta miała ich rozpracowanych, oglądali ich wszystkie ostatnie mecze, ćwiczyli pewne warianty na treningach. Skórka tego nie zrobił i, jak widać, jeden telefon nie wystarczył”.

Dalej. Olimp Gościno wystartował fatalnie, ale trzeba pamiętać, że mierzył się z Vinetą czy Flotą. Potem zdobył kilka punktów i na pewno powalczy o utrzymanie, bo mówimy o zbyt solidnej drużynie, by spaść z hukiem. Jeziorak Szczecin, jako beniaminek, wystartował przyzwoicie, choć nie idealnie. Rezerwy Błękitnych Stargard, siłą rzeczy, nie będą już tak mocne jak wiosną, bo kilku zawodników przeszło do pierwszej drużyny albo odeszło, ale na razie udało się zdobyć osiem oczek. Co do Wieży Postomino - klub się nie osłabił, a nawet wzmocnił. Problem w tym, że w pierwszych meczach był bardzo nieskuteczny i, można odnieść wrażenie, trochę siadał mentalnie po stracie bramki. Przykład - po golu na 1:2 dla Dębu Dębno można było w ciemno zakładać, że zaraz dojdzie do wyrównania. Tydzień wcześniej prowadzili z Orłem Wałcz, ale gdy stracili gola, to Orzeł przejął inicjatywę. Nawet w przegranym 1:5 meczu z Białymi prowadzili, wyglądali dobrze, ale gdy około 20 minuty Sądów wyrównał, wszystko się posypało. Jednak byłbym zdziwiony, gdyby spadli.

Kompletny falstart zaliczyła Ina Goleniów, która w zeszłym sezonie kończyła na podium, a teraz... straciła już dwadzieścia dziewięć bramek w ośmiu meczach. Główne problemy? Wiadomo, defensywa i brak sensownych młodzieżowców. Niemniej to też nie jest słaba drużyna i byłoby wielką sensacją, gdyby za chwilę nie doskoczyła do środka tabeli.

Za to zapewne zbyt wysoko nie doskoczy Rasel Dygowo. Można z pełną świadomością napisać, że trener Łukasz Korszański władował się na minę, bo przecież nie jest złym szkoleniowcem, ale z tak skonstruowaną drużyną trudno cokolwiek osiągnąć. Ściągnął bardzo przeciętnych młodzieżowców, ale lepszych się przecież nie dało. Ma tak naprawdę tylko kilku sensownych zawodników, na przykład bardzo dobrego Mikołaja Duwe i niezniszczalnego prezesa Andrzeja Wojciechowskiego. Ale już Łukasz Włodarczyk czy Mateusz Bień są kontuzjowani. Jakub Poznański nie daje tyle, ile kilka lat temu w Kotwicy Kołobrzeg, a część drużyny w ogóle woli bić przeciwników niż skupiać się na grze. Mecz z Olimpem Gościno kończyli w ósemkę, kadra jest i tak bardzo wąska, a jeszcze zawodnicy otrzymali długie zawieszenia.

Najbliższe mecze? Gwardia, Vineta, Darłovia, Flota. Może skończyć się bardzo źle.

Swego czasu pojawił się pomysł, żeby w Raselu grali Janusz Gancarczyk i Krzysztof Gancarczyk z Kotwicy Kołobrzeg, którzy nie znajdują się w planach trzecioligowca, ale jednocześnie chcą sporą sumę za rozwiązanie kontraktu. Koniec końców pomysł nie wypalił.

Została dwójka beniaminków, która zamyka tabelę.

Nie wiem, czy w historii polskiej piłki jakaś drużyna miała tak efektowne wejście do ligi jako jak Pogoń Połczyn Zdrój. W pięciu z ośmiu pierwszych meczów dostawali czerwone kartki w:

- 44'
- 33'
- 68'
- 46'
- 86'

Delikatnie mówiąc - tak się tej ligi nie utrzyma. Na razie punkt w siedmiu meczach. Oprócz grającego bardzo dobrze i sporo strzelającego Wiktora Wasyłyszyna, zbyt wielu wzmocnień tam nie było, co tylko pokazuje, jaka jest przepaść między tamtą okręgówką a IV ligą.

Trochę lepiej punktuje Zefir Wyszewo, ale z tego też za wiele nie wyniknie. Żeby było jasne: to jest świetna przygoda dla tego malutkiego klubu. Żeby to wszystko osiągnąć i móc rozgrywać swoje mecze na własnym obiekcie włożono naprawdę dużo pracy i serca. Wszystko się zgadza, ale w sezonie gdy z ligi spada tak dużo drużyn, o utrzymanie będzie bardzo trudno. Po prostu nie da się tego zrobić, gdy na dodatek ma się problemy kadrowe (częsty brak najlepszego obrońcy Seweryna Fijołka, czołowy strzelec na poligonie itd.), a do tego płaci się frycowe. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy przy 0:0 z Białymi ma się rzut karny, a po chwili przegrywa się 0:1 po kontrataku?
źródło: Norbert Skórzewski
 

multimedia
najnowsze multimedia





co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni marzec 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
dzisiejsze newsy
siatkówka/Ekstraklasa kobiet: 1
 
top komentarze
newsy:
mecze:
21 » Korona Człopa-Gavia Cho »
12 » Gwardia Koszalin-MKP Sz »
11 » GKS Manowo-Iskra Białog »
11 » Dąb Dębno-Kasta Szczeci »
10 » Orzeł Bierzwnik-Lech Cz »
10 » Orzeł Łubowo-Wrzos Born »
9 » Morzycko Moryń-Dąb Dębn »
8 » Unia Dolice-Chemik Poli »
8 » Ina Nadarzyn-Skrzydlaci »
8 » Kłos Pełczyce-Pogoń Bar »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 2
biesiekier... kojot6
gości: 11
statystyki portalu
• drużyn: 3129
• imprez: 151633
• newsów: 78057
• użytkowników: 81033
• komentarzy: 1171937
• zdjęć: 892748
• relacji: 40576
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies