![]() Nie ma wątpliwości, że Kluczevia Stargard wygrała czwartą ligę jakością piłkarską. Ale nie ma też wątpliwości, że gdyby nie świetna atmosfera w drużynie, to tego sukcesu mogłoby po prostu nie być. Przykład pierwszy z brzegu: z powodu pandemii koronawirusa, w rundzie wiosennej sezonu 2019/20 rozegrano zaledwie jedno spotkania, ale drużyna i tak poprosiła prezesa, by zorganizował... oficjalne zakończenie sezonu, a wiadomo, jak takie zakończenia sezonu wyglądają. Generalnie kogo nie zapytać, ten powie, że tam każdy dogaduje się z każdym, a imprezy pomeczowe trwają dość długo. Nierzadko zdarzają się i zabawne sytuacje, jak ostatnio podczas meczu z Darłovią Darłowo. Doświadczony bramkarz Marek Ufnal, który - swoją drogą - ze swoimi umiejętnościami piłkarskimi śmiało mógłby poradzić sobie w polu - tak zdenerwował się po stracie wyrównującej bramki w końcówce, że... zabrał swoje rzeczy i pojechał do domu. Oczywiście wszystko wzięło się z połączenia nerwów i ambicji. Ambicja to też czynnik, bez którego nie byłoby tego awansu. Wąska kadra, problemy z młodzieżowcami - wyłączając z tego grona Piotra Surmę, który prezentował się tak dobrze, że byłoby dziwne, gdyby kilka klubów z wyższych lig nie wyraziło jakiegokolwiek zainteresowania - do tego konieczność gry co trzy dni. To wszystko, doprawione jeszcze niespodziewaną porażką na własnym stadionie z Wieżą Postomino, sprawiało, że sporo osób czekało nie na to, czy Kluczevia odda fotel lidera, lecz kiedy to zrobi.
A jednak Kluczevia fotela lidera nie oddała do samego końca. Więcej - wygrała ligę ze znaczną, ośmiopunktową przewagą nad Vinetą Wolin.
Prym wiódł Michał Magnuski, obok Karola Jabłońskiego najlepszy zawodnik obecnego sezonu. Wyróżniał się jeszcze jego brat, Grzegorz, a także wspomniany Piotr Surma czy Kamil Bartoszyński. Każdy z nich ładował gola za golem, co mocno równoważyło braki w tyłach, bo o ile ofensywa to znak rozpoznawczy stargardzkiej drużyny, o tyle w defensywie bywało różnie. Niejednokrotnie drużynę musiał ratować bramkarz Marek Ufnal. Przykładowo w Bobolicach, gdzie Mechanik, mimo braku Karola Jabłońskiego, momentami robił, co chciał. Nie zmienia to jednak faktu, że Kluczevia na awans po prostu zasłużyła. Co dalej? W trzeciej lidze będzie bardzo trudno, klub bierze pod uwagę, że przygoda może skończyć się po roku, jednak spróbować warto. Tym bardziej, że w Stargardzie liczą, iż gra wyżej pozwoli poprawić klubową infrastrukturę, która stoi na, delikatnie mówiąc, bardzo niskim poziomie. Drugie miejsce zajęła Vineta Wolin. I choć nie było tam presji na awans za wszelką cenę, to jednak zdecydowanie słabsza runda wiosenna i rozczarowująca końcówka sezonu popsuła dobre wrażenie, które w kilku meczach zostawili po sobie 'Wikingowie'. Po sezonie dojdzie do sporym przetasowań, bo z klubem pożegnają się m.in. Jakub Kokiel, Dawid Jeż, Bartłomiej Żukowski, Jakub Tarka i Szymon Smerdel, czyli - w większości - podstawowi zawodnicy tej drużyny. Za to w drugą stronę przyjdzie kilku ciekawych graczy i wydaje się, że wolinianie wciąż będę plasować się w czołówce tabeli, choć o awans - ze względu na pojawianie się w lidze Floty Świnoujście, Chemika Police czy Gwardii Koszalin - może być bardzo trudno. Ostatnie miejsce na podium zajęła Ina Goleniów, która - mimo słabego startu sezonu i kilku problemów w rundzie wiosennej - zdołała utrzymać się na trzecim miejscu. Końcówkę sezonu grała już ostatkami sił, na ostatnie spotkanie do Postomina pojechała bez kilku podstawowych zawodników, ale sezon może zaliczyć do udanych. Tak samo jak Leśnik Manowo, który okazał się rewelacją rundy wiosennej i z nawiązką odbił sobie bardzo przeciętną jesień. Gdyby liczyć tylko wyniki osiągane wiosną, zespół z Manowa zająłby drugie miejsce w tabeli, ustępując jedynie Kluczevii Stargard, a wyprzedzając m.n. Vinetę Wolin czy Inę Goleniów. Co było powodem takiej metamorfozy? Przede wszystkim praca trenera Kamila Chicewicza, którego chwali wielu zawodników, a i gdzie poza klubem nie zapytać, tam najczęściej pojawiają się takie same, pozytywne recenzje. Trener pracuje w Manowie już drugi rok i ma za sobą zarówno najlepszą rundę w klubie, jak i zapewne najlepszą połowę. A ta miała miejsce w Bobolicach, kiedy Leśnik przegrywał do przerwy 0:4 z Mechanikiem, ale w drugiej odsłonie odrobił straty. Oczywiście swoją cegiełkę dołożyli też zawodnicy, na czele z Mateuszem Myślińskim, który swoimi umiejętnościami przerasta tę ligę. Lepiej zaczęła grać defensywa, którą wzmocnił tak naprawdę jedynie Artur Fryś, a i jego z powodu kontuzji nie było na wszystkich meczach. Generalnie - wiele zaczęło funkcjonować tak, jak powinno. Jak tracili w doliczonym czasie gry bramkę na 1:1 (jak w Darłowie) to potrafili jeszcze wygrać. Jak przegrywali 0:4 po pierwszej połowie, to potrafili jeszcze zremisować. A i nie brakowało też szczęścia, chociażby w Dygowie, gdzie wygrali 1:0, a Rasel nie wykorzystał dwóch rzutów karnych. I skoro jesteśmy przy rewelacjach rundy, to trzeba wspomnieć o metamorfozie, jaką mają za sobą rezerwy Błękitnych Stargard. Wiosną grali bardzo efektownie, potrafili strzelać rywalom po pięć, sześć czy siedem goli i z wielkim spokojem wydostali się ze strefy spadkowej. Paradoksalnie, jeden z najsłabszych meczów rundy zagrali, kiedy zespół wzmocnili gracze pierwszego zespołu, którzy nie potrafili pomóc w pokonaniu Rasela. Jeszcze wyjaśniając, bo pojawia się kilka wątpliwości - pomimo spadku pierwszej drużyny, rezerwy Błękitnych zostają w IV lidze. Gdzieś tam na drugim biegunie znajduje się Rasel Dygowo, który bardzo szczęśliwie - ale jednak! - utrzymał się w lidze. To jest kadrowo bardzo mocna drużyna. Biorąc pod uwagę wyłącznie potencjał i odsuwając na bok wszystkie problemy spokojnie powinnia walczyć o miejsce w czołowej piątce. A jednak, choć nazwiska w klubie są naprawdę dobre, a niektórzy piłkarze zarabiają tam więcej niż solidnie - tylko bardzo dużo szczęścia w końcówce sezonu sprawiło, że Rasel nie pożegnał się z ligą. Ale już skoro się nie pożegnał, to jednak warto go pochwalić. Andrzej Wojciechowski miał w klubie wiele problemów, na czele z nawarstwiającymi się kontuzjami, przez co sam musiał grać co trzy dni, często z bramkarzem w polu i 'gołą' jedenastką, bez żadnych zmienników. I jest to na swój sposób imponujące, że taka jedenastka jedzie sobie do Postomina i tam spokojnie wygrywa, czy, że 46-letni zawodników wychodzi sobie na boisko i często robi z rywalami to, co mu się podoba. Gdzieś tam strzeli gola, gdzieś tam zaliczy asystę, gdzieś tam wkręci piłkę bezpośrednio z rzutu rożnego, generalnie - naprawdę duża sprawa. No, ale co dalej z Raselem? W Dygowie liczono, że z ligą pożegnają się Olimp Gościno i Rega Trzebiatów, by móc podebrać od nich kilku zawodników i wzmocnić swoją kadrę. I o ile Olimp w lidze pozostał, o tyle Rega spadła, więc kto wie. Na pewno jakichś ruchów transferowych można się spodziewać. Wracając do czołówki tabeli - piąte miejsce zajął MKP Szczecinek, który jednak w przyszłym sezonie może nie być tak mocny, gdyż z klubem pożegnał się Mateusz Górny (53 gole w 64 ostatnich spotkaniach). Zawodnik przenosi się do Iskry Szydłowo, a klub ten chciałby wyciągnąć stamtąd jeszcze jednego zawodnika. Co ciekawe - Mateusz był właścicielem swojej karty zawodniczej, więc MKP nie miało tutaj kompletnie nic do gadania. Miejsce w pierwszej części tabeli utrzymał Hutnik Szczecin, któremu bardzo pomógł powrót do gry najlepszego zawodnika, Jakuba Pożyczki. Tuż za nim uplasował się Sokół Karlino i co by nie mówić: jest to efekt bardzo dobrej formy takich zawodników jak Marcin Gozdal czy Leszek Pazdur, ale i naprawdę solidnej postawy na własnym boisku, gdzie w tym roku wygrały tylko rezerwy Błękitnych Stargard. Dalej - Darłovia Darłowo. W zeszłym sezonie to był naprawdę bardzo ciekawy beniaminek, który nie bał się grać piłką, a w wygranym 3:1 meczu z Hutnikiem Szczecin robił sobie, co chciał, choć rywal wydawał się wówczas kadrowo znacznie mocniejszy. Czy w tym sezonie coś się posypało, bo darłowianie przestali grać tak efektownie, a i długo musieli oglądać się za siebie, by przypadkiem nie spaść z ligi? Cóż, trudno winić tutaj trenera Mateusza Kaźmierczaka, bardziej skłaniałbym się ku opcji, że tak to już bywa w tej lidze. Precyzując: nie jestem pewny, czy Darłovia w tym sezonie, wyłączając jego początek, zdołała zebrać podstawową jedenastkę, bo zawsze były tam jakieś problemy. Kontuzje, wyjazdy służbowe, wojska, kwarantanny. Mimo wszystko mówimy o drużynie z potencjałem na pokazanie ciekawej piłki, ale właśnie - wszystko będzie zależało od szerokości kadry w przyszłym sezonie, a akurat władze klubu nie wydają się takimi, które w pełni wszystkie te potrzeby rozumieją. Co do Orła Wałcz, który zajął dziesiąte miejsce i Mechanika Bobolice, który uplasował się na szesnastej pozycji i pożegnał się z ligą: jest rzeczą wręcz niesamowitą, że o utrzymaniu jednych, a spadku drugich pośrednio zadecydował... walkower. Mechanik wygrał z Orłem 5:1, ale na boisku przebywał nieuprawniony zawodnik (junior, który zaliczył 47 godzin pauzy pomiędzy meczami a nie regulaminowe 48). Mecz został zweryfikowany jako walkower na korzyść Orła Wałcz i jak widzimy w ostatecznej tabeli - gdyby nie to, to te drużyny zamieniłyby się miejscami. Oczywiście mówimy o sytuacji sprzed kilku kolejek, więc nie ma co mówić, że miało to jakiś bezpośredni wpływ i gdyby nie to, to Orzeł nie miałby szansy, by poprawić swój dorobek. Miałby, tak samo tę wielką szansę miał Mechanik, ale jej nie wykorzystał. Co z tego, że drużynę ciągnął Karol Jabłoński, który strzelił 39 goli w 31 meczach, zaliczył 19 asyst (licząc wywalczone rzuty karne) i miał udział przy prawie 70% bramek dla swojej drużyny. Takie coś zda się na nic, jeśli... Mechanik nie wygrał w tym sezonie czterech meczów, w których strzelał co najmniej cztery gole! - 4:5 z Polonią Płoty (było już 3:0), - 4:5 z Wieżą Postomino, - 4:4 z Leśnikiem Manowo (było już 4:0). - Walkower z Orłem Wałcz (na boisku 5:1). Naprawdę nie ma co krytykować tej drużyny, bo mimo wszystko walczyli i starali się o utrzymanie. Ale wyjmując jednego zawodnika mamy tam zespół na poziomie Polonii Płoty, który pożegnałby się z ligą pewnie jakoś na początku rundy wiosennej. Obok Orła Wałcz, w lidze utrzymały się jeszcze: Wieża Postomino, Olimp Gościno i Biali Sądów. Wieża miała w tym sezonie trochę wewnętrznych problemów, bo zarząd - choć mowa o całkiem bogatym klubie z bogatej gminy - nie kwapił się, żeby płacić im obiecane wynagrodzenia. Ale mimo wszystko piłkarze grali dla siebie i wyszło więcej niż dobrze. Cztery zwycięstwa w sześciu ostatnich meczach sprawiły, że liga została utrzymana. Teraz czas na letnie wzmocnienia, a te mają być co najmniej solidne, więc Wieża powinna w przyszłym sezonie powalczyć o coś więcej niż rozpaczliwe utrzymanie. Tym bardziej że wszystko wskazuje na to, iż w klubie pozostanie najlepszy zawodnik, Andrzej Łyszyk. Co do Olimpu Gościno - w pewnym sensie była to mała rewelacja rundy jesiennej, przede wszystkim w meczach domowych. Potem doszły klasyczne problemy z brakami kadrowymi, co skutkowało m.in. porażką u siebie 1:9 z Iną Goleniów. Ale generalnie wydaje się, że klub ani nie zagrał powyżej swoich możliwości, ani poniżej. Ot, solidny sezon i utrzymanie w trudnej lidze mimo wielu problemów. Właściwie to samo można napisać o Białych Sądów, choć oni kadrowo wydają się nieco mocniejsi. Ale też byli jedną z lepszych ekip jesienią, a potem m.in. ze względu na problemy kadrowe, zaliczyli bardzo słabą wiosnę. Właściwie otarli się o spadek, przegrywając w ostatniej kolejce z Kluczevią. A o tych spadkach zadecydowała mała tabela pomiędzy czterema drużynami: Białymi, Raselem, Mechanikiem i Regą. Rega Trzebiatów pożegnała się z ligą, teraz zapewne pożegna się z nią większość zawodników, dlatego trudno oczekiwać szybkiego powrotu. Iskierka Szczecin ma takie ambicje, ale tam wszystko zależy od siły kadry, jaką zbudują. Ciekawą sprawą jest to, co stanie się z Gryfem Kamień Pomorski. Klub szuka trenera, bo Krzysztof Kubacki wraca do Hutnika Szczecin, ale warto pamiętać, że do Kamienia Pomorskiego wpłynie spora suma z transferu Adriana Benedyczaka. Pieniędzy nie powinno tam brakować, pytanie, czy zostaną przeznaczone na walkę o powrót do IV ligi, czy może filozofia będzie inna. Spadają jeszcze oczywiście Lech Czaplinek, Polonia Płoty i Sparta Węgorzyno. Z kolei w lidze w przyszłym sezonie, który rusza już za pięć tygodni, zagrają Flota Świnoujście, Chemik Police, Gwardia Koszalin, Zefir Wyszewo, Pogoń Połczyn Zdrój, Dąb Dębno i Jeziorak Szczecin. Najmocniejsza liga od lat? Bardzo możliwe.
źródło: Norbert Skórzewski
|
|