ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
piłka nożna / IV liga
piłka nożna / IV liga -
Co dzieje się w czwartej lidze?
autor: http://ekstraklasa.org/
Nieprędko zdarzy się podobny sezon. Z taką intensywnością grania, z taką liczbą spadkowiczów, wreszcie - z tak wyrównaną tabelą, gdzie tak naprawdę na siedem kolejek przed końcem pewny swego nie jest nawet zajmujący szóste miejsce Leśnik Manowo.

Trafił się sezon wyjątkowo intensywny, ale i wyjątkowo ciekawy. Dlatego zapraszamy na przegląd najważniejszych wydarzeń, głównie z rundy wiosennej.

Wszystko powinno zacząć się zimą, a zaczęło... cztery dni przed planowanym wznowieniem rozgrywek. Dowodzony jeszcze przez Jana Bednarka Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej raz po raz zapewniał, że co jak co, ale wszystko ma zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. Kluby miały nie przejmować się tym, że - z powodów pandemicznych - odwołano najpierw pierwszą kolejkę a potem jeszcze kilka następnych. Jednak gdy przyszło co do czego, okazało się, że ZZPN tak naprawdę nie ma żadnego planu.
Stypendia? Była to kopia pomysłu kilku innych związków piłkarskich, a plan i tak nie wypalił, bo przeciwnikiem takiego rozwiązania okazały się dwa kluby: Kluczevia Stargard i Biali Sądów. Prezesowi Bednarkowi palił się grunt pod nogami, bo zbliżały się wybory, a większość czwartoligowego środowiska była na niego zdenerwowana. Czy wyszedł z tej sytuacji z twarzą? Wspomnę tylko tyle, że wykonywanie desperackich telefonów do zainteresowanych zespołów najlepszym pomysłem nie było.

Liga nie grała, czas mijał, aż w końcu nadeszła decyzja rządu. Można wychodzić na boisko. I znów okazało się, że związek działał bez ładu i składu. W ostatniej chwili - w piątek, a rozgrywki wznawiano w środę - ustalono, że nie dzielimy ligi na pół, gramy co trzy-cztery dni i w ogóle jest fajnie. No i w porządku - późno, bo późno, ale można było mówić: związek po prostu czekał do ostatniej chwili z ogłoszeniem swojej decyzji. Nic bardziej mylnego. Następnego dnia - co warto podkreślić: w sobotni wieczór - kluby otrzymały zapytanie, czy są za obecnym układem, czy może chciałyby podzielić rozgrywki na grupę mistrzowską i spadkową. Sprawa była o tyle absurdalna, że zdarzały się sytuacje typu: prezes klubu X w niedzielę nie odwiedzał skrzynki mailowej i nawet nie wiedział, że chwilę przed ligą ktoś pyta go o zdanie. Poza tym do kogoś tam wiadomość nie dotarła i zrobił się cyrk.

Kluby w większości pomysł zbojkotowały, przegłosowały tylko (jedenaście do dziesięciu), że każda drużyna może w dowolnej chwili do końca sezonu bez konsekwencji oddać walkowera. Tyle z gabinetów - koniec końców liga ruszyła.

Wydawało się, że gra co trzy dni sprawi, iż kluby z wąską kadrą odpadną w przedbiegach. Tak miało być z Kluczevią Stargard, która - szczególnie w przednich formacjach - charakteryzuje się żelaznym zestawieniem, w którym bardzo rzadko dochodzi do jakichkolwiek zmian. Show robią bracia Magnuscy, Kamil Bartoszyński czy Piotr Surma. Jak gra tam ktoś inny, to z konieczności, tak jak było przez jakiś czas z młodzieżowcem, Arturem Lechowiczem. Ostatni wszedł w Manowie, strzelił gola, nie chodzi też o to, żeby go krytykować, bo talent pewnie jakiś ma, ale widać było - chociażby w Bobolicach - że koledzy nawet zbytnio do niego nie podają. Na pewno, po zimowych ubykach, Kluczevia ma trochę problemów z młodzieżowcami, ale mimo wszystko naprawdę daje radę.

Wydawało się, że zespół złapał zadyszkę, gdy przegrał u siebie z Wieżą Postomino. Ale potem, w meczu o pierwsze miejsce, pokonał Vinetę Wolin i choć następnie popisał się sporą nieskutecznością i zremisował w Płotach z Polonią, to wciąż znajduje się w bardzo dobrej sytuacji.

Siedem kolejek do końca, a Kluczevia może jeszcze raz zremisować bez żadnych konsekwencji. Spory handicap.

Swoją drogą, bardzo często słychać było w tym sezonie w różnych klubach, że zespół ze Stargardu co prawda świetnie punktuje, ale na pewno nie chce awansować i zaraz odpuści. Jest to jeden z największych mitów tego sezonu, gdyż Kluczevia naprawdę bardzo mocno liczy na promocję wyżej. Ujmę to tak - infrastruktura tam jest, jaka jest i ten awans może pozwolić kilka kwestii zmienić. A że trudno będzie się utrzymać? Bardzo możliwe, ale próbować warto.

Kluczevię goni Vineta, która w kilku spotkaniach nie potrafiła udokumentować swojej przewagi i potraciła punkty. Tak było całkiem niedawno z Iskierką u siebie. Niewykorzystany karny, potem dwa słupki i koniec końców 0:0. Podoba sytuacja miała miejsce jesienią w Dygowie. Wówczas jeden z najsłabszych występów sędziowskich w sezonie zaliczył Hubert Nowik. Gubił się strasznie, nie odgwizdał dwóch ewidentnych rzutów karnych (co przyznał obserwator) i ogólnie nie miał swojego dnia, zresztą tak samo jak klub z Wolina. Takich spotkań można wymienić kilka: Sparta u siebie czy wyjazdy z Iskierką i Regą.

Tym samym, dokładając porażkę w Stargardzie, sytuacja Vinety bardzo mocno się skomplikowała. Nie jest to klub, który za wszelką cenę chce awansować i nie patrzy na nic więcej, ale na pewno brak promocji do trzeciej ligi byłby tam sporym rozczarowaniem.

Niżej znajdują się trzy drużyny, które w tym sezonie nie grają ani o awans, ani o utrzymanie. Mowa o Hutniku Szczecin, Inie Goleniów i MKP Szczecinek. Liga jest tak wyrównana, że każdy zespół od Leśnika Manowo w dół wciąż jest tak naprawdę zagrożony spadkiem, ale o wymienionych wcześniej klubach możemy powiedzieć, że prawie na pewno w lidze zostaną.

Wiadomo, jak zaczął i jak skończył Hutnik Krzyszofa Kubackiego. Zimą doszło do wielu roszad, ale z perspektywy szczecinian najważniejsze, że do gry wrócił najlepszy zawodnik Jakub Pożyczka, który swego czasu trochę zirytował się tym, że klub, który wówczas mu nie płacił, jednocześnie nie chciał go puścić gdzieś indziej. Długo nie trenował i nie grał, jednak jakiś czas temu wrócił i znów stanowi o sile ataku Huty. Wyniki można określić jako umiarkowane, raczej spodziewane. Tak samo w przypadku Iny, która potrafiła rozgromić Białych 7:1, Olimp 9:1, ale i przegrać u siebie z Polonią 2:3, czy pomęczyć się trochę ze Spartą Węgorzyno. Było tam kilka kontuzji, w tym najlepszego strzelca, ponadto zawodnicy - nie tylko zresztą oni, pewnie w każdym klubie pojawiają się takie głosy - narzekali na zmęczenie. Stąd kilka wyników w kratkę.

Tak samo w kratkę gra MKP Szczecinek. Nie jest jakąś wielką tajemnicą, że w klubie nie panuje sielankowa atmosfera, co w pewnym momencie - szczególnie na początku rundy wiosennej - przekładało się na wyniki. Potem było ciut lepiej, ale ostatnio zespół znów zalicza słabszą serię. Generalnie potencjał jest - piękny stadion, kilku ciekawych zawodników. Ale nie wszystko wygląda tak, jak powinno.

Niżej w tabeli znajdują się zespoły, które wciąż muszą drżeć o ligowy byt. Pierwszym z nich jest Leśnik Manowo, który zaliczył bardzo słabą rundę jesienną. Akurat, gdy klub organizacyjnie stał, i wciąż stoi, na naprawdę przyzwoitym poziomie. Zimą dokonano kilku wzmocnień, szczególnie w obronie i to po prostu wypaliło. Trzy zwycięstwa w trzech pierwszych meczach pozwoliły złapać oddech. Potem, jak to w tego typu klubach: zaczęły się problemy kadrowe. Wypadł najlepszy zawodnik, Mateusz Myśliński, rozsypała się defensywa, w pomocy również były braki i doszło do tego, że w Trzebiatowie z Regą w wyjściowej jedenastce wyszedł... trener, Kamil Chicewicz. Wtedy zespół zagrał ambitnie i mógł urwać punkty. W przeciwieństwie do katastrofalnego spotkania z Kluczevią, kiedy rywale wpakowali bezradnym gospodarzom dziesięć trafień. Ze względu na urazy zespół gra w kratkę, ale ostatnim spotkaniem znacznie przybliżył się do utrzymania. Jakub Poznański i Andrzej Wojciechowski z Rasela nie wykorzystali rzutów karnych, a w międzyczasie Konrad Romańczyk strzelił gola i Leśnik wywiózł cenne trzy punkty z trudnego terenu w Dygowie.

Co tam ciekawego niżej? Do Orła Wałcz uśmiechnęło się szczęście, bo co prawda przegrał 1:5 w Bobolicach, ale Mechanik wystawił w pierwszym składzie juniora, który nie odbył regulaminowej przerwy między meczami. Tym samym drużyna, która wydawała się jednym z kandydatów do spadku, pojawiła się w pierwszej części tabeli, co jest nagrodą za naprawdę przyzwoitą rundę. Ostatnio udało się pokonać Regę. I to strzelając gola w osłabieniu!

Z kolei - zostając przy Mechaniku - drużyna, która w pewnym momencie mogło zostać rewelacją rundy wiosennej, znacznie przybliżyła się do powrotu do okręgówki. Powód? Jeden. Kontuzja Karola Jabłońskiego, po której przyszła seria dotkliwych porażek. Ostatnio wrócił, w pojedynkę wygrał mecz z Orłem, ale co z tego, skoro skończyło się walkowerem.

Generalnie można zaryzykować stwierdzenie, że mówimy o zespole niesamowicie zależnym od jednego zawodnika. Ma to wiele minusów, szczególnie w sytuacji, gdy reszta zespołu prezentuje mizerną formę i ma problemy z dostarczaniem mu często nawet najprostszych piłek. Z tego względu trzeba powiedzieć jasno: sytuacja Mechanika jest bardzo, ale to bardzo zła. Do końca zostało sześć meczów, każdy z zespołem zainteresowanym walką o utrzymanie. Będzie bardzo, ale to bardzo ciężko.

Już w czwartek do Bobolic przyjeżdża Iskierka Szczecin, która - po masie zimowych wzmocnień - może czuć się rozczarowana swoją postawą. Naprawdę wydawało się, że to wypali. Przyszło kilku doświadczonych ligowców, nawet więcej niż się spodziewano, bo Odlanicki-Poczobut miał pójść do Sparty Węgorzyno, ale koniec końców trafił do Śmierdnicy. Udało się pokonać Hutnika, potem Regę i... przyszedł niewytłumaczalny remis z zamykającą tabelę Spartą. Od tego momentu szczecinianie wygrali tylko trzy mecze, więc czwartkowe spotkanie będzie klubowe. W razie braku zwycięstwa - spadek stanie się więcej niż prawdopodobny.

Zobaczymy, czy Iskierka przełamanie się z Mechanikiem. Ostatnio zrobił to Gryf Kamień Pomorski, który wcześniej nie potrafił wygrać siedmiu spotkań z rzędu. W niektórych meczach widać było, że większość zespołu nie zawsze dojeżdżała kondycyjnie w końcówkac, ale takie już uroki pracy z trenerem Krzysztofem Kubackim, który - delikatnie mówiąc - nie preferuje morderczych zimowych przygotowań. I tak jak w Hutniku jesienią - na początku było fajnie, były wyniki, a potem zaczęły się schody, choć wtedy też podpadł zawodnikom tym, że za wszelką cenę chciał w trakcie rundy załapać się do Floty Świnoujście (jak nie wypaliło z zostaniem pierwszym trenerem, to chciał być chociaż asystentem). Niedawno, po porażce w Sądowie w doliczonym czasie gry, strasznie zrugał w szatni stopera Przemysława Stosio, a ten nie pozostał mu dłużny. Nie ma co wyciągać z tego daleko idących wniosków, każdemu zdarza się powiedzieć coś w emocjach - niemniej na pewno sytuacja klubu z Kamienia Pomorskiego jest skomplikowana.

Co tam jeszcze ciekawego? Darłovia Darłowo przeszła na grę trójką obrońców, co w kilku przypadkach przyniosło naprawdę ciekawe rezultaty. Błękitni II Stargard stali się jedną z rewelacji rundy wiosennej, Rega Trzebiatów poprawiła grę w obronie, choć w ataku - głównie za sprawą przeciętnej formy Rutkowskiego - wciąż jest potwornie nieskuteczna. O Białych Sądów może za wiele pisał nie będę, bo po moim ostatnim tekście prezes klubu obraził się, że go tu - uwaga - pochwaliłem. Szukał mnie na meczach, wypytywał zawodników - dość zabawna sytuacja, ale raczej z kategorii pozytywnych. Może wspomnę tylko, że wiosną wszystko zaczęło się od porażki 1:7 w Goleniowie, gdzie - po bardzo ciężkich zimowych przygotowaniach - zawodnicy mieli po prostu ciężkie nogi. Długo szukali swojej formy, w pewnym momencie znaleźli się niebezpiecznie blisko strefy spadkowej, ale wydaje się, że utrzymają się dość spokojnie.

Podobnie uważam w przypadku Sokoła Karlino, który jest całkiem przyzwoity piłkarsko. Olimp Gościno będzie miał sporo problemów, bo i kadrowo nie jest tam zbyt wesoło. Tak jak w Czaplinku, gdzie coraz wyraźniej dopuszczają do siebie myśl, że za chwilę mogą pożegnać się z ligą. A co do Wieży Postomino - drużynę ciągnie Andrzej Łyszyk, jest tak jeszcze kilku ciekawych zawodników, ale głównym problemem są kwestie organizacyjne. Mówiąc wprost - w Wieży od dłuższego czasu nie płacą, zaległości są bardzo duże, a zawodnicy grają za darmo. Gmina jest bogata, klub dostaje pokaźne dotacje, a kończy się tym, że zawodnicy muszą ustalać między sobą, że po prostu grają dla siebie i nie patrzą na prezesa - nie można im odmówić ambicji, ale to patologiczna sytuacja. Myślę, że warto byłoby popytać prezesa i członków zarządu, jakim cudem do tego doprowadzili, bo to się aż w głowie nie mieści.

Na koniec warto pochwalić Polonię Płoty za ambicję. Bo choć kadrowo wyglądają jak wyglądają, to jednak potrafią się postawić i wygrać w Goleniowie, czy urwać punkty u siebie Kluczevii czy Sokołowi. A, no i trzeba zganić Spartę Węgorzyno, choć możliwe, że zrobi to za mnie prokuratura, która jakaś czas temu weszła do klubu. Okazuje się, że za gminne dotacje jednak nie można wynajmować loży VIP na walki MMA. W sumie kto by się spodziewał.
źródło: Norbert Skórzewski
 

multimedia
najnowsze multimedia





co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni marzec 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
dzisiejsze newsy
siatkówka/Ekstraklasa kobiet: 1
 
top komentarze
newsy:
mecze:
22 » Korona Człopa-Gavia Cho »
12 » Orzeł Łubowo-Wrzos Born »
12 » Dąb Dębno-Kasta Szczeci »
12 » Gwardia Koszalin-MKP Sz »
11 » GKS Manowo-Iskra Białog »
10 » Orzeł Bierzwnik-Lech Cz »
9 » Unia Dolice-Chemik Poli »
9 » Orzeł Wałcz-Perła URB D »
9 » Morzycko Moryń-Dąb Dębn »
8 » Kłos Pełczyce-Pogoń Bar »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 3
statystyki portalu
• drużyn: 3129
• imprez: 151633
• newsów: 78057
• użytkowników: 81033
• komentarzy: 1171934
• zdjęć: 892748
• relacji: 40576
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies