Dziwny to jest sezon i to nie tylko z powodu koronawirusa. Niby rozgrywki toczą się mniej więcej według planu, ale wyniki padają cokolwiek dziwne. Poszczególne zespoły, nawet te najsilniejsze, mają problemy z utrzymaniem przez dłuższy czas dobrej formy. Takie firmy jak fortuna bukmacher pozwalają grać na niespodziankach. Dzięki temu najprawdopodobniej tabela na koniec sezonu będzie zaskakująca.
W Ekstraklasie powoli mamy pierwsze rozstrzygnięcia. Pod koniec kwietnia okazało się, że tytuł Mistrzowski przypadnie warszawskiej Legii, mimo tego, że Wojskowi nie zagrali wielkiego sezonu. Kilka razy w rozgrywkach fatalnie się wyłożyli i potracili punkty z outsiderami z Bielska-Białej czy Mielca. Kibice stołecznego klubu mają też w pamięci bardzo słaby występ w Europejskich Pucharach. Za plecami zawodników Czesława Michniewicza usadowili się gracze Pogoni Szczecin. Niby każdy słyszał o dobrej atmosferze, o ciekawie budowanym zespole, cierpliwym prezesie. Kto jednak przed sezonem postawiłby na to, że to właśnie Portowcy będą walczyć o wicemistrzostwo? Na najniższym stopniu podium Raków. Drużyna bez stadionu, bez wielkich wzmocnień, ale z charyzmatycznym szkoleniowcem i ponoć planem na kilka lat do przodu. Mimo opłakanej sytuacji infrastrukturalnej, którą nie do końca poprawi nowy stadion, to właśnie zespół Marka Papszuna stawia się jako wzór. Trudno się z tym nie zgodzić, bo przecież Raków to także obecny finalista Pucharu Polski. Dalej jest jeszcze ciekawiej. Po 27. kolejce na czwartym miejscu jest beniaminek z Poznania. To co wyrabia Warta w tym sezonie mało komu mieści się w głowie. Zieloni mieli się rozpaczliwie bić o utrzymanie, a tymczasem bardzo spokojnie kompletują ligowe punkty. Niby przegrali oba mecze derbowe z Lechem, niby nie mają stadionu, ale grają swoje. Czyli mamy kolejny przykład, że sukces niekoniecznie budują pieniądze i wielkie stadiony. Wystarczy dobry trener, prezes z wizją i dobra atmosfera w zespole. Tak niewiele, a jednak rzadko się zdarza na naszym podwórku. Swoje szanse nadal ma Zagłębie Lubin, które po cichu ciuła ligowe punkty, a do składu powoli wskakują kolejni, ciekawi zawodnicy. Niewiele się mówi także o Lechii Gdańsk, ale Piotr Stokowiec przeszedł przez ten sezon całkiem suchą nogą, bez jakiś większych wpadek czy sensacji. We Wrocławiu zaś postanowiono dokonać zmiany na stanowisku trenera. Stery powierzono Jackowi Magierze, który jak mało kto w naszym kraju potrafi pracować z młodymi, zdolnymi zawodnikami. A tych we Wrocławiu mają ponoć całkiem sporo i jak pokazały ostatnie tygodnie - wpuszczanie młodzieży wcale nie musi oznaczać spadku jakości gry. Na koniec szósty w tabeli Piast Gliwice, czyli absolutny fenomen. Kto pamięta jeszcze, że ten zespół miał punkt po siedmiu kolejkach, a pierwsze zwycięstwo zanotował dopiero na początku listopada. W normalnych warunkach Waldemarowi Fornalikowi pokazano by drzwi. Tymczasem prezesi w Gliwicach pamiętają ile ten szkoleniowiec zrobił dla klubu i z jakich opałów był w stanie już się wydostać. Zaufanie przyniosło efekty i Piast znowu prezentuje się całkiem nieźle, a na czołowego napastnika ligi wyrasta odmieniony przez Fornalika Jakub Świerczok. W czołówce brakuje przede wszystkim Lecha. Na pewno więcej obiecywano sobie po Wiśle Kraków, a katastrofalnie prezentuje się Cracovia. Czy więc czekają nas nowe czasy nowych zespołów, czy to tylko chwilowa zmiana?
źródło: artykuł sponsorowany
|
|