W 5. kolejce II ligi w grupie 2. MKS Kusy Szczecin podejmował MKS Brodnicę. Nie obyło się bez emocji, bo w pewnym momencie miejscowe przegrywały 16:18. Wydawało się, że druga porażka z rzędu zaczyna zaglądać im w oczy. Ale w porę gospodynie odzyskały wigor i ostatecznie bardzo pewnie pokonały przeciwniczki (34:27). Na pochwałę zasługiwała przede wszystkim obrona, ale także umiejętności indywidualne. Najwięcej trafień dla Kusego zdobyła Wiktoria Stefaniak. Więcej w relacji poniżej.
Ekipa z Brodnicy od samego początku nastawiła się na odcinanie od rozegrania Wiktorii Stefaniak. Wysunięta defensywa sprawiała, że więcej miejsca było w pierwszej linii, z czym akurat zawodniczki Kusego całkiem nieźle sobie radziły. Inna sprawa, że przyjezdne raz po raz marnowały doskonałe okazje, jak choćby ta w kontrze w 9. minucie rywalizacji. Dominika Peda zbiła piłkę na poprzeczkę. Niemniej jednak, nie można było powiedzieć, żeby brodniczanki jakoś wyraźnie odstawały do gospodyń. No może za wyjątkiem dochodzenia do pozycji rzutowych i samej jakości rzutów.
Kusy dzięki doskonałej postawie w obronie mógł zbudować sobie naprawdę solidną przewagę. Jak to jednak bywa, młodość to też brak doświadczenia, więc nie każda akcja i nie każda piłka znajdowała właściwego adresata. Mimo wszystko trenerki szczecinianek mogły być zadowolone. Te błędy nie miały bowiem specjalnego przełożenia na wynik. Ale co się odwlecze, to nie uciecze, bo potencjał ofensywny ekipy z Grodu Gryfa był nadto widoczny. W 23. minucie tablica świetlna wskazała stan 13:6. Niestety, do przerwy dystans stopniał do 3 „oczek” i akurat za to należało miejscowe trochę zganić. Po zmianie stron płynna gra została zastąpiona przez chaos. Dotyczyło to obu zespołów. Szczecinianki jednak znacznie dłużej nie mogły wejść na właściwe tory. W efekcie MKS po rzucie z koła Karoliny Glasy najpierw wyrównał (14:14) a w 39. minucie za sprawą akcji skrzydłowej Katarzyny Guttmann wyszedł na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie 16:15. Zwycięstwo wyraźnie zaczynało uciekać liderowi rozgrywek. Defensywa nie była już tak szczelna, jak przed przerwą. Czasem jednak gospodyniom pomagało szczęście lub… Daria Mocarz. Co ciekawe, po przerwie na żądanie dla trenera Roberta Bejgiera do głosu zaczęły dochodzić… szczecinianki. Przypomniały o sobie Stefaniak i Dominika Roszkiewicz. Ta pierwsza nie dość, że często rzucała, to jeszcze dokładała kapitalne asysty. Na 10 minut przed końcem wynik ze stanu 16:18 zmienił się na 27:22. Tego Kusy nie miał prawa już przegrać. Tym bardziej, że przyjezdne płaciły za wysoko ustawioną obronę dużym ubytkiem sił. Kusy wygrał pewnie i odbudował się po przegranej w Lubiczu.
źródło: własne
|
|