ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
Dwadzieścia jeden zespołów. Kilka drużyn walczących o awans. Cztery, pięć, sześć a może nawet i siedem miejsc spadkowych. Nietypowy sezon czwartej ligi rozgrywa się na naszych oczach, więc i nietypowe bywają rozstrzygnięcia. Nierzadko drużyny ze sporymi aspiracjami i jeszcze większymi nakładami finansowymi ustępują ekipom, które w pierwszej kolejności myślą, jak tu przeżyć następne pół roku. Jedno jest pewne - czwarta liga w obecnym sezonie dostarcza sporo emocji, a skoro zbliża się końcówka rundy jesiennej, warto przygotować pierwsze podsumowanie. Zapraszamy!

Początek sezonu zwiastował, że w walce o awans nie czeka nas zbyt wiele emocji. Hutnik Szczecin wygrał dziewięć spotkań z rzędu i odjechał rywalom na co najmniej kilka długości. Mniej więcej wtedy coraz głośniej zaczęło się robić o potencjalnym odejściu trenera Krzysztofa Kubackiego do Floty Świnoujście. Temat był bardzo poważny, co prawda pierwszym wyborem klubu z Wyspy Uznam od początku do końca wydawał się Łukasz Borgel, niemniej - Kubacki był bardzo otwarty na tę propozycję i z wielką chęcią zmieniłby pracodawcę. Do zmiany nie doszło, za to zmieniły się wyniki jego drużyny - nagle Hutnik wygrał zaledwie jeden z dziewięciu meczów, przegrał nawet z młodymi zawodnikami Błękitnych Stargard i spadł na drugie miejsce w tabeli, a już za tydzień jedzie na boisko lidera. Przyczyny takiego stanu rzeczy?
Na pewno osłabienia kadrowe, bo co by nie mówić o szczecinianach to pierwszy skład mają solidny, ale gdy wypada jeden czy drugi zawodnik (albo sześciu, jak w Karlinie), to robią się problemy. Na domiar złego Jakub Pożyczka, bezapelacyjnie najlepszy zawodnik drużyny, został zawieszony na pięć spotkań. W tle pojawiają się głosy o tym, że Hutnik - najzwyczajniej w świecie - nie chce awansować ze względu na trzecioligowe koszty. Z tymi głosami na razie się wstrzymajmy, wiadomo - jest jeszcze trochę czasu, najbliższy mecz w Wolinie z Vinetą pokaże sporo.

Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że pewne rzeczy skomplikowała - nazwijmy to - otwartość trenera do zmiany pracodawcy i zostawienia drużyny w trakcie sezonu.

Tym samym wiele wskazuje na to, że realnie o awans powalczą dwa inne zespoły - Vineta Wolin i Kluczevia Stargard.

Wolinianie przed sezonem ściągnęli między innymi Marka Niewiadę, który okazał się świetnym wzmocnieniem, idealnie kontrastującym z pozostałą częścią drużyny, którą w większości stanowią młodzi zawodnicy. Nierzadko zdarzało się, że w pierwszym składzie wychodziło nawet sześciu czy siedmiu młodzieżowców, a to - biorąc pod uwagę aspiracje klubu - naprawdę coś. Oczywiście, w składzie znajduje się kilku ogranych, doświadczonych piłkarzy, ale koniec końców wydaje się, że mowa o bardzo dobrze zbilansowanej drużynie. Dość ciekawie kontrastuje to z tworami typu Sparta Węgorzyno czy Rasel Dygowo - o nich za moment - które sięgają wyłącznie po armię zaciężną, oferując swoim piłkarzom nawet po 1500 i więcej i... znajdują się w strefie spadkowej lub jej okolicach.

Ale wracając do Vinety - wolinianie bardzo mocno stawiają na szkolenie, obecnie walczą o ligę makroregionalną juniorów starszych, a przyszłych piłkarzy szukają nawet w lokalnych podstawówkach. Niewiele w tym wszystkim przypadku, zawodnicy raz po raz przebijają się do pierwszej drużyny i gołym okiem widać, że mają konkretny pomysł na grę. Przede wszystkim piłką, po ziemi. Dlatego tak ciekawe było ostatnie starcie w Szczecinku, bo miejscowy MKP również prezentuje podobny styl. Mecz był bardzo wyrównany, Vineta doprowadziła do remisu w doliczonym czasie gry z rzutu karnego, ale koniec końców zgarnęła cenny punkt, wcześniej wygrywając pięć spotkań z rzędu.

Oczywiście nie wszystko funkcjonuje idealnie, bardzo często zawodzi skuteczność, co najlepiej zilustrował mecz z Iskierką Szczecin, gdzie mimo wielu świetnych sytuacji udało się wywieść tylko punkt. W ogóle gra na wyjazdach to nie była silna strona tej drużyny, ale ostatnio udało się wygrać w Postominie, Czaplinku i urwać punkt w Szczecinku. To nie były łatwe spotkania, ale dopiero po czasie będzie można ocenić, czy i w tej kwestii zrobiono postęp.

Głównym konkurentem Vinety, jak już zostało powiedziane, wydaje się Kluczevia Stargard. W bezpośrednim meczu w Wolinie goście przegrali 1:2, ale obie bramki stracili w doliczonym czasie gry. To był pierwszy rywal w tym sezonie, który wyszedł na Vinetę wysokim pressingiem, do czego tamten zespół nie był jeszcze najwyraźniej przygotowany. Punktów nie udało się zdobyć, ale ostatnie mecze - szczególnie remis z Hutnikiem i wygrana w Goleniowie z Iną - potwierdzają, że mówimy o bardzo, bardzo solidnej drużynie. Siedem zwycięstw w ośmiu meczach pokazuje wiele. Bolą trochę wpadki z początku sezonu i porażki na własnym obiekcie z Raselem Dygowo i Mechanikiem Bobolice, niemniej dzięki bardzo dobrej postawie sprawa awansu jest otwarta.

Pytanie tylko, jakie są aspiracje Kluczevii i czy ewentualny awans będzie w ogóle rozważany. Czas pokaże.

Z kolei po domowym remisie z Orłem Wałcz i porażce z Kluczevią Stargard, maleją szanse na awans Iny Goleniów. To bardzo solidny, czwartoligowy klub, który zawsze plasuje się w czołówce, ale to tyle. W tym sezonie zaliczyli totalny falstart - bez punktu w trzech pierwszych meczach - i tych oczek na pewno będzie brakować.

Dalej plasują się Sokół Karlino, Lech Czaplinek, Olimp Gościno i MKP Szczecinek. Biorąc pod uwagę potencjał, najbardziej zawodzi MKP, które posiada bardzo solidną kadrę, ale często po prostu czegoś brakuje, a niektóre porażki trudno wytłumaczyć. Sokół, wzmocniony przede wszystkim Leszkiem Pazdurem, podniósł się po poprzednim sezonie i punktuje solidnie, choć nie milkną narzekania zawodników na Mirosława Skórkę, który preferuje - nazwijmy to - dość archaiczny styl prowadzenia drużyny i różnej maści analiz. Przykład - przed meczem z Vinetą Wolin rozmawiał przez telefon ze znajomym i pytał, jak wygląda Vineta, na jakiej pozycji gra Niewiada i na kogo tam uważać. To było około 11:00 na stadionie w Manowie, potem Sokół pojechał do Wolina i przyjął szóstkę. Ale nic dziwnego, skoro Vineta miała ich rozpracowanych, oglądali ich wszystkie ostatnie mecze, ćwiczyli pewne warianty na treningach. Skórka tego nie zrobił i jak widać, jeden telefon nie wystarczył.

Lech Czaplinek, jeden z biedniejszych klubów w stawce, który jeszcze w zeszłym sezonie dostawał od miasta zaledwie 60 tysięcy złotych i bazował głównie na małych sponsorach, radzi sobie nadzwyczaj przyzwoicie. Jest tam kilku ciekawych graczy, na czele z Jakubem Kuzko. 18-letnim ofensywnym zawodnikiem ze świetnymi warunkami fizycznymi. To na nim opiera się ofensywa Lecha, a osiem zdobytych bramek w tym sezonie mówi całkiem sporo. Pewnie zimą zmieni klub, wtedy Lech będzie miał naprawdę dużą dziurę do załatania.

Został jeszcze Olimp Gościno - po nieudanym poprzednim sezonie to znów bardzo solidny czwartoligowiec, któremu raczej nie grozi spadek. Zresztą tak samo jak Białym Sądów, czyli beniaminkowi z bardzo dużymi aspiracjami. Jest tam kilku ciekawych zawodników, na czele z Sebastianem Inczewskim, ale przede wszystkim klub ma zamożnego właściciela, który chce wykładać swoje pieniądze na lokalną piłkę. I w sytuacji pandemii, gdzie nie wiemy, czy niektórym klubom bazującym na miejskich dotacjach nie zostaną ucięte środki (być może nawet znacznie), taki ktoś jest na wagę złota. Jego firmy - a jest właścicielem dużego gospodarstwa rolnego - kryzys za bardzo nie dotknie. - W Sądowie stawiamy na projekt długofalowy. A z tego co wróbelki ćwierkają, w najbliższym czasie w klubie ma być jeszcze lepiej. Rozwijamy się, choć przez pierwsze cztery lata większość wieściła nam szybki upadek. Wiadomo, że przemawiała przez nich zazdrość, przede wszystkim ze względu na stabilizację finansową - mówią osoby związane z klubem.

Klubem, który zajmuje dziewiąte miejsce i trudno nazwać tę pozycję rozczarowaniem. Jednak jego sąsiad w tabeli, Darłovia Darłowo, znajduje się na przeciwnym biegunie. W zeszłym sezonie, jako beniaminek, darłowianie zaskoczyli wszystkich. Wiktor Sawicki strzelał gola za golem, cała drużyna grała naprawdę efektownie, a mecz z Hutnikiem Szczecin był jednym z najlepszych w ostatnich latach. Jednak obecny sezon, który zaczął się najlepiej jak tylko mógł, od zwycięstwa w ważnym lokalnie meczu z Raselem w Dygowie, potoczył się nie tak jak zakładano. Nagle pojawiło się wiele remisów, kilka porażek czy siedem spotkań bez zwycięstwa na własnym stadionie. Przyczyn było wiele, na czele z plagą kontuzji i absencji. Dość powiedzieć, że w Manowie z Leśnikiem Sawicki grał z kontuzją, co było widać dość wyraźnie. To wszystko spowodowało, że - przynajmniej na razie - po solidnej, grającej piłką drużynie zostały wspomnienia. Choć może ostatnie zwycięstwo z Orłem Wałcz i tym samym przełamanie domowej niemocy podziała pozytywnie na drużynę.

W międzyczasie pewnej wypowiedzi w lokalnych mediach (sławnonaszemiasto) udzielił prezes Darłovii, Waldemar Śmigielski.

- Treningi raz są, a raz nie ma. Tak samo z meczami. Uważam, że sytuacja dojrzała do tego, że władze ZZPN powinny podjąć decyzję o przerwaniu rozgrywek w ligach od IV w dół. Taka szarpane rozgrywki nikomu nie służą i dodatkowo narażają zawodników na zakażenia. Sądzę, że należy rozważyć nawet anulowanie części kolejek już rozegranych w, których mecze odwołano. To dlatego, że kalendarz ligowy jest tak napęczniały, że nie ma kiedy już rozgrywać zaległych spotkań. Pamiętajmy, że w IV lidze i niższych nikt nie żyje z futbolu, a dzieli go z obowiązkami rodzinnymi i pracą zawodową.

W skrócie - prezes, który jest tak zaangażowany w życie klubu, że ostatni raz pojawił się na stadionie w sierpniu, przyznał, że w sumie fajnie, iż sobie tak gramy i nic nikomu się nie dzieje, ale najlepiej przerwać rozgrywki tu i teraz (czytaj: nie wypłacać zawodnikom pensji, czyli trochę sobie oszczędzić) i jeszcze odwołać kolejki, gdzie na przykład nie rozegrano jednego czy drugiego meczu. Trzeba przyznać: oryginalne. Nierzadko można odnieść wrażenie, że dla części osób zarządzających futbolem w niskich ligach najlepiej byłoby nie grać i losować miejsce w tabeli.

Na szczęście nie dla wszystkich, większość jest za grą. Choć zdarzają się prawdziwki jak prezes Sparty Węgorzyno, który szukał rozwiązania, jak tu przełożyć mecz z Olimpem Gościno i wytłumaczyć się koronawirusem, bo nie ma składu.

Ostatecznie plan się nie powiódł, za to tydzień później - gdy część zawodników miała kontuzje, część była w wojsku itd. - zdołał przełożyć mecz z Darłovią. Oczywiście mówiąc, że to przez zarażenie koronawirusem u zawodników. No, ale skoro ZZPN nic z tym nie robi i udaje, że wszystko jest w porządku to takie sytuacje będą zdarzać się coraz częściej.

Sparta Węgorzyno to w ogóle ciekawy klub, zostańmy przy nich, mimo że zamykają tabelę . Płacą zawodnikom spore sumy, a wyników nie ma za grosz. - Kilku zawodników dostaje po 1500 złotych, a nic nie gramy. Ale co się dziwić? Jacyś ludzie, którzy nigdy prosto piłki nie kopnęli na poziomie seniorskim i zagrali kilka meczów w juniorach dostają po 600 złotych plus premie. Jeszcze gramy sto kilometrów od Węgorzyna, na jakimś kartoflisku. W Węgorzynie mieli robić boisko, ale nie robią, więc rezerwy i juniorzy grają u siebie, a my w jakimś Daleszewie pod Gryfinem. Tu nigdy nic nie funkcjonowało dobrze, na pewno nie w czwartej lidze. Nie zliczę, ile razy oszukali mnie na pieniądze. Jesteś kontuzjowany - zero odzewu ze strony prezesa. Nigdy nie był w szatni po meczu. Nigdy nie postawił kraty browara. Nic. Żadnego kontaktu z zawodnikami poza wypłatami, jak akurat są. To jest wszystko dziwne - przyznaje jeden z zawodników Sparty Węgorzyno.

Jak widać - trudno, żeby tam kiedyś było normalnie. A wszystko wskazuje na to, że skończy się spadkiem.

Ale wracając do czysto boiskowych wydarzeń - dalej, za Darłovią, jest Rega Trzebiatów, która ma swoje problemy, głównie finansowe, ale radzi sobie jako tako. Bez szału. Z kolei Mechanik Bobolice wygląda naprawdę solidnie, choć przed sezonem wielu wskazywało ten zespół jako głównego kandydata do spadku. Z jednej strony nic dziwnego - jakoś w czerwcu czy lipcu czołowy zawodnik, Seweryn Fijołek, spotkał się z prezesem i powiedział, że albo ten ściąga trzech jego znajomych (żeby nie było: bardzo dobrych zawodników, między innymi Leszka Pazdura), albo on odchodzi, bo to bezsensu jeździć po dwieście kilometrów i przegrywać mecz za meczem. Nie dogadali się, Fijołek odszedł do Zefira Wyszewo, co jest sporym osłabieniem, ale w międzyczasie do klubu trafił Karol Jabłoński z Błękitnych Stargard, który jest zarówno liderem klasyfikacji strzelców, jak i zapewne najlepszym zawodnikiem w tej lidze. Dzięki niemu i zaangażowaniu pozostałych, Mechanik ma spore szanse na utrzymanie, choć początek sezonu - cztery porażki w pięciu meczach - zwiastował co innego. Ale potem przyszedł remis z Darłovią i seria czterech zwycięstw z rzędu. Następnie trzy porażki, ale ostatnio udało się znów odbić - 3:0 z Gryfem Kamień Pomorski u siebie i efektowne 5:1 w Szczecinie z Iskierką.

Pod Mechanikiem znajduje się Orzeł Wałcz, który - trzeba przyznać - punktuje ponad stan. Drużyna ma lepsze momenty, ale generalnie wygląda topornie, co najlepiej zilustrowała porażka z Darłovią 0:4. Jednak wcześniej udało się pokonać Hutnika, urwać punkt Inie czy wygrać w Postominie, mimo że dwóch zawodników było zawieszonych za kartki. Wyniki mimo wszystko należy docenić.

Niżej znajduje się jedno z największych rozczarowań sezonu - Leśnik Manowo. Tak naprawdę trudno powiedzieć, dlaczego drużyna zaliczyła falstart. Finansowo zgadza się tam wszystko, wypłaty są na czas i generalnie jest spokój. Trener jest bardzo dobry, chwali go większość zawodników. Piłkarze również wyglądają solidnie: na czele z Mateuszem Myślińskim, ale jest tam wielu doświadczonych, ogranych ligowców. Konrad Romańczyk, Łukasz Szymański, Mateusz Czaja, Damian Więckowski i kilku innych. A jednak czegoś brakuje. Ostatnio udało się wygrać po 3:0 z Sokołem Karlino i Raselem Dygowo, potem przyszła wkalkulowana porażka z Vinetą w Wolinie, a następnie u siebie z osłabionym Gryfem Kamień Pomorski padł remis 2:2. Rywale zagrali dwoma 16-latkami w jedenastce, brakowało pięciu piłkarzy z pierwszego składu, część graczy była zamknięta dwa tygodnie w domu na kwarantannie, generalnie - problem za problemem. A jednak Leśnik nie dał rady. Jego zawodnicy wyglądali, jakby jeszcze się nie obudzili, mieli problemy z przyjęciem czy prostym podaniem i koniec końców nie oddalili się zbytnio od strefy spadkowej. A przecież przed sezonem zakładano, że zajmą miejsce w pierwszej połowie tabeli. Oczywiście, jest tam trochę problemów kadrowych, w Stargardzie w pole z ławki musiał wejść bramkarz, brakuje stopera, Czaja często musi grać na boku obrony, mimo że ostatnio zupełnie tam sobie nie radzi, a zdecydowanie lepiej wygląda w pomocy. Ale ostatecznie wyniki powinny być lepsze, a tak cały czas trzeba drżeć o utrzymanie.

Jeszcze niżej niż Leśnik znajduje się Wieża Postomino i tutaj trudno określić, czy mowa o rozczarowaniu. Z jednej strony to beniaminek, z drugiej - nakłady finansowe są spore, pewnie można porównać ich do Białych Sądów. Gra tam wielu doświadczonych i ogranych w trzeciej czy czwartej lidze zawodników, a po przyzwoitym początku sezonu Wieża wygrała tylko jedno z dziewięciu spotkań. Ostatnio zremisowała z Polonią Płoty, ale szczerze mówiąc, równie dobrze mogła skończyć bez punktów, bo goście mieli stuprocentową sytuację w samej końcówce.

Nie da się ukryć - spadek byłby katastrofą i totalnym rozczarowaniem, bo liczono na znacznie więcej. Generalnie drużyna z Postomina boryka się z wieloma problemami. Już mecz z Polonią Płoty zagrała awansem i gdyby nie to spotkanie, to Wieża przez ponad miesiąc (od 24 października do 28 listopada) nie rozegrałaby żadnego meczu. Wszystko przez wykryte przypadki koronawirusa w zespołach rywali.

Ale liga jest długa, wszystko można jeszcze naprawić. Na pewno zespół ma problem ze strzelaniem bramek, brakuje im typowej dziewiątki i właśnie takiego zawodnika zarząd i trener będą w pierwszej kolejności poszukiwać zimą.

Co tam jeszcze ciekawego? Po przyzwoitym starcie i kilku fatalnych rezultatach przełamała się Polonia Płoty, zdecydowanie najsłabszy piłkarsko zespół czwartej ligi A że zimą trudno będzie utrzymać najlepszego strzelca, Kamila Lewandowskiego, to pozostanie na tym poziomie rozgrywkowym wydaje się mało realne. Podobnie w przypadku Sparty Węgorzyno, Iskierki Szczecin czy rezerw Błękitnych Stargard. Spore problemy finansowe ma Gryf Kamień Pomorski i tej drużynie również nie będzie łatwo.

Zostaje jeszcze Rasel Dygowo. I tu sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Nakłady finansowe są spore, jeden z zawodników zarabia 2000 złotych miesięcznie, pozostali również za darmo nie grają. Ale choć należy docenić, co w klubie robi prezes Andrzej Wojciechowski, bez którego pewnie zespół zniknąłby z czwartoligowej mapy, to nie da się ukryć: nie jest normalną sytuacją, że drużyna nie ma trenera z prawdziwego zdarzenia, a w tygodniu prawie nie trenuje (lub w ogóle nie trenuje). Oczywiście prezes może być zrażony po tym, co wyprawiał ostatni trener, czyli Dariusz Szperlak (-Po trenerze została w klubie spalona ziemia, to trochę zraziło wszystkich wokół. Trudno wskazać kogokolwiek, kto doceniłby jego warsztat - przyznaje jeden z zawodników Rasela), ale jak widać trudno funkcjonować bez szkoleniowca. Nazwiska są, Poznański, Bień, Załoga, Duwe, Włodarczyk i kilku innych to zawodnicy, którzy powinni walczyć o czołowe lokaty w tej lidze. Ale może w klubie z takimi małymi aspiracjami jest im wygodnie?

Przypomnijmy - spadają co najmniej cztery drużyny, jeśli zleci Chemik to pięć, jeśli zleci Gwardia to sześć, a jeśli i Chemik, i Gwardia i jeszcze Flota, to siedem. Walka o utrzymanie będzie bardzo zacięta. Zresztą tak samo jak i o awans

NORBERT SKÓRZEWSKI
 

multimedia
najnowsze multimedia





co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni marzec 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
dzisiejsze newsy
 
top komentarze
newsy:
2 » Frankowski: Upadek Chem »
mecze:
24 » Błękitni II Stargard-Gw »
21 » Ina Recz-Kłos Pełczyce
20 » Korona Kielce-Pogoń Szc »
12 » Kłos Pełczyce-Pogoń Bar »
10 » Drawa Drawsko Pom.-Olim »
10 » Chemik Police-Darłovia  »
10 » Zieloni Zielin-Kłos Kam »
9 » Iskra Białogard-Astra U »
9 » Mechanik Bobolice-Ina G »
8 » Bałtyk Koszalin-Iskierk »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 1
andrzeja3
gości: 4
statystyki portalu
• drużyn: 3129
• imprez: 151610
• newsów: 78040
• użytkowników: 81018
• komentarzy: 1171489
• zdjęć: 891924
• relacji: 40567
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies