Kapitalne spotkanie rozegrała Sandra Spa Pogoń Szczecin w Tarnowie. Portowcy wygrali, ba, rozbili wręcz gospodarzy aż 31:19, ale swoją wyższość udokumentowali bardziej po zmianie stron. Drugą połowę zwyciężyli bowiem aż 18:10. Dzięki temu triumfowi szczypiorniści z Grodu Gryfa doskoczyli do ścisłej czołówki. Po 4 seriach gier, choć ta była 5. kolejką, awansowali już na 3. lokatę. Na największe brawa zasłużył Anton Terekhof (na zdjęciu w czerwonej koszulce). Bronił ze skutecznością 51 procent.
Od pierwszego gwizdka bardzo aktywny na prawej flance był Rennosuke Tokuda. Jego rzuty dobrze odczytywał jednak Anton Terekhof. Trzeba dodać, że bramkarz gości w tamtym fragmencie meczu był niezwykle precyzyjny w swoich interwencjach. Przez 9 minut dał się pokonać zaledwie 2 razy. Szczecinianie skorzystali z obron Ukraińca i wypracowali sobie całkiem niezłą przewagę (1:4). Potem coś się w zacięło w ich poczynaniach ofensywnych. Swoje zrobił Patryk Małecki. Jeszcze przed kwadransem odbijał rzuty z ponad 40-procentową skutecznością.
Pogoń płaciła cenę za nieco bardziej agresywną obronę. Przez 22 minuty sędziowie aż 4-krotnie upominali graczy Rafała Białego (2 razy karę w krótkim czasie otrzymał Łukasz Gierak). Przy drugiej interwencji rozgrywającego przyjezdnych arbitrzy nie popełniliby jednak błędu, gdyby pozwolili gospodarzom dokończyć akcję. Ostatecznie końcówka przed przerwą należała do siódemki z Pomorza Zachodniego. Jeśli nie trafia się kontry sam na sam, to trudno myśleć o sukcesie w tych zawodach. A gdyby nie faul ofensywny Pawła Krupy w ostatnich sekundach (nieuznana bramka Dawida Krysiaka), tarnowianie mogli zejść do szatni ze stratą nawet 5 'oczek'. W drugą część znacznie lepiej weszła Pogoń. W przerwie trafnej odpowiedzi w wywiadzie dla TVP Sport udzielił Łukasz Kużdeba. Oceniając występ Grupy Azoty stwierdził, że to jego drużyna wyglądała, jakby cały dzień przed meczem spędziła w autobusie. Rzeczywiście, coś w tym było. W 40. minucie było już bowiem 11:19. Naprawdę dobre wejście zanotował Mateusz Zaremba, ale jeszcze lepiej prezentował się wspomniany wcześniej Gierak. Jego asysty mogły budzić podziw. Szkoda, że nie zawsze mogły zostać zapisane na jego konto (przez pomyłki kolegów). Przed ostatnim kwadransem spotkanie właściwie było rozstrzygnięte. Gdy ma się bowiem zaliczkę w postaci aż 10 trafień (22:12) i między słupkami tak skutecznego bramkarza (57 proc. obron Terekhofa w 45. minucie), nie mogło być inaczej. Portowcy musieliby stracić wszelkie atuty, by pozwolić sobie na jakąś 'nerwówkę'. Nic takiego nie nastąpiło. A Biały zaczął zmieniać skład. Na prawym skrzydle pokazał się choćby Patryk Krok. Trener Patrik Liljestrand starał się jeszcze wpłynąć na zespół, ale widać było, że i jego wiara była już żadna.
źródło: własne/WP SportoweFakty
|
|