ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
piłka nożna / III liga
piłka nożna / III liga -
Drożdżal: Sytuacja Gwardii nie zapowiada się kolorowo
Łukasz Drożdżal jest idealnym przykładem na to, jak bardzo zaskakująca, często okraszona przypadkowością i brakiem stabilizacji może być przygoda trenerska. Szkoleniowiec Gwardii Koszalin doszedł do miejsca, w którym znajduje się obecnie dzięki ciężkiej pracy i nauce, choć w jego historii nie zabrakło również zaskakujących splotów okoliczności. W rozmowie z nami trener drużyny z ulicy Fałata tłumaczy, jak to się stało, że to właśnie jemu powierzono wymagające zadanie utrzymania Koszalinian w trzeciej lidze, oraz opowiada o problemach, z jakimi w obliczu ogromnych kłopotów finansowych klubu boryka się zarówno on, jak i jego zespół.

Powiedzenie z filmu „Forrest Gump”, że „życie jest jak pudełko czekoladek: nigdy nie wiesz, na co trafisz” idealnie pokazuje pana ostatnie kilka miesięcy na płaszczyźnie trenerskiej. Pod koniec czerwca zgodził się pan z konieczności zastąpić w ostatnim meczu Wojciecha Polakowskiego, a potem w połowie letniego okresu przygotowawczego zastąpił go pan na stałe. Los potrafi płatać figle, prawda?
- Na wiosnę (runda wiosenna sezonu 2018/19 - przyp. red.) jako trener juniorów młodszych miałem okazję poprowadzić chłopaków w meczu, który odbył się w Kołobrzegu. Wówczas nasz kierownik powiedział: „Łukasz, ty jeszcze tu kiedyś wrócisz, ale jako trener seniorów”.
Jak się okazało, miał rację, gdyż - tak jak pan wspomniał - zamieszanie z możliwością bycia szkoleniowcem Gwardii przez trenera Polakowskiego spowodowało, że poproszono mnie o jego zastępstwo. Oczywiście zgodziłem się, gdyż jestem związany z klubem od wielu lat. Po tym spotkaniu, które przegraliśmy różnicą aż sześciu bramek, dostałem od trenera Polakowskiego propozycję objęcia funkcji drugiego szkoleniowca. Dla mnie to było duże wyróżnienie, mimo że kiedyś prowadziłem zespół przez krótki okres jako główny trener. Niestety aspekty prawne zaważyły na tym, że Wojciech Polakowski nie otrzymał licencji. Prezes, ze względów finansowych, nie miał dużego pola manewru i tak o to, od biedy, Łukasz Drożdżal został trenerem Gwardii Koszalin. Aczkolwiek włodarze klubu zawsze darzyli mnie szacunkiem i cenili mój warsztat trenerski.

Zdecydowałby się pan na przyjęcie tej propozycji, gdyby nie fakt, że jest pan mocno związany z klubem, wręcz przywiązany do niego?
- Pasją do futbolu zaraził mnie mój tata. Wprawdzie pochodzę z Biesiekierza, ale Gwardia jest moim piłkarski domem. Czuję silną więź z tym klubem, więc długo się nie zastanawiałem.

Wyżej opisane przez pana zamieszanie na ławce trenerskiej znakomicie odzwierciedla to, jak obecnie wygląda byt, a raczej wegetacja klubu. Ogromne problemy finansowe, skład złożony w większości z juniorów i młodzieżowców, oraz sam stadion i infrastruktura sprawiają, że w mojej opinii dzisiejszą Gwardie najtrafniej określa słowo - może brzydko to zabrzmi - prowizorka. Pańska praca w takich warunkach jest zapewne bardzo ciężka. Jak więc wyglądają przygotowania do rundy wiosennej?
- Czy prowizorka? Nie zgodzę się z tym. Latem klub stanął przed trudnymi decyzjami. Problemy finansowe, nie do końca z naszej winy, zmusiły do podjęcia radykalnych kroków. Nie ma co ukrywać, zaległości wobec innych podmiotów i byłych piłkarzy wynikają z racji występów w drugiej lidze, w której klub zmuszony był grać ponad stan. Wówczas miasto nie przekazało adekwatnych i odpowiednich środków, by Gwardia mogła funkcjonować na tym poziomie. Zarząd podjął decyzję, że nie ma sensu ryzykować jeszcze większym zadłużeniem i postawiono na opcję oszczędnościową - wychowankowie plus kilku doświadczonych graczy. Był też moment, gdy rozważano wycofanie się z trzeciej ligi, ale szkoda było przede wszystkim czasu i pracy poświęconej od 2009 roku na odbudowę klubu. Koniec końców postanowiono ratować co się da w ten sposób, jaki teraz widzimy. Ten młody zespół będzie płacił jeszcze nie raz frajerskie frycowe, ale nie załamujemy rąk, ciężko trenujemy po to, by na zakończenie sezonu każdy mógł powiedzieć, że dał z siebie wszystko. Teraz byliśmy na czterodniowym obozie w Ustroniu Morskim. Rozegraliśmy kilka sparingów. (wywiad był przeprowadzony 10 lutego - przyp. red.) Wyniki nie są akurat dla mnie aż tak mocno istotne. Grunt, by zespół się ze sobą zgrywał. Najważniejsze, że jest pomiędzy chłopakami chemia i chęć podejmowania wyzwań oraz wzmożonego wysiłku. Podsumowując - okres przygotowawczy przebiega zgodnie z planem. Trenujemy według grafiku, ale jest również czas i fundusze na relaks, na przykład w postaci basenu. Nie zamknęliśmy się w piwnicy przed światem.

Panie trenerze, okej, udało się Was jesienią zdobyć 15 punktów, chłopaki potrafią zagrać dobre spotkanie, jak i kompletnie złe. Jesteście ambitną i waleczną drużyną. Tylko ile można funkcjonować na takich zasadach? Jest jakaś nadzieja na poprawę sytuacji klubu, zwłaszcza tej finansowej?
- Życie trenerskie w niższych ligach nauczyło mnie, że gdy nie ma się wypływu na pewne kwestie, to trzeba po prostu rzetelnie wykonywać swoją pracę. Jeżeli ja okażę słabość i zrezygnowanie, automatycznie przejdzie to na piłkarzy. Odpowiadając na pańskie pytanie odnośnie do widoków na lepsze jutro, nie będę ukrywał - na chwilę obecną ich nie ma. Ewentualny spadek, o którym rzecz jasna nie myślimy, spowoduje, że funkcjonowanie Gwardii w takiej formie jak teraz nie będzie możliwe. Nie zapowiada się to kolorowo. Miasto Koszalin obecnie nie deklaruje nam większej pomocy finansowej niż tą, którą obecnie otrzymaliśmy. Kiedyś nieoficjalnie padły słowa z urzędu, że zespół, który pierwszy dostanie się na poziom centralny, będzie otrzymywał większą dotację. Jak wyszło w praktyce, widać gołym okiem... Pragnę jednak podkreślić, że moją rolą jest przygotowanie formy sportowej, a relacje i ustalenia z władzami miasta Koszalin pozostawiam osobom z zarządu, odpowiedzialnym za to.

Ostatnio, na domiar złego, wasz kluczowy zawodnik, Sebastian Ginter, odszedł do lokalnego rywala - Bałtyku Koszalin. Z moich informacji wynika, że klub robił duże problemy z odzyskaniem karty i przejściem do lokalnego rywala. Jeżeli to prawda, to nieeleganckie zachowanie ze strony Gwardii, bo tajemnicą poliszynela, jest to, że z powodu zaległości finansowych, kontrakt rozwiązał związek.
- Co do Seby Gintera - szanuję jego decyzję. Pomógł nam jesienią mocno, takie jest życie piłkarza, Krystian Krauze przyszedł do nas z Bałtyku, teraz Sebastian idzie do lokalnego przeciwnika. Pozostaję mi tylko życzyć mu zdrowia i powodzenia, bo żadnego żalu i pretensji do niego nie mam. Natomiast w odniesieniu do kulis jego odejścia. Klub w osobie Jarosława Burzaka proponował rozwiązanie umowy za porozumieniem stron bez żadnej straty dla zawodnika. ¾ zaległości Sebastian otrzymał jeszcze przed 31.12.2019 r. Prezes prosił o cierpliwość. Sebastian jednak wybrał drogę prawną poprzez PZPN. Dlatego to tyle trwało. J. Burzak na początku stycznia jeszcze rozmawiał z S. Ginterem na temat szybszego załatwienia sprawy z gwarancją wyrównania rachunku. Sebastian na to nie przystąpił. Dlatego sprawa Sebastiana tak się ciągnęła. Po ogłoszeniu decyzji PZPN Klub przekazał dokumenty Bałtykowi. Reasumując, nie do końca się zgodzę, z tym że mój klub sprawiał problemy. Wręcz odwrotnie chciał tę sprawę jak najszybciej rozwiązać i gdyby nie upartość zawodnika, pewnie już wszystko byłoby dawno uregulowane, a on sam by nie stracił miesiąca w przygotowaniach. Dodatkowo ja jako trener sam rozmawiałem z Sebastianem kilkukrotnie i nawet mówiłem, że śmiało może brać udział w przygotowaniach z nami.

Otrzymuje Pan godne wynagrodzenie, czy funkcja jest wykonywana głównie społecznie, pro bono publico?
- Tak jak wcześniej wspomniałem - jestem pasjonatem futbolu, a Gwardii nie traktuję tylko i wyłącznie jako miejsce pracy. Jestem nauczycielem wychowania fizycznego, więc mam z czego żyć. Żona absolutnie jest wyrozumiała, nawet kupiła mi dwie koszule, które przynoszą mi szczęście, gdy ubieram je na mecze. Ogólnie, gdyby żony działaczy dowiedziały się, ile ze swojej kieszeni często dokładają do klubu, sądzę, iż mieliby problemy w domu. (śmiech) A tak na poważnie, to nie będę ukrywał, są zaległości finansowe wobec mnie czy innych chłopaków, ale prezes Burzak jest człowiekiem honoru, wytłumaczył, dlaczego jest taka sytuacja i zapewnił, że wszystko będzie potem rozliczone, a ja jestem pełen zaufania, gdyż nigdy nie rzucał słów na wiatr.

(Rozmowę przeprowadził Piotr Stolarczyk)
źródło: własne
 

multimedia
najnowsze multimedia





co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni marzec 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
dzisiejsze newsy
 
top komentarze
newsy:
2 » Frankowski: Upadek Chem »
mecze:
24 » Błękitni II Stargard-Gw »
21 » Ina Recz-Kłos Pełczyce
20 » Korona Kielce-Pogoń Szc »
12 » Kłos Pełczyce-Pogoń Bar »
10 » Drawa Drawsko Pom.-Olim »
10 » Chemik Police-Darłovia  »
10 » Zieloni Zielin-Kłos Kam »
9 » Iskra Białogard-Astra U »
9 » Mechanik Bobolice-Ina G »
8 » Bałtyk Koszalin-Iskierk »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 4
statystyki portalu
• drużyn: 3129
• imprez: 151610
• newsów: 78040
• użytkowników: 81018
• komentarzy: 1171488
• zdjęć: 891924
• relacji: 40567
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies