Jako że koszalińskie media sportowe mają to do siebie, że zbyt wiele o lokalnym futbolu dowiedzieć się nie da (poza małymi wyjątkami, jak Liga Max Pawła Leśnego), postanowiłem opisać, co w trakcie przygotowań do rundy wiosennej wydarzyło się w Gwardii i Bałtyku.

Przede wszystkim sytuacja Gwardii Koszalin wygląda bardzo nieciekawie. I naprawdę trudno doszukiwać się tutaj winy zarządu, któremu pozostaje robić wszystko, by jakoś przetrwać (przecież przed sezonem rozważano wycofanie, a sytuacja z miesiąca na miesiąc robi się coraz trudniejsza). Tak samo trudno winić trenera Łukasza Drożdżala, który mam wrażenie - wydobywa ze swoich zawodników maksimum możliwości, a przecież piętrzą się przed nim problemy tak naprawdę ze wszystkich stron. Najnowszy i zdecydowanie najbardziej bolesny, niemal pewne odejście zdecydowanie najlepszego i najważniejszego zawodnika, który ciągnął zespół w pierwszej rundzie, kiedy udało się zdobyć piętnaście punktów. Chodzi rzecz jasna o Sebastiana Gintera.

Tak, Sebastian Ginter - co potwierdził mi oficjalny profil Gwardii Koszalin na Twitterze - odejdzie z klubu. Co więcej, przejdzie do Bałtyku Koszalin i trudno się zawodnikowi dziwić. PZPN rozwiązał jego kontrakt (kwestie zaległości w wypłatach), a w barwach lokalnego rywala Gwardzistów znajdzie większą stabilizację.

Tym samym trenerowi Drożdżalowi pozostaje rzeźbić z tego, co ma. I naprawdę nie chciałbym narzekać, sam wierzę, że Gwardia koniec końców jakimś cudem utrzyma się w lidze, z której prawdopodobnie spadną cztery zespoły, ale fakty są, jakie są. Odszedł jeszcze Aleks Silski, niektórzy zawodnicy pokazali się z dobrej strony na testach w klubach pierwszej ligi, ale zostaną w drużynie. Kto przyszedł? Skrzydłowy Jeremiasz Grela, który wrócił do drużyny po trzech latach, a ostatnio reprezentował Górnika Konin i Wdę Lipusz. Oprócz niego do klubu trafił ofensywny pomocnik Patryk Laskowski, który będzie miał za zadanie zastąpić Gintera. Wnioski po kilku sparingach? Ciekawy, dynamiczny, przyzwoity technicznie piłkarz, któremu zbyt często zdarzają się nonszalanckie zagrania. Przykład z wczorajszego meczu z Flotą Świnoujście, remis 1:1 - strata piłki w środku pola, kontra i w konsekwencji rzut karny po nieodpowiedzialnym faulu Marcina Kursa.

Co do Kursa i pozostałych młodych zawodników, widać u nich spory postęp i na pewno jest to jeden z większych pozytywów. Choć indywidualne błędy się zdarzają i będą się zdarzać, bo koniec końców mówimy o bardzo młodych, niedoświadczonych zawodnikach, którzy z powodu takiej a nie innej sytuacji zostali rzuceni na głębokie, trzecioligowe wody.

Co tam jeszcze ciekawego w Gwardii? Piłkarze trenują ciężko i regularnie, w zeszłym tygodniu spędzili cztery dni na zgrupowaniu w Ustroniu Morskim, gdzie pokonali Darłovię Darłowo i Regę Trzebiatów. Wcześniej, po przyzwoitym meczu, ulegli w Słupsku Bytovii Bytów, przegrali również w Gdańsku z Gryfem Wejherowo.

Byłoby brakiem szacunku skazywać ten zespół na spadek, bo ambicją można zdziałać naprawdę dużo. Pożyjemy, zobaczymy, choć nie przejaskrawiajmy rzeczywistości - sytuacja jest trudna i wszyscy zdają sobie z tego sprawę.

*

A co dzieje się w Bałtyku? Trzeba powiedzieć wprost całkiem pozytywnie. Koszalinianie odbywają obecnie obóz dochodzeniowy na swoich obiektach, zawodnicy wzięli urlopy, trenują dwa razy dziennie i raz po raz rozbijają rywali w sparingach. Przyjechał bardzo mocny personalnie Rasel Dygowo (w składzie między innymi Jakub Poznański, były zawodnik Kotwicy Kołobrzeg), dostał dziewięć bramek. Wczoraj Leśnik wyjechał z bagażem siedmiu trafień. Z jednej strony pokazuje to, że przepaść między trzecią a czwartą ligą jest kolosalna, skoro nawet juniorzy Bałtyku radzą sobie z tymi klubami, z drugiej drużyna Mariusza Lenartowicza pracuje solidnie, co przynosi efekty. Teraz tylko przełożyć to na ligę i nie trzeba będzie drżeć o utrzymanie do samego końca.

Kadra będzie mocniejsza niż jesienią. Odszedł tylko rozczarowujący Łukasz Włodarczyk, który w trakcie rundy stracił miejsce w ataku na rzecz obiecującego Dawida Gruchały. Zimą operację przeszedł kapitan Paweł Rak, który zaczyna lekkie treningi, a do gry wróci prawdopodobnie w trzeciej-czwartej kolejce najbliższej rundy. Z wypożyczeń do Sokoła Karlino wrócili Hubert Górka i Marcel Ziemann, a ich przyszłość wyjaśni się w ciągu tygodnia-dwóch. Z kolei z Darłovii Darłowo wrócił bramkarz młody Jakub de Clerc, który ma występować w meczach pucharowych. Osobiście nie rozumiem tego ruchu miał pewny plac w Darłovii, mógł ogrywać się w czwartej lidze, a Bałtyk ma przecież pewniaka Pogorzelca i zmiennika Skrzyńskiego ale wydaje się, że decyzja została podjęta.

Jak mówiłem, prawdopodobnie przyjdzie Ginter, jest jeszcze jeden bardzo ciekawy testowany zawodnik. To ofensywny pomocnik, względnie napastnik. Z Raselem Dygowo strzelił hat-tricka, przeciwko Leśnikowi dołożył jedno trafienie. Bardzo dobry technicznie, zwinny, z papierami na ciekawe granie i duże wzmocnienie koszalińskiego klubu. Z tego, co ustaliłem, bo w social mediach Bałtyku cisza, grał w Huraganie Morąg i Motorze Lublin, podobno strzelał całkiem sporo, ale w pewnym momencie dopadła go poważniejsza kontuzja. No zobaczymy, wydaje się, że testy przejdzie na pewno i być może z miejsca wskoczy do podstawowego składu.

A ten będzie całkiem solidny, przede wszystkim w pomocy i ataku. Kadrowo trochę nie domaga obrona, ale przy obecnej dyspozycji Bałtyku, choć do wyników w sparingach nie ma co przykładać ogromnej wagi, można spodziewać się co najmniej przyzwoitej rundy, podczas której nie będę bolały oczy od oglądania tak, jak jesienią.

Jeszcze słówko o lokalnych mediach - wiadomo, że te żyją przede wszystkim z polityki, wiadomo, że regionalni dziennikarze (delikatnie mówiąc) nie zarabiają kokosów, ale minimum przyzwoitości powinno być informowanie o wydarzeniach w było, czy nie było największych klubach w regionie. Nawet raz w tygodniu, bo naprawdę, gdyby nie Liga Max, czy jakieś bardzo okazjonalne audycje, to zwykli kibice nie wiedzieliby o niczym. Tak samo jak w Kołobrzegu, gdzie dopiero ja musiałem opisać, jakie patologie występują w tym klubie, co skończyło się głośnym tekstem na całą Polskę, bo nikomu stamtąd nie chciało się za to zabrać (lub istniało ryzyko utraty źródeł), choć każdy o wielu rzeczach wiedział. Co do medialności samych klubów - w Gwardii jest dobrze, najważniejsze informacje są podawane regularnie na Facebooku, strona istnieje i jest aktualizowana, na YouTube, pojawiają się wypowiedzi trenerów czy zawodników, więc brawo. Bałtyk to już, powiedzmy sobie szczerze, delikatny kabaret. Sprawy juniorów, akademii i tak dalej - w porządku. Ale pierwszy zespół? Szczątkowe informacje, jakieś zagadki, strona, na której widnieje kadra z 2017 roku. No, nie jest to poważne, jak na trzecioligowy klub i należałoby coś zmienić, wziąć przykład z Gwardii, choć trochę wszystko ulepszyć.

A pamiętajmy, że kibiców jakoś trzeba przyciągać. Tym bardziej, że dziś za 500 zł można sobie zorganizować wyjazd na mecz najlepszej drużyny na świecie, czy w półtorej godziny podjechać pod stadion Pogoni Szczecin, więc trudno oczekiwać, żeby ktoś sam z siebie przyszedł na lokalną piłkę. Dlatego marketing jest tak ważny, bo raczej za pięć-dziesięć lat nie chcielibyśmy obudzić się w rzeczywistości, w której lokalne kluby przestaną kogokolwiek interesować. A w kwestii tego marketingu umówmy się - wiele wysiłku to nie kosztuje. Sam prowadzę fanpage na Facebooku Gryfa Polanów i widać bardzo pozytywny odzew. Ludzie mówią, że tego im brakowało. Takich regularnych informacji, relacji z meczów i tego typu spraw. Bo nie każdy ma tyle czasu, żeby chodzić na wszystkie spotkania i jeszcze dowiadywać się, kto w nich gra, bo na stronie jest kadra sprzed trzech lat.

źródło: Norbert Skórzewski