Często mówi się, że praca trenera jest dokładnie tak samo ryzykowna, jak praca sapera. Ale to właśnie ryzyko związane z wielką niewiadomą co do jej efektów daje jej ten smaczek i wielką dawkę adrenaliny. Stanowi także spore wyzwanie, wykuwa charakter i przynosi nowe doświadczenia.
Jakiś czas temu w wielkich opałach znalazła się koszalińska Gwardia. Drużyna, po spadku z II Ligi, w następnym sezonie wyraźnie lewitowała w kierunku spadku następnego, tym razem do Ligi IV. Gorączkowo poszukiwano kogoś, kto spróbuje się podjąć tej trudnej misji i uratować III Ligę dla piłkarskiego Koszalina.
Mimo, że byłem od lat zawodowo związany z koszalińskim Bałtykiem, po otrzymaniu takiej propozycji nie wahałem się ani chwili. Dlaczego? Bo piłka nożna jest najważniejsza, a Miasto Koszalin i kibice Gwardii zasługują na utrzymanie zespołu w tej klasie rozgrywkowej. Zespół dał się przekonać do mojej wizji rozegrania ostatnich meczów, udało nam się , i to jest najważniejsze, odbudować jego mental i wiarę, że można. Było bardzo ciężko, ale ambicja tej młodej drużyny, trzy kolejne wygrane i...daliśmy radę. Wielka, wielka radość. Gwardia Koszalin nadal będzie mieć drużynę w trzecioligowych zmaganiach. Zadanie wykonane! Teraz nadszedł czas działaczy i okres budowania ekipy. Z przykrością muszę powiadomić gwardyjską rodzinę, że nie będę w tym uczestniczył. REZYGNUJĘ! Proszę nie spekulować, jakie przyczyny stoją za moją decyzją. Są bardzo ważne, ale pozostaną tylko w mojej pamięci. Gwardziści...piłkarze, kibice, działacze...szczerze dziękuję za ten krótki, ale zakończony sukcesem okres, za to, że dzisiaj możemy wspólnie krzyknąć: jednak daliśmy radę! Pracować z Wami było Honorem i przyjemnością. Życzę powodzenia, powrotu, co najmniej do II Ligi, trzymam kciuki. Dziękuję. Wojciech Polakowski
źródło: https://www.facebook.com/wojciech.polakowski.9
|
|