Podopieczne Nevena Hrupca w ostatnim meczu w 2018 roku przegrały z MKS Perłą Lublin 19:26. To była już trzecia porażka Pogoni we własnej hali
Najbardziej utytułowany polski klub nie miał w Grodzie Gryfa łatwego zadania, co pokazały wydarzenia przed przerwą. Gospodynie prowadziły 11:9. Los rywalizacji uległ dramatycznej zmianie w drugiej części zawodów. Dobrze prezentowała się Weronika Gawlik, ale i z kołem nasze panie miały „przeboje”.
Sylwia Matuszczyk potrafiła złamać obronę granatowo-bordowych. Jak nie rzut karny, to bramka lub upomnienie na dwie minuty. Tak najczęściej kończyły się akcje z udziałem lubelskiej i zarazem reprezentacyjnej obrotowej. Zaczęło się nie najlepiej, ale skończyło naprawdę nieźle. Po trzydziestu minutach prowadziliśmy 11:9. Seria ekipy z Grodu Gryfa zaczęła się od stanu 3:7. Czas dla trenera Nevena Hrupca zrobił swoje.
Kłopoty przyszły w drugiej części. O ile przed przerwą nieźle radziły sobie Monika Pruenster oraz jej vis’a vis Weronika Gawlik, tak potem częściej wspominało się tę drugą. Bramkarce MKS-u Perły sprzyjało przy tym szczęście. Inaczej nie można bowiem nazwać prób w wykonaniu Darii Zawistowskiej czy też Oktawii Płomińskiej. Piękne wkrętki albo delikatnie mijały światło bramki, albo natrafiały na słupki czy poprzeczki. Brakowało za to tego, co w poprzednim sezonie seriami dawała choćby Moniky Bancilon - mocnego rzutu z dystansu. W pewnym momencie niesamowitą skutecznością błysnęła Aneta Łabuda. Skrzydłowa trafiała w sytuacjach, w których bardzo trudno było zmieścić piłkę w siatce, a jednak jej się to udawało. W szczecińskim obozie odpowiedzialność za wynik brała na siebie Valentina Blażević. Jej indywidualne akcje mogły się podobać miejscowym kibicom. Podobnie jak rzuty karne, które w tym meczu niemal do perfekcji opanowała Agata Cebula. Pomyliła się dopiero wówczas, gdy chciała rzucić w bardzo niekonwencjonalny sposób. O przegranej zdecydowały kilkuminutowe impasy rzutowe. A zaczęło się od faulu Joanny Wołoszyk na wspominanej wcześniej Matuszczyk. W ciągu późniejszych 5 minut straciliśmy aż 4 bramki (13:18). Mecz już wówczas zaczął się rozstrzygać. Hrupec zastosował manewr z grą na dwa koła. Pojawiła się do pomocy Bianca Del Balzo. Czasu było zbyt mało. A nie wszystko funkcjonowało tak, jakby szkoleniowiec tego sobie życzył. Ostatecznie Pogoń nie sprostała rywalowi z Lublina i nie poprawiła swojej pozycji w ligowej tabeli. Teraz czeka nas aż półtora miesiąca przerwy do PGNiG Superligi Kobiet.
źródło: pogonhandball.pl
|
|