Drugiego dnia turnieju głównego szczecińskiego challengera tenisiści obdarowali kibiców kilkoma niesamowitymi meczami. Jakości, emocji oraz złości sportowej było dziś pod dostatkiem. Niech żałują więc ci, którzy nie dotarli na korty przy al. Wojska Polskiego.
Spodziewaliśmy się, że większość zaplanowanych na wtorek spotkań będzie stała na wysokim poziomie. I choć wyniki niektórych potyczek mogły nieco rozczarować fanów największych nazwisk tegorocznej edycji Peako Szczecin Open, nie mamy na co narzekać... Wybaczyć też należy medialnemu faworytowi turnieju - Tommy'emu Robredo (na zdjęciu), że po przegranej nie był skory do żadnych rozmów z dziennikarzami. W trakcie meczu dnia, doświadczony Hiszpan zostawił na korcie naprawdę kawał zdrowia, imponował świetnymi uderzeniami w narożniki pola przeciwnika, czy po wszystkich możliwych zewnętrznych liniach singlowych, ale nic z tego. 11 lat młodszy Roberto Carballes Baena był dziś jak dopiero co naoliwiona maszyna - nie do zdarcia.
Rozstawiony z nr 2 Carballes Baena od początku meczu postawił renomowanemu oponentowi wysoko poprzeczkę. Nie oddawał punktów za darmo, ale w pierwszych pięciu gemach jeszcze nie wzbił się na poziom, jaki zobaczyliśmy później. Przy stanie 1:4 dla Robredo duże opanowanie Baeny w końcu zaczęło przynosić efekty. 25-latek skorzystał z trochę słabszego serwisu Robredo i nieoczekiwanie dogonił rywala. Ten już wtedy wiedział, że o sukces będzie dziś trudno (co przewidywał zresztą w rozmowie z ligowcem dzień wcześniej). Rozkręcająca się konfrontacja Hiszpanów zakończyła się tie-breakiem i wygraną w nim Baeny (do 4).
W drugiej odsłonie znowu ten bardziej doświadczony przełamał jako pierwszy. Ale już po kilku następnych minutach zobaczyliśmy przełamanie powrotne. Okazało się później, że panowie raz po raz odbierali sobie serwis, aż w końcu dobrnęli do tie-breaka nr 2 w tym meczu. Zaczęło się źle dla Robredo bo od 0:4 i chwilowym zwieszeniem głowy po wywołaniu następnego, niewielkiego autu. Zebrał się jednak jeszcze w sobie i odrobił część strat. Końcówka była pasjonująca. Tenisiści szaleli z intensywnością gry, raz po raz oglądaliśmy sprinty w jedną i drugą stronę szerokości kortu oraz po kilkanaście uderzeń w kolejnych akcjach. Najlepsza w meczu padła łupem Robredo, kiedy po wybronieniu się popularnym 'bananem' doszedł do siatki i soczystym uderzeniem skończył punkt. Widownia oszalała. Co innego jednak zawiodło w końcówce gwiazdora w Półwyspu Iberyjskiego. Był to serwis - albo za słaby, albo niecelny (w przypadku pierwszego). To oraz świetna defensywna, nieustępliwa gra Carballesa Baeny doprowadziło do wygranej tego młodszego w tie-breaku do 5, a całym meczu 2:0. Emocje po tej potyczce długo stygły, zarówno wśród kibiców, jak i samych zawodników. Tommy Robredo był na siebie wściekły, a Carballes Baena potwierdził, że zasługuje na miano mocnego faworyta turnieju. Przed meczem dnia, rozstrzygnęły się nie mniej ciekawie zapowiadające się spotkania. Kwalifikant Facundo Arguello przyczynił się do odpadnięcia z turnieju Nicolasa Almagro, w którym też upatrywaliśmy się kandydata do gry o największe laury. Przyczynił, bo choć wygrał pierwszego seta zasłużenie, w drugim Almagro przegrał z kontuzją kolana. Nie pomogła pomoc medyka. Przy stanie 2:1 dla Arguello bardzo niepocieszony 33-latek zrezygnował z dalszej walki. Na otarcie łez otrzymał gromkie brawa schodząc z kortu... Licznie przybyli popołudniu kibice z zainteresowaniem oczekiwali meczu ostatniego Polaka w singlu - Macieja Rajskiego. Mistrz Polski i czwarty w kolejności nasz rodak w światowym rankingu mierzył się na korcie centralnym z 17-letnim Rudolfem Mollekerem. Wydawało się, że tak zupełnie bez szans nie jest, mimo że rywal zajmuje obecnie całkiem przyzwoitą lokatę w drugiej setce ATP. Jest przecież znacznie młodszy i, jak się okazało już po pierwszych gemach, porywczy... To wszystko w wykonaniu Niemca idzie jednak w parze z wielką ambicją i sporym talentem. Molleker uderzał mocniej, miał plan na większość swoich akcji, a błędy Polaka wykorzystywał bez zawahania. Wygrał bardzo zasłużenie 6:3, 6:2. Tym samym pożegnaliśmy ostatniego z naszych. Pozostali już tylko w grze deblowej. Bardzo oczekiwany był też występ lubianego Dustina Browna. Dzisiejszy mecz z Lorenzo Giustino z Włoch tylko potwierdził, dlaczego fani na całym świecie tak cenią Browna. Ekscentryczny Niemiec jamajskiego pochodzenia nigdy nie należał do ścisłej światowej czołówki, ale zabrać mu nie można jednego. Tam gdzie się pojawia, zazwyczaj tworzy widowisko. Taki ma styl gry, którego nie zamierza zmieniać, co niejednokrotnie podkreślał. Wyniki jednak też są dla niego istotne, dlatego potrafi się mocno zdenerwować, zniesmaczyć, a niesfornych kibiców przywołać do porządku. Nie inaczej było w spotkaniu z Giustino. Pierwszego seta Brown wygrał po zaprezentowaniu wielu fantastycznych akcji, skrótów, które niejednego doprowadził by do stanu wrzenia i walki do końca o każdy punkt. Wygrał w tie-breaku do 10! A później przegrał 1:6. Zaskakujące, a jednak... W trzeciej odsłonie znów powrócił ten właściwy Brown, a zatem musiało się skończyć kolejnym tie-breakiem. Tym razem Włoski tenisista okazał się nieco lepszy i w nagrodę zagra w drugiej rundzie z Alexeyem Vatutinem, który po trzysetówce pokonał Lorenzo Sonego (nr 6). Ufff... A to tylko część wydarzeń, które za nami. Do drugiej rundy singla awansowali dziś również: Andrea Arnaboldi, Thiago Monteiro (nr 5), Aleksander Davidovich Fokina (kwalifikant, który od pierwszego meczu na szczecińskich kortach robi wrażenie), Marcelo Barrios Vera (kolejny z kwalifikantów), który pokonał rozstawionego z nr 7 Caspera Ruuda, Mario Vilella Martinez, Guido Andreozzi (nr 4) i Roberto Marcora. Międzyczasie jedno ze spotkań zakończyło się też sukcesem naszych deblistów. Pierwszą rundę przebrnęli Karol Drzewiecki i Filip Polasek. Biało-czerwoni wygrali z mocną parą z Włoch - doświadczonymi Simone Bolellim i Daniele Braccialim (nr 4) 2:6, 6:2 10-4. Jeszcze jeden faworyzowany w turnieju debel poległ. Paolo Lorenzi wraz z Rogerio Dutra Silvą uległ deblowi Fabrico Neis/David Vega Hernandez. Dla Lorenziego występ w tegorocznym Pekao Szczecin Open okazał się zatem klapą. Rozstawiony z nr 1 w singlu odpadł już w pierwszych rundach... A co czeka nas w środę? Gry zacząć się mają od godz. 13:00. Na początek w akcji zobaczymy dwójkę: Gianluigi Quinzi, Marcelo Tomas Barrios Vera. Następni w kolejce na główną arenę ustawią się Brazylijczyk Rogerio Dutra Silva i Włoch Simone Bolelli. Po zakończeniu ich pojedynku publiczność zobaczy konfrontację Argentyńczyka Facundo Arguello i Hiszpana Roberto Carballesa Baeny. W Meczu Dnia czeka tym razem konfrontacja deblowa. Tomasz Bednarek i Białorusin Aliaksandr Bury sprawdzą formę Argentyńczyka Andresa Molteniego i Słowaka Igora Zelenaya, czyli najwyżej rozstawionej pary deblowej. Na korcie numer 1 z kolei o godzinie 13:00 pojawią się Hiszpanie Sergio Gutierrez-Ferrol i Alejandro Davidovich Fokina. Później odbędą się tam jeszcze trzy spotkania deblowe. W jednym z nich wystąpi polska para - Kacper Żuk i Yann Wójcik.
źródło: własne
|
|