Za nami dopiero drugi dzień zmagań na szczecińskim kortach, a już byliśmy świadkami kilku niespodzianek i odpadnięcia turniejowej jedynki... która zresztą nie odbiła się zbyt szerokim echem wśród kibiców. Ci swoją uwagę w tym roku kierują na kogo innego.
Marcel Granollers, jako 45 tenisista świata, był murowanym kandydatem do przełamania 'hiszpańskiej klątwy' naszego turnieju. Nic takiego się jednak nie stanie. Przynajmniej nie z udziałem tego zawodnika. W trzecim secie meczu przeciwko Jonathanowi Eyssericowi, przy stanie 4:6, 6:4, 2:0 dla Francuza, Granollers poddał mecz z powodu kontuzji. Wcześniej w swoim pierwszym meczu turnieju niełatwo miał Dustin Brown. Niemiec rodem Jamajki męczył się z Vladimirem Ivanovem w trzech setach. Ten decydujący wygrał jednak dość pewnie. Ale i to wydarzenie nie cieszyło się takim zainteresowaniem, jak mecz dnia, na który fani musieli sporo poczekać...
Spotkanie Jerzego Janowicza z Nikolozem Basilashvilim z Gruzji rozpoczęło się ze znacznym opóźnieniem. Wcześniej kibice chętnie i w sporych gromadach podglądali popołudniowy trening najlepszego polskiego tenisisty. Choć właściwie to był tylko rozruch, bo przypomnijmy, że Janowicz jeszcze w niedzielę zagrał (zwycięski) finał turnieju w Genui, po czym poniedziałek spędził w podróży. Na szczecińskich kortach pojawił się więc dopiero wczoraj, a w meczu dnia mierzył się z groźnym i rozstawionym z nr 5 Basilashvilim.
Już na poprzedzającym ten mecz spotkaniu debla w wykonaniu pary Ciaś/Matuszewski przeciwko tenisowym wyjadaczom Fyrtenberg/Fleming trybuny sukcesywnie pęczniały. Młodzi Polacy dzielnie walczyli i mimo porażki zebrali gromkie brawa. To jednak była przystawka dania głównego. A w nim Jerzy Janowicz musiał zmagać się nie tylko z dobrze dysponowanym Gruzinem, ale i własnym zmęczeniem oraz dokuczającym urazem nogi. Przez znaczną część spotkania Polakowi doskwierał ból lewego uda. Kilka interwencji masażysty pomogło znieść trudy potyczki, a Janowicz ostatecznie wygrał w dwóch setach. W pierwszym rywal dość szybko przełamał naszego reprezentanta i wynik trzeba było gonić przez dłuższy czas. Gruzin był szybki i dość dokładny. Nie oddawał zbyt wielu piłek w środek kortu, czym wywierał presję na Janowiczu. Ten jednak w swoim arsenale ma wiele, choćby atomowy serwis i umiejętność zagrywania świetnych skrótów w najmniej oczekiwanym momencie. Te elementy pomogły w doścignięciu przeciwnika i ponownym jego przełamaniu w samej końcówce. Druga partia nie była łatwiejsza, a o jej losach musiał zdecydować tie-break, który także rozstrzygnął się w końcówce. Radość Janowicza i jego sztabu na czele z rodzicami była duża. Nic dziwnego, Janowicz czuje odpowiedzialność za wynik w tym turnieju. Byłoby bardzo wielką stratą wizerunkową, gdyby odpadł już w pierwszej rundzie. Na szczęście tak się nie stało, a jak sam po meczu twierdził, nie czuł się tego dnia najlepiej, dlatego ma nadzieję, że odpocznie i w czwartek zaprezentuje się już w pełnej krasie. Warto przy tym jeszcze raz podkreślić, że wieczorny mecz obejrzał komplet kibiców. To dość nietypowe jak na tą fazę rozgrywek. Turniej cieszy się zresztą dużym zainteresowaniem od samego początku. A przed nami dopiero trzeci dzień... Komplet wyników II dnia turnieju: Zdenek Kolar - Teymuraz Gabashvili (6) 6:1 3:6 6:3 Dustin Brown (3) - Vladimir Ivanov 6:3, 6:7 (5), 6:2 Marcel Granollers (1)- Jonathan Eysserics 6:3, 4:6, 0:2 (krecz) Paweł Cias/Piotr Matuszewski - Mariusz Fyrstenberg/Colin Fleming (3) 6:7 (2), 4:6 Nicoloz Basilashvili (5) - Jerzy Janowicz 7:5, 7:6 (5) Mathias Bourgue - Julian Reister 7:6 (1), 6:0 Boy Westerhof - Marco Cecchinato (8) 6:4, 6:1 Inigo Cervantes/Albert Montanes - Ken Skupski/Neal Skupski 6:4 2:6 10:5 Edoardo Eremin - Casper Ruud 6:3, 6:4 Alessandro Giannessi - Radu Albot 6:3, 6:4 Peter Torebko - Salvatore Caruso 7:5, 4:6, 4:6 Peter Michnev - Gleb Sakharov 7:5 3:0 (krecz) Stefano Napolitano - Jan Mertl 4:6, 6:3, 6:2 Akira Santillan - Lorenzo Sonego 4:6, 6:1, 6:2 Federico Gaio/Stefano Napolitano - Johan Brunstrom/Andreas Siljestrom 4:6, 5:7
źródło: własne
|
|