Po krótkiej przerwie wracamy na drugoligowe parkiety. W najbliższy weekend szczecinianie zagrają z piątą drużyną w tabeli, czyli Wilkami Wilczyn. Przed tym meczem udało nam się porozmawiać z  Danielem Zabłockim, przyjmującym Morza. Zachęcamy do lektury.

Z kompletem zwycięstw zajmujecie pierwsze miejsce w tabeli. Spodziewaliście się, aż tak dobrego startu?
Od początku chcieliśmy być w czołówce. Jednak nie spodziewaliśmy się, że tak szybko uda nam się zająć miejsce lidera. Nie mamy w tym sezonie presji wyniku, co również jest dla nas korzystne. Gramy na luzie, mamy dobry zespół, w którym panuje dobra atmosfera i to wszystko składa się na to, że jesteśmy na fali i mam nadzieję, że uda nam się to utrzymać jak najdłużej.

To jest właśnie ta recepta na sukces Morza Bałtyk?
Myślę, że w jakimś sensie na pewno. Siła tkwi w młodości tego zespołu i  dobrej atmosferze w drużynie. Najważniejsza jest jednak ciężka praca na treningach i pełne zaangażowanie na każdym meczu.

Z Michałem Dolińskim lepiej współpracowało Ci się na boisku jako zawodnikiem, czy teraz tylko jako trenerem?
Myślę, że sprawdza się w roli trenera. Dobrze prowadzi treningi, a jego cenne uwagi zawsze pomagają w grze. Na współpracę na boisku również nie mogłem narzekać. Jest bardzo dobrym rozgrywającym, a wiadomo, że  rozegranie potrafi bardzo ułatwić skuteczny atak. Myślę jednak, że aktualne rozwiązanie jest najlepsze bo jednak będąc na boisku wielu rzeczy się zwyczajnie nie widzi.

Najbliższy mecz Z Wilkami Wilczyn, czyli nieco niżej notowanym rywalem. Nie zabraknie mobilizacji?
Myślę, że mobilizacja jest bardzo duża zwłaszcza, że słyszeliśmy, że tamtejsi kibice dają mocno popalić. Staramy się do tego przygotować psychicznie, a na treningach oczywiście trenujemy równie intensywnie jak przed każdym innym meczem. Mamy nadzieję, że z tego trudnego terenu uda nam się wywieźć trzy punkty.

Z całej drużyny jesteś najdłużej związany z Morzem. Jak to wszystko się zaczęło?
Zaczęło się bardzo wcześnie. W wieku kadeta, czyli 16/17 lat jeszcze jako zawodnik UKS Błyskawica zdarzało mi się chodzić na treningi do seniorów, gdy trenerem był Andrzej Winiarczyk. Swój pierwszy kontrakt z klubem podpisałem, gdy zespół objął trener Gogol i Morze grało w pierwszej lidze. Później miałem rok przerwy, który spędziłem w Espadonie próbującym awansować do II ligi. Następnie po zmianach jakie zaszły w klubie Morza, postanowiłem wrócić i grać właśnie tutaj. W sumie jest to mój trzeci sezon w tym klubie.

A nie chciałeś kiedyś wyjechać ze Szczecina? Wiemy, że pewne propozycje były…
Jedną z poważniejszych propozycji, w wieku kadeta była ta od Skry Bełchatów. Pewne jednak względy zaważyły na tym, że zostałem w Szczecinie. Z tym miastem wiązałem swoją przyszłość, tutaj chciałem pójść na studia i ostatecznie nie żałuję swojej decyzji. A gra w Morzu była spełnieniem jakiegoś tam małego marzenia z dzieciństwa, gdy jeszcze samemu chodziło się na mecze i oglądało jak grają starsi koledzy. Tutaj stawiałem swoje pierwsze kroki i  tutaj właśnie chciałbym się rozwijać. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości zagramy ligę wyżej.

Niewielu chyba też wie, że mogłeś zostać uczniem SMS-u w Łodzi?
Zgadza się, była taka propozycja jednak nie wiązałem swojej kariery z siatkówką plażową. Zawsze był to dla mnie dodatek i ciekawe urozmaicenie poza sezonem na hali.

Między treningami i meczami znaleźliście czas, aby wziąć udział w „Głosach dla Hospicjum”. Jak oceniasz tę całą akcję?
Świetna inicjatywa, cieszę się, że mogliśmy wziąć w niej udział. Z jednej strony w jakiś sposób jest to dla nas rozrywka, okazja do spotkania się z kibicami, czy innym sportowcami, z drugiej, co najważniejsze pomagamy tym którzy tej pomocy naprawdę potrzebują, czyli dzieciom z Hospicjum.

Dziękuję za rozmowę
Dzięki

źródło: własne