Impreza charytatywna pod hasłem ''Siatkarze dla Hospicjum'' dobiegła końca. Zaraz po Meczu Gwiazd, który odbywał się w hali Szczecińskiego Domu Sportu, o krótką rozmowę poprosiliśmy jedną z 'wizytówek' tego siatkarskiego show - Izabelę Bełcik.
Rozgrywająca Atomu Trefla Sopot nie kryła miłego zaskoczenia z wysokiego poziomu gry, jaki zaprezentowali nasi skoczkowie z Kamilem Stochem i braćmi Kotami na czele. Dodała, że bardzo chętnie odwiedzi nasze miasto także w przyszłym roku. Nie wykluczyła nawet, że kiedyś założy koszulkę PSPS-u Chemika Police.
Nie jest pani debiutantką tej szczecińskiej imprezy. Rozumiem, że już teraz możemy powiedzieć fanom siatkówki, że za rok spotkamy się ponownie?
- Mam nadzieję, że ktoś mnie powiadomi, a jak nie to ja sama się będę dobijać i pewnie przyjadę (śmiech). Izabela Bełcik ma na drugie imię 'charytatywność'? - Bardzo jest nam miło jak możemy robić coś dla kogoś. Tak naprawdę jest to tak zorganizowane, że my się przy tym bawimy i dla nas jest to frajda. Przy okazji możemy zrobić coś dobrego dla innych ludzi. Kolejność powinna być właściwie odwrotna tak naprawdę. Odnieśmy się na chwilę do poziomu sportowego tego meczu. Przyzna pani, że stał on na bardzo dobrym poziomie. - Ten poziom zawsze podwyższają panowie siatkarze. Przyznam, że niektórzy skoczkowie mają taką „windę do góry”, że tak powiem. Momentami nie było co zbierać. Byłyśmy bardzo, bardzo mocno zdziwione, że są w stanie tak atakować. Bracia Kot skaczą pod niebo i chyba lubią grać w siatkówkę. Podobno grają amatorsko… - No to tym bardziej o czymś świadczy. Naprawdę dobrze to wyglądało. Z Sopotu do Polic jest jak rzut beretem. Po awansie Chemika będzie pani miała okazję przyjechać na te tereny nie tylko w ramach tej imprezy charytatywnej, ale również na bardziej sportowym podłożu. Może jakiś transfer? - (śmiech) Zobaczymy. Na razie ciężko rozmawiać o tych kwestiach. Nie może się zdarzyć żaden transfer. Jestem tutaj w Sopocie. Chemik ma już komplet rozgrywających, więc w następnym sezonie jest to niemożliwe, ale życie płynie dalej i nie wiadomo co nam przyniesie. Wracając do rozmowy o hospicjum. Jak się pani o nim dowiedziała, o takiej potrzebie, o tej akcji? - O tej akcji dowiedziałam się dwa lata temu. Trener, z którym trenowałam w Pile, a który jest nim też w tym sezonie, Adam Grabowski zaprosił nas na tą imprezę. Jakoś tak poszło. On się przyjaźni z panem, który działa w hospicjum, sam się zaangażował w to hospicjum i obiecał, że swoją osobą będzie zapraszał siatkarzy, z którymi ma na co dzień kontakt. Dowiedziałam się właśnie w ten sposób. Namawia pani osobiście też inne znane siatkarskie osobistości? - Wszystkim, z którymi się spotykamy opowiadamy jak tu jest. Wypowiadamy się w samych superlatywach. Zresztą my nie możemy tak wszystkich namawiać, bo później dla nas nie starczy miejsc (śmiech). Jednego można żałować, że ta hala nie jest większa. Podejrzewam, że także wówczas zapełniłaby się ona po brzegi. - Prawdopodobnie tak. Za rok będzie jednak już taka na 5,5 tysiąca… - Z całą pewnością bardzo chętnie się tam pojawimy.
źródło: własne
|
|