Zdobyli Zgorzelec
Jeszcze rok temu zwycięstwo King Wilków Morskich Szczecin w Zgorzelcu można było określić mianem sensacji sezonu. Obecnie to bardziej niespodzianka i to dużego kalibru patrząc na przebieg ostatnich minut. Podopieczni Marka Łukomskiego zaskoczyli wszystkich. Jeszcze 126 sekund przed końcem przegrywali różnicą dziewięciu oczek a mimo to wygrali! Dzięki piorunującej końcówce w wykonaniu Łukasza Majewskiego, Pawła Kikowskiego i Pawła Leończyka wracają z tarczą po wygranej 86:84 na wicemistrzem Polski.
Już pierwsze minuty niedzielnego (13.12) starcia pokazały, że głodna zwycięstwa wataha ze Szczecina przyjechała do Zgorzelca powalczyć o dwa oczka w ligowej tabeli. Wicemistrzowie Polski to już nie ten zespół, który w tym samym momencie poprzedniego sezonu miał jedenaście zwycięstw z rzędu. Targani problemami z zarządzaniem, odejściem Damontre Harrisa Turowianie pierwszą kwartę przegrali 16:21. Uroš Nikolić poczuł się jak u siebie w domu i już w pierwszych akacjach zdobył pięć oczek. Nic dziwnego bowiem serbski środkowy w poprzednim sezonie występował bowiem także w Zgorzelcu.
W drugiej ćwiartce żaden z zespołów nie był w stanie odskoczyć rywalowi, choć próbowali tego przyjezdni. Gospodarze na koniec kwarty zmniejszyli stratę do Wilków do jednego oczka, jednak ostatnie zdanie w pierwszej połowie należało ponownie do Nikolicia, który akcją 2+1 odzyskał przewagę z początkowych dziesięciu minut. Po zmianie stron początkowo wszystko szło dalej pomyśli gości. Po punktach Luciusa i Garbarcza prowadzili oni różnicą dziewięciu oczek, później w połowie kwarty po rzutach wolnych Nikolicia i Majewskiego była ona nawet o oczko większa. Było to drugie największe prowadzenie przyjezdnych w tym spotkaniu. Jednak ta przewaga za bardzo ich uśpiła. Turowianie mocno wzięli się do pracy i w ciągu czterech minut dopisali na swoje konto dwadzieścia punktów przy tylko sześciu szczecinian. Spora w tym zasługa Filipa Dylewicza. Decydująca odsłona początkowo była bardzo wyrównana, potem jednak kilka błędnych decyzji spowodowało, że zgorzelczanie prowadzili 77:68 i wielu miejscowych kibiców już zaczynało świętować wygraną. To co zdarzyło się jednak w ciągu następnych 120. sekund było niesamowite. Jeśli chcesz odrabiać straty rzucaj zza linii 6,75m. Tą maksymę zastosowali podopieczni Marka Łukomskiego. Najpierw Łukasz Majewski dwukrotnie celnie kropnął a potem jego wyczyn powtórzył Paweł Kikowski, który moment wcześniej także pewnie wykorzystał rzuty wolne. Rzucający wprowadził swoją watahę na dwupunktowe prowadzenie. Tury odgryzły się, ale tylko na chwilę. Ostatnie słowa należały do Pawła Leończyka. Silny skrzydłowy, który w sezonie 2009/2010 grał w Zgorzelcu pogrążył swój dawny zespół. Zachowując zimną krew najpierw pewnie wykorzystał rzuty wolne a potem na siedem sekund przed końcem celnie przymierzył z półdystansu z prawej strony zapewniając swojej obecnej drużynie zwycięstwo. Turów Zgorzelec - King Wilki Morskie Szczecin 84:86 (16:21,20:20,27:18,21:27) Turów: Dylewicz 17 (8 zb.), Karolak 16 (4x3), Tatum 15, Novak 14, Dillon 13 (5 zb., 5 as.), Kostrzeski 6, Krestinin 3, Niedźwiedzki 0, Gospodarek 0, Marek 0 King Wilki Morskie: Kikowski 17 (3x3), Leończyk 15 (8 zb.), Nikolić 15, Gaines 14, Majewski 12, Lucious 6, Michał Nowakowski 2, Aiken 2 (5 zb.), Garbacz 2, Marcin Nowakowski 1
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pszczolek |
|