Świetne widowisko w Choszcznie
11 listopada 2007 roku o godz. 11.00 na Stadionie Miejskim w Choszcznie odbył się mecz 16 kolejki Ligi Wojewódzkiej Juniorów starszych pomiędzy Piastem Choszczno a Kotwicą Kołobrzeg.
Przed spotkaniem oba zespoły dzieliła spora różnica punktów. Kotwica zajmowała piąte miejsce z 25 punktami, a Piast miał o 15 mniej i znajdował się na przedostatnim miejscu. W pierwszej rundzie zespół z Kołobrzegu pokonał na własnym boisku choszcznian 2:0, tak więc gospodarz dzisiejszego meczu pałał chęcią zwycięstwa. Przed meczem morale w szatni było wysokie. Każdy z zawodników obiecywał, że da z siebie wszystko. Trener Piasta Paweł „Zeti” Sadkowski wybrał taki skład: na bramce kapitan zespołu Bartosz „Jajo” Urbaniak, lewa obrona Bartosz „Bober” Balicki, stoper Tomasz Nykiel, forstoper Piotr Hołub, prawa obrona najmłodszy w drużynie Marcin „Nitek” Nitecki, na prawej pomocy Zbigniew Śmiechowicz, w środku powracający po kontuzji Michał „Cynamon” Kwaśnik i Mariusz „Mario” Korcz, pozycję na lewym skrzydle zajął Wojciech Chlebowski, w ataku Marcin „Herta” Gicewicz i Mateusz Maślak. Na ławce usiadł Marcin Korzeniewski nominalny bramkarz, ale dzisiaj z dziesiątką na plecach był przygotowany także na rządzenie w środku pola lub rajdy w ataku. Zawodnicy byli przygotowani do meczu, kiedy zarząd kołobrzeskiej drużyny zakomunikował chęć sprawdzenia dokumentów drużynie przeciwnej. Sędzia zgodnie ze swoim obowiązkiem poprosił o legitymacje lub jakiekolwiek inne dokumenty. Jak się okazało najpierw Herta, a potem Maślak nie podbili w tym roku legitymacji. Niestety sędzia nie dopuścił ich do zawodów. Pojawiła się szansa na występ od pierwszych minut Marcina Korzeniewskiego, ale on również zapomniał o swoim obowiązku i nie podbił legitymacji. Niestety bezsensowna biurokracja zwyciężyła ducha sportowej rywalizacji i zawodnicy Piasta musieli walczyć w dziewiątkę przeciwko jedenastu piłkarzom Kotwicy. Jak można się domyślić większość z kilkunastu widzów widziała raczej czarny scenariusz tego pojedynku i wysoką porażkę Piasta. Zawodnicy nie dopuszczali nawet do siebie takiej myśli i nadal myśleli jedynie o grze z całym zaangażowaniem. Mecz się rozpoczął. Pierwsi do ataku ruszyli piłkarze Kotwicy, co prawda chaotycznie, ale siali zamęt w szeregach choszczeńskiej dziewiątki. Około 5 minuty prostopadłe podanie do napastnika Kotwicy, ten lewą stroną wychodzi na sam na sam i strzałem w krótki róg nie daje szans bramkarzowi Piasta. 1:0 dla Kotwicy. Zapewne większość osób obecnych na stadionie sądziła, że cały mecz będzie toczył się do jednej bramki. Jednak po stracie gola w gospodarzy wstąpił nowy duch. Wbrew zdrowemu rozsądkowi Piast zamiast bronić zaczął atakować i utrzymywać się z piłką na połowie przeciwnika. Wychodzenie na pozycję i dryblingi kosztowały zawodników wiele sił. Kotwica czasami wyprowadzała piłkę, ale jej piłkarze byli najczęściej kasowani przez Tomka Nykiela i Bartka Balickiego. Dużo pracy w defensywie wykonywał też Piotrek Hołub, a ładnymi wolejami popisali się Mario i Cynamon. Ataki choszczeńskiej dziewiątki odniosły skutek około dwudziestej minuty. Prostopadłą piłkę z głębi pola otrzymał Wojtek Chlebowski i kiedy wydawało się, że uderzy mocno prawą nogą on lewą sprytnie lobował bramkarza Kotwicy. 1:1. Do końca pierwszej połowy mecz był wyrównany. Piast starał się bronić na własnej połowie i wyprowadzać groźne kontry, a Kotwica swojej szansy upatrywała w ataku pozycyjnym, który niezbyt im wychodził i kończył się zazwyczaj na niecelnych podaniach lub odbiorze przeciwnika. Około 35 minuty rzut rożny wykonywali zawodnicy z Kołobrzegu i w powstałym zamieszaniu pod bramką byli naprawdę blisko zdobycia gola, ale kapitan choszcznian wykazał się refleksem i świetnie wybił piłkę jedną ręką z linii bramkowej, potem jeszcze strzał zza pola karnego i Jajo pewnie chwyta piłkę. Przez kolejne dziesięć minut żadna z drużyn nie zagroziła bramce przeciwnika. W przerwie kołobrzeżanie postanowili sprawdzić legitymację Tomasza Nykiela, bo wydawał się za duży. Co prawda Tomasz mierzy grubo ponad 190cm, ale sprawdzanie drugi raz legitymacji tego samego zawodnika zakrawa na absurd. Zaczęła się druga połowa. Od razu można było zauważyć, że Piast przyjął defensywną taktykę i czekał na okazję do kontr. Jedną z nich przeprowadził Mariusz Korcz. Mario próbował się przebić pod bramkę przeciwnika prawą stroną. Świetnymi zwodami minął dwóch rywali i wbiegł z pełną szybkością w pole karne. Mógł już strzelać, ale zauważył dwóch lepiej ustawionych kolegów i w ich kierunku posłał swoje dośrodkowanie. Piłka spada idealnie na głowę Wojtka Chlebowskiego, a ten spokojnym strzałem praktycznie do pustej bramki wyprowadza swoją drużynę na prowadzenie. 2:1 dla Piasta. Choszczeńska dziewiątka postanowiła bronić tego wyniku i cofnęła się na własną połowę ograniczając się do dość częstych wypadów. Najaktywniejszy był Wojtas, który nie dawał spokoju obrońcom Kotwicy. Właśnie za faule na nim dwóch z nich otrzymało żółte kartki. Kotwica przez długi okres nie stanowiła większego zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Bartosza Urbaniaka. Strzały były większości niecelne, a jeśli udawało się trafić bramkę to nie były na tyle mocne, żeby Jajo dał się zaskoczyć. Kontry Piasta były co najmniej dwa razy niesłusznie przerwane przez sędziego liniowego, którego denerwowali chyba kibice dopingujący choszcznian i wypominający mu niedopuszczenie do meczu trzech zawodników. Szczególnie widać to było w momencie podania Balickiego do Cynamona, kiedy ten drugi był co najmniej metr przed umowną linią wyznaczającą spalonego. Ładnym rajdem popisał się też Zbyszek Śmiechowicz. Ośmieszył trzech rywali, ale potem przegrał pojedynek z golkiperem Kotwicy. Kibice Piasta dość humorystycznie przyjmowali to, że dziewięciu zawodników pokonuje jedenastu na co kołobrzeżańscy obrońcy odpowiadali niejednokrotnie pokazaniem środkowego palca. To było zdecydowanie niewłaściwe zachowanie świadczące o braku kultury. Około 70 minuty kontuzji doznał Tomasz Nykiel i do końca meczu praktycznie statystował starając się z całych sił pomagać zespołowi, ale stan jego zdrowia pozwalał mu jedynie na lekkie wykopy do przodu, jednak i za to należą mu się brawa, bo nie jeden na jego miejscu zszedł by z boiska. Jego pozycję na stoperze zajął Mario. Tym samym siła ofensywy zmalała, bo praktycznie w akcjach brało udział tylko trzech zawodników. Nitek, Bober, Mario i Piotrek starali się zabezpieczyć dostęp do własnej bramki. Szczególnie efektownie robił to ten ostatni debiutujący na pozycji forstopera. O emocje zadbał też bramkarz Piasta, który w przeciągu całego meczu bronił bardzo pewnie, ale w pewnym momencie opuścił piłkę przed nogami i starając się ją wybić kopnął w plecy napastnika Kotwicy. Na szczęście na miejscu był Nitek, który tę piłkę wybił. Po jednej z kontr Piasta sędzia ku uciesze widowni zakończył mecz, tym samym kompromitacja Kotwicy stała się faktem. Po meczu mogli zachować się oni fair, ale chcieli jeszcze sprawdzić legitymację Tomka, co było już absurdem. Legitymacja była w porządku i Piast może zaliczyć sobie 3 punkty, a chłopakom należą się wyłącznie gratulacje za poświęcenie, sportową rywalizację i stworzenie świetnego widowiska ;). relacjďż˝ dodaďż˝: Kwasek |
|