ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
Świt: cierpliwie, bez emocji
autor: paulinusPrzy obecnie planowanej totalnej reorganizacji ligi czwartego szczebla rozgrywkowego każdy mecz staje się meczem za 6 punktów, każda akcja może w konsekwencji decydować o być albo nie być danego zespołu w III lidze. Z takim bagażem psychologicznej odpowiedzialności przychodzi się mierzyć drużynom w każdej kolejce. Może jedynie tegorocznym beniaminkom jest łatwiej, dla nich nie będzie ujmą spadek w sytuacji gdy dotyka on 2/3 drużyn. Beniaminek Świt swoją postawą zadziwia rywali. Wysoka pozycja w tabeli poparta konsekwentną grą z nastawieniem na pełną zdobycz punktową, dzięki której klub z meczu na mecz może realnie myśleć o kontynuacji przygody zwanej III ligą.

Derby

Mecz szumnie zapowiadany jako derby szeroko rozumianych północnych przedmieść Szczecina toczył się o wysoką stawkę. Obie drużyny sąsiadują ze sobą nie tylko geograficznie. Dotychczasowe wyniki sytuują je na 8. i 11. miejscu w ligowej tabeli, co potwierdza dysponowanie zbliżonym potencjałem kadrowym z dominującym udziałem młodzież poniżej 25 roku życia. Zapowiadające się więc jako niezwykle wyrównane widowisko toczone w atmosferze dodatkowo podgrzewanej przez grupkę kibiców przyjezdnych miało wyjątkowo istotne znaczenie sportowe dla obu drużyn. Chemik podszedł do meczu niezwykle zmotywowany, co było widać od pierwszych minut po gwizdku sędziego. Miejscowi starali się przejąć inicjatywę i utrzymując się przy piłce sukcesywnie grą podaniem od własnej bramki przemieszczać się, często z wykorzystaniem dryblingu, pod pole karne rywala. Świt spokojnie i bez respektu na własnej połowie oczekiwał na ataki gospodarzy i bez respektu rozbijał je wygrywając pojedynki indywidualne, bądź wymuszając niecelne zagrania miejscowych jeszcze w bezpiecznej odległości od własnej bramki. Mecz z pewnością do 15 min. mógł zostać zaliczony do spotkań dość wyrównanych.

Karny 1?
Mimo prób stopniowego zdobywania terenu przez Chemików z Polic najgroźniejsze sytuacje stwarzali długim podaniem z głębi pola. Obrona Świtu miała duże problemy z trzymaniem linii (łamał ją Kronkowski, później Kozłowski), co prostopadłym podaniem do wychodzącego za obrońców Gołębiowskiego starali się wykorzystać pomocnicy policzan. W 16min miała miejsce jak się później okazało kluczowa sytuacja całego meczu. Do prostopadłej piłki z głębi pola od Filipowicza znakomicie doskoczył Gołębiowski. Wychodząc sam na sam z bramkarzem i mijając leżącego już Kaczmarczyka sprytnie mógł go przeskoczyć. Tak się jednak nie stało. Widząc padającego mu pod nogi golkipera, wydaje się że świadomie wybrał upadek, prowokując sędziego do podyktowania jedenastki i - bardzo być może - do wyrzucenia z boiska interweniującego w ten sposób bramkarza. Napastnik przeliczył się nieco. Sędzia nie dał się nabrać, a za próbę wymuszenia określonych decyzji sędziowskich Gołębiowski zobaczył żółtą kartkę. Reperkusje tego zdarzenia nie zakończyły się jednak równo z rzutem wolnym pośrednim. Niezwykle impulsywnie reagujący Krawiec podbiegł do sędziego i prawdopodobnie w swym zbyt rozentuzjazmowanej narracji podważającej zasadność decyzji arbitra zapędził się znacznie dalej niż zezwala na to noszona opaska kapitańska. Jak wspomniano na tym nie koniec konsekwencji zbyt pochopnych i podszytych niepotrzebnymi emocjami reakcji kapitana żółto - zielonych.

Krawiec
Dosłownie 3 minuty później Krawiec egzekwował rzut wolny spod linii bocznej na połowie przeciwnika. I tu znowu emocje i jeszcze dodatkowo pośpiech wziął górę na rozsądkiem kapitana. Rzut wolny wykonany przed gwizdkiem sędziego, ba - nawet przed zakończeniem ustawiania muru przez sędziego bocznego według przepisów traktowany jest jednoznacznie - niesportowe zachowanie, więc - żółta kartka. Na usprawiedliwienie winowajcy i jednocześnie poszkodowanego można obarczyć sędziego winą za nie dość jednoznaczne poinformowanie zawodników, a w szczególności wykonawcę rzutu wolnego, że gramy od gwizdka. Sędzia główny gest wskazujący na gwizdek wykonał na środku boiska, praktycznie do… siebie samego. A sędzia boczny prawdopodobnie nic o gwizdku Krawcowi nie wspomniał, i tym sposobem zamiast meczu wyrównanych szans zapowiadał się one-team-show. Co to oznaczało w tym momencie już nie tylko dla Krawca, ale dla całej drużyny, dla kibiców, dla całej społeczności Polic nie trzeba chyba wyjaśniać. W pojedynku o „6 punktów” z rywalem zza miedzy, którego była okazja wyprzedzić w tabeli po dzisiejszym meczu i zapewnić sobie komfort przygotowań do przyszłotygodniowego meczu z ostatnim w tabeli Gryfem, strata jednego zawodnika, przy tak wyrównanym poziomie obu drużyn, przy rzeczywistości ligowej, odmawiającej prawa do gry na remis, prawdopodobnie była już nie do odrobienia. Takie były fakty w 20 minucie gry.

Gra w „10”
A Świt bez emocji, wydawał się grać swoje, nie zmieniając ani na jotę: ustawienia, sposobu ani tempa gry. Chemik po stracie Krawca błyskawicznie przemeblował ustawienie linii pomocy: Filipowicz na prawe skrzydło, Szewczykowski na miejsce Krawca na lewej flance. Na szpicy pozostał osamotniony Gołębiowski. W ten sposób z 4-2-3-1 zrobiło się 4-2-2-1 z dodatkowo aktywnie zasilającym druga linię, mającym dziś dużą ochotę do gry, Pawłowskim.

Chemik po stracie kapitana w zasadzie również nie zmienił stylu gry. Może z jeszcze większym zacięciem i determinacją starał się przenosić ciężar walki o piłkę na połowę przeciwnika. Jeszcze w 17min Kołodziejski pewną interwencją „kasuje” rajd Gołębiowskiego w polu karnym odmawiając przeciwnikom nawet prawa do wznowienia gry z rogu. Inna sprawa, że rzuty rożne i wolne wykonywane przez Filipowicza, czy później Jałoszyńskiego egzekwowane były fatalnie kończąc się na murze lub pierwszym zawodniku drużyny przeciwnej. Jak mało pojętnym uczniem musi być Gołębiowski pokazał w 29min, kiedy to kolejna próba wymuszenia rzutu karnego spełzła na niczym, choć równie dobrze mogła zakończyć się drugą żółtą kartką i kolejnym wykluczeniem w zespole gospodarzy.

Przewaga
W 31min miała miejsce najlepsza sytuacja bramkowa policzan. Do doskonałej prostopadłej piłki zagranej z głębi pola przez Maśniaka wystartował Gołębiowski. Kopia akcji z 16min skończyła się jednak odmiennie. W tej sytuacji zdecydowanie szybszy był bramkarz, chwytając piłkę tuż przed linią kończącą własne pole karne i tuż przed butem szturmującego napastnika. Chemik mimo gry w osłabieniu przeważał, to nie ulegało wątpliwości. Próbował wspomnianych piłek prostopadłych, próbował mądrego rozciągnięcia gry do ochoczo podłączającego się do uszczuplonej formacji ofensywnej Pawłowskiego (podania od Maśniaka). Indywidualnymi akcjami starał się kąsać najlepszy strzelec Chemików - Filipowicz. Po jednej z nich w 43min, jego popisową szarżę z efektownym minięciem Kozłowskiego przerwał dopiero na 5 metrze bramkarz Świtu Kaczmarczyk. A całą akcję co warte uwagi zapoczątkował udanym, wykonanym w tempo wślizgiem, wyróżniający się w całym spotkaniu Pawłowski.

Goście
Goście grali swoje. Wydawali się być niewzruszeni ofensywnym animuszem miejscowych. Ich grę, co szczególnie było widać w II połowie cechowała cierpliwość. Nie rzucili się na krwawiącego od 19min rywala, ale właśnie cierpliwie pozwolili mu się wyszaleć. Wiedzieli, że prędzej czy później rywal padnie i stanie się łatwym celem niczym ranna łania na świeżo wystrzyżonej łące. Ich próby zagrożenia bramki Gajdemskiego z I połowy da się policzyć na palcach jednej ręki. Pojawiało się zagrożenie ze środka pola po ładnej dwójkowej wymianie podań między Jóźwiakiem i Ortelem, były dalekie wrzuty z autu Kronkowskiego, które niczym rzuty rożne pociągały za sobą przegrupowania w szeregach gości. Był strzał z dystansu, jak w 11min w próbie mocno niecelnej Ortela i wreszcie mieliśmy rzut wolny w 22min. po którym piąstkował Gajdemski z kłopotami, których źródłem był silny i bezpardonowo skaczący do głowy Prawucki. To cały ofensywny dorobek z I połowy gości, którzy jednak wcale nie prezentowali się jako ci słabsi. Świadomość siły rywala miejscowych kibiców przyprawiała o całą masę niepewności co do rozwoju sytuacji w drugiej odsłonie.

II połowa
Świt drugą połowę rozpoczął od zmiany w ustawieniu. Zmiany co ciekawe wcale teoretycznie nie wzmacniającej siły ofensywnej zespołu. Od tej pory ataki gości prowadzone były bez drugiego napastnika. Boisko opuścił Prawucki zastąpiony przez nominalnego pomocnika O.Szczepanika, który do spółki z Jóźwiakiem i Ortelem tworzył interesujący taktycznie trójkąt środkowych pomocników. W 51min goście zaakcentowali swoją stopniowo przybierającą na sile wyższość nad rywalem akcją zakończoną strzałem Krystka pięknie wybronionym przez Gjdemskiego, po którym jeszcze Jóźwiak próbował poprawki z dystansu. W 55min akcję skrzydłem Grasia, drugi ze skrzydłowych Garlej próbował sfinalizować strzałem z 18 metrów. By wreszcie w 63min w sporym zamieszaniu w polu bramkowym Gajdemskiego piłkę trąconą przez Jóźwiaka do siatki wpakował Krystek, który jak na napastnika przystało dostawił nogę w odpowiednim momencie. Bardziej ofensywna gra Jóźwiaka i jego dobre zrozumienie ze Szczepanikiem zaczęło dość szybko przynosić efekty. Mecz wyraźnie się otworzył, zaczęło przybywać potencjalnych sytuacji bramkowych w większości jak było do przewidzenia ze strony gości. Chwilę potem dośrodkowywał wprowadzony za Grasia Adamczyk i znów kunsztowną interwencją w powietrzu musiał popisywać się Gajdemski, dodatkowo w tej sytuacji faulowany w wyskoku. Co ciekawe pięć minut przed zdobyciem gola nie wytrzymali kibice Świtu i odpalili niezliczona ilość rac dymnych. jakby nie wierzyli w sukces swojej drużyny, jakby nie ufali, że bramka jednak padnie i nie grzesząc cierpliwością rozładowali pokaźny arsenał pirotechniki właściwie bez żadnego powodu.

SFG
Gospodarze nie potrafili wykorzystać sytuacji ze stałych fragmentów gry, sytuacji, gdzie już bez znaczenia jest przewaga liczebna którejkolwiek z drużyn. Wspomniany już Jałoszyński bił piłki konsekwentnie w mur. Andrzejewski próbował uruchamiać nieźle wyszkolonego technicznie Filipowicza, który po zejściu Krawca na niespotykaną skalę angażował się w grze obronnej efektywnie wspomagając najpierw Pawłowskiego, a później Szewczykowskiego. Przypłacił to drobną zadyszką w II połowie spacerując już tylko w pewnych momentach po boisku. Próbowali zmiennicy ze świeżym zapasem sił. W 76min po rajdzie lewą stroną Radeckiego piłki głową nie sięgnął zupełnie niepilnowany Jałoszyński.

4-2-3
Chemik, grając w dziesięciu, po trzech przeprowadzonych zmianach przeszedł na bardzo ofensywne ustawienie. Coś na kształt 4-2-3 z ofensywną trójką: Filipowicz, Radecki, Jałoszyński dodatkowo wspieraną z lewej flanki nominalnie przesuniętym do obrony Szewczykowskim. Odpowiedzią Świtu była wymiana obu skrzydłowych. Wprowadzony Jańczyk kierunkował się bardziej na grę bliżej ustawionego najwyżej Krystka, stąd na lewej flance gości robiło się miejsce dla wejść Kotusa z linii obrony. Po jednym z nich w 77min Kotus dość nietypowo nie dośrodkowywał, a zszedł do środka kończąc akcję strzałem z 16 metrów. Przewaga gości w tej części gry już nie podlegała dyskusji. Niemniej, można było odnieść wrażenie, że owszem zależy im na wygranej, ale najmniejszym nakładem sił. Albo uznając, że w ramach utrzymywania dobrych sąsiedzkich stosunków gospodarzy nie należy punktować za wszelką cenę. O mniejszym zaangażowaniu drużyny gości niech świadczy tylko jedna kartka otrzymana przez Kronkowskiego jeszcze w I połowie. Na wyróżnienie zasłużył z pewnością Jóźwiak, bardziej widoczny w II połowie nie tylko z racji niezwykle kąśliwych, głębokich dośrodkowań z rzutów rożnych, których goście egzekwowali aż 5 (wszystkie w II połowie, przy 3 gospodarzy). Po jednym z nich Krystek o mało nie wpakował piłki do siatki, lecz piłka bita zbyt głęboko uciekła ze światła bramki.

Chemik w 84min w wyniku nieporozumienia Szałka z bramkarzem o mało sam nie powiększył straty do rywala. W 85min z kolei niepewna interwencja Wiejkucia umożliwiła Kozłowskiemu oddanie groźnego strzału. Ostatnie minuty regulaminowego czasu gry to nie walka o wyrównującego gola, a dalszy napór gości. Serię trzech rzutów rożnych podsumowuje strzał Kronkowskiego, a także warte odnotowania dośrodkowanie po ziemi Szczepanika z 89min, którego z pewnością nie przepuściłby Krystek, a do którego nogi nie dostawił znajdujący się po rzucie rożnym pod bramką rywala Kozłowski.

Karny 2
I tak wyglądałaby cała historia tego meczu „o wszystko”, gdyby nie jeszcze jedna sytuacja z doliczonego już czasu gry. W 92min po błędzie Kotusa, skacząc do piłki i w konsekwencji mijając się z nią na Andrzejewskiego nie wpadł, a staranował go bramkarz gości Kaczmarczyk. Podobnie jak w sytuacji Gołębiowskiego w 16min gwizdek sędziego milczał. Dziwne, że ostatnimi czasy obserwuje się tendencję pośród sędziów odgwizdywania lekkich pchnięć w polu karnym zawodników broniących, a tu taran bramkarski niczym „parada” Schumachera na Battistonie w 1982 uchodzi płazem.

Rzut karny mógł się okazać nagrodą dla policzan za ambitną postawę i walkę o pełną pulę mimo straty jednego zawodnika. Obiektywnie jednak patrząc, z przebiegu gry 3 punkty powędrowały do drużyny, która w pełni na nie zasłużyła. Ciężko ocenić by sprawiła tym nawet niespodziankę. Gra zespołu stabilizuje się od kilku spotkań na pewnym poziomie. I opinii tej nie zmienia fakt porażki z liderem ligi. Chemik w kolejnym sezonie rozczarowuje. Nie potrafił wygrać z osłabioną Pogonią, nie potrafił samemu grając w osłabieniu przeciwstawić się solidnemu rywalowi. Zbyt dużo indywidualnych akcji w I połowie, zbyt mało gry kolektywnej. Słabo fizycznie wyglądająca drużyna zbyt mało ma atutów po stronie wyszkolenia technicznego (drybling, przyjęcie, szybkie odegranie) by przeciwstawić je bardziej siłowo operującym piłką rywalom. Wszystko to w połączeniu z reformą rozgrywek nie rokuje zbyt dobrze co do przyszłorocznego miejsca drużyny na mapie rozgrywek w województwie zachodniopomorskim.

III liga grupa bałtycka
Chemik Police - Świt Skolwin 0-1 (0-0)
0-1 Krystek 63’

Chemik: Gajdemski - Odlanicki-Poczobut, Wiejkuć, Szałek, Pawłowski (Kurczak) - Maśniak (66’ Jałoszyński), Andrzejewski - Szewczykowski, Filipowicz, Krawiec - Gołębiowski (58’ Radecki)

Świt: Kaczmarczyk - Kronkowski, Kozłowski, Kołodziejski, Kotus - Graś (63’ Adamczyk), Jóźwiak, Ortel, Garlej (82’ Jańczyk) - Krystek (90’ Klakla), Prawucki (46’ Szczepanik)

ż.k.: Krawiec, Gajdemski, Gołębiowski, Odlanicki-Poczobut (Chemik); Kronkowski (Świt)
cz.k.: Krawiec (2x żk 19’)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne

relacjďż˝ dodaďż˝: pka
 

III liga Bałtycka (2015/2016)
Chemik Police Świt Szczecin
0 1
10-10-2015 13:00
0:1 - 63' - Krystek
pokaż wszystkie zdjęcia
Chemik: Gajdemski – Odlanicki-Poczobut, Wiejkuć, Szałek, Pawłowski (Kurczak) – Maśniak (66’ Jałoszyński), Andrzejewski – Szewczykowski, Filipowicz, Krawiec – Gołębiowski (58’ Radecki)

Świt: Kaczmarczyk – Kronkowski, Kozłowski, Kołodziejski, Kotus – Graś (63’ Adamczyk), Jóźwiak, Ortel, Garlej (82’ Jańczyk) – Krystek (90’ Klakla), Prawucki (46’ Szczepanik)

żółte kartki.: Krawiec, Gajdemski, Gołębiowski, Odlanicki-Poczobut (Chemik); Kronkowski (Świt)
czerwone kartki.: Krawiec (2x żk 19’) sędzia: Siedlecki M., Jóźko T., Popławski J.

Dane pomogli uzupełnić: pierin, pka, Lukas1986 - dziękujemy
uzupełnij dane + fotki + video + relacja

imprezę polecają
poleca osób: 2
LordBiedak pka

video


fotorelacje
pokaż wszystkie zdjęcia (2)
pka (2)
relacje
Świt: cierpliwie, bez emocji (pka)
Derby w Policach (Swit1952)
Kołodziejski: Atmosfera w klubie jest dobra (Swit1952)
 
top komentarze
newsy:
1 » Cretti: Przyglądanie si »
1 » Luka Zahovič odchodzi z »
1 » Myśla poszukuje sparing »
mecze:
1 » Mewa Resko-Wicher Brojc »
1 » Pogoń Szczecin-Piast Gl »
1 » Ina Ińsko-Orzeł Wałcz
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 4
statystyki portalu
• drużyn: 3131
• imprez: 151776
• newsów: 78296
• użytkowników: 81235
• komentarzy: 1177647
• zdjęć: 903759
• relacji: 40700
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies