Polonia bierze rewanż na Hutniku
Mimo, że pierwsza runda rozgrywek V-ligi za nami, piłkarze wciąż biegają po boiskach i walczą o ligowe punkty. Niestety pogoda każe się zastanowić, czy jest sens rozgrywania wiosennych spotkań teraz, kiedy są niskie temperatury i ciągłe opady, nie tylko deszczu ale również gradu i śniegu.
W tej charakterystycznej listopadowej aurze przyszło walczyć zawodnikom Polonii z jednym z faworytów ligi jakim jest Hutnik Szczecin. Po 90 minutach to jednak "czarno-biali" mogli się cieszyć z upragnionych trzech punktów biorąc rewanż za porażkę w pierwszej kolejce. Pierwsze minuty spotkania to wzajemne badanie sił. Lekką przewagę miała drużyna gości, ale świetnie grający na prawej stronie Łukasz Góralski, mając wsparcie w kapitanie drużyny Marcinie Stopie zaczął nękać obronę gości. Szybkie rajdy tego zawodnika prawą stroną nie kończyły się jednak uderzeniami partnerów po zbyt lekkich dośrodkowaniach. Hutnicy jednak nie zamierzali stać i przyglądać się poczynaniom walecznych i ambitnych podopiecznych trenera Józefa Andrzejewskiego. Pierwszą groźną sytuację Polonia stworzyła po około 15 minutach gry. Jednak w zamieszaniu podbramkowym nikt nie potrafił skierować piłki do siatki. W odpowiedzi w słupek strzelał doświadczony Grzegorz Gunia, który tego spotkania nie może zaliczyć do zbyt udanych. Stało się tak za sprawą 17-letniego Marcina Ślęzaka. Młody polonista nie tylko skutecznie przerywał akcję zawodnika Hutnika, ale mimo, że jest niższy około 20cm, to wygrał większość pojedynków główkowych. W 30 minucie powinno być 1:0 dla gospodarzy. Piękną akcję na prawej stronie przeprowadzili Stopa i Góralski. Dokładnego dośrodkowania tego pierwszego nie wykorzystał jednak Daniel Pokonieczny, strzelając z 7metrów wysoko nad bramką. Jeszcze przed przerwą groźnie zaatakowali "Hutnicy", ale to Polonia powinna zdobyć bramkę do szatni. Po podaniu Artura Kozłowskiego, sprytnie chciał strzelić Adrian Ratajczyk, ale piłka po uderzeniu musnęła słupek po jego zewnętrznej stronie. W przerwie trener gospodarzy zdecydował, że wyjątkowo bezproduktywnego Bartka Zajferta, zastąpił Łukasz Szwak. Miało to jeszcze bardziej rozruszać ofensywne poczynania gospodarzy. Druga połowa rozpoczęła się od brutalnego ataku w nogi kapitana Polonii Marcina Stopy, który przez dłuższą chwilę leżał na boisku. Jednak interwencja współpracującej z Polonią, grupy ratowniczej "Life-Saver" była na tyle skuteczna, że za chwilę zawodnik wrócił na boisko. Polonia wciąż atakowała i zdecydowanie kontrolowała przebieg spotkania. Kluczem do tego była dyscyplina taktyczna. Niebezpieczny był Łukasz Szwak, któremu jednak brakowało dokładnego dogrania do partnerów. W końcu jednak Polonia zdobyła bramkę, godną największych stadionów świata. Artur Kozłowski huknął z 20 metrów w "same widły" bramki gości. Dla takich chwil warto oglądać mecze. Hutnik w tym momencie grał już w 10, ponieważ za drugą żółtą kartkę boisko musiał opuścić jeden z zawodników. W końcówce "czarno-biali" powinni zdobyć jeszcze jedną bramkę, aby uspokoić grę. Niestety nie udało się to i samej końcówce kibice byli świadkami niepotrzebnej nerwówki. W doliczonym czasie gry padła bramka dla Hutnika, ale dobrze prowadzący to spotkanie sędzia Dariusz Królikowski, dopatrzył się pozycji spalonej. Po końcowym gwizdu sędziego zapanowała radość w szeregach gospodarzy, którzy zasłużenie zdobyli trzy punkty, pokazując, że po dobrze przepracowanym okresie przygotowawczym, wiosną mogą być groźni dla każdego i liczyć się w stawce o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. relacjďż˝ dodaďż˝: thefrog |
|