Zabójczy finisz Turczynek, a mogło być tak pięknie
Bardzo dobre widowisko mogli oglądać kibice zasiadający w hali w Ardesen. Miejscowy GSK przez bardzo długi czas musiał uznawać wyższość Akademiczek z Koszalina. Wydawało się, Turczynki ten mecz nawet przegrają, ale końcówka i kilka prostych błędów zdecydowały o tym, że zawody zakończyły się wysokim zwycięstwem gospodyń. Wynik rzeczywiście imponujący, ale absolutnie nie oddający boiskowych wydarzeń przez całe spotkanie.
Zawody ze środka rozpoczęły miejscowe i to one otworzyły wynik meczu. Bramkę zaliczyła Asli Iskit, która jak się potem okazało do siatki Izabeli Prudzienicy i Beaty Kowalczyk trafiała najczęściej, bo aż 11-krotnie. To były jednak miłe złego początki. W dalszej części gry skromną, bo skromną, ale jednak przewagę posiadały koszalinianki. Choć początkowo w jej uzyskaniu pomogły miejscowe (dwie kary indywidualne i gra 4 na 6), to potem swoje robiły już podopieczne Reidara Moistada. W końcu przyszedł jednak taki moment, kiedy to Polki straciły swój impet w ataku. Efek - 3 gole pod rząd i zmiana wyniku na 10:7. Szybko zareagował szkoleniowiec AZS-u i... to jego zespół zszedł na przerwę prowadząc.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ znaczącej zmianie. Obie siódemki bardziej skupiały się na ofensywie niż tylnej formacji. Rezultat zmieniał się więc niczym w kalejdoskopie. W 47 minucie tablica świetlna wskazywała remis pod 23. Niestety to, co wydarzyło się potem nie było już tak pozytywne, jak poprzednia część zawodów. Przyjezdne zaczęły seryjnie popełniać proste błędy, a Turczynki perfekcyjnie to wykorzystywały. Od stanu 26:25 wyprowadziły swoją drużynę na 31:25. Kibice reagowali wówczas niezwykle euforycznie, a Energetyczne z minuty na minutę traciły nadzieje. Ostatecznie do końca po stronie ekipy z Pomorza Zachodniego zanotowano 2 trafienia, a u rywalek było ich dwukrotnie więcej. Wynik meczu 34:27 i przewaga 7 bramek wydaje się być znacząca. Czy goście zdołają to zniwelować w niedzielnym rewanżu?
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |