W Wałczu zawiodły armaty
Mecz w Wałczu okazał się nie tylko widowiskiem sportowym, ale był niezłym polem do popisu dla miejscowych decydentów, którzy przychodząc na mecz zapewne chcieli zyskać przed zbliżającymi się wyborami. Innym ciekawym akcentem było sędziowanie meczu w Wałczu przez "trójkę" sędziowską z Koszalina, a w rolę spikera wcielił się prezes Macner.
Pierwsza połowa meczu minęła pod znakiem chaosu, częstych strat piłki i rwanej gry. Dopiero w 35 minucie po stracie piłki w środku pola atakujący Żaków dopadł do piłki na polu karnym i nie pozostawało mu nic innego jak zapytać bramkarza, w który róg ma uderzyć piłką. Odpowiedź Orła była natychmiastowa po strzale wałeckich piłkarzy błąd popełnił bramkarz gości, który sparował piłkę wprost pod nogi Halamusa, który lobem skierował piłkę do siatki i tak w 37 minucie mamy 1:1. Po zmianie stron kibice na stadionie byli świadkami niesamowitej nieskuteczności z obydwu stron. Orzeł po konstruktywnych akcjach nie potrafił wbić piłki z 2 metrów do siatki. Także podobny problem pojawiał się w kontratakach Żaków. Ostatnie minuty meczu to "obrona Częstochowy" przez drużynę z Kołobrzegu, w której na uznanie zasługuje postawa bramkarza, który obronił dwa strzały Mateusza Gąsiorowskiego. relacjďż˝ dodaďż˝: cughba |
|