Przeważali, nie do końca przekonali
W pierwszym z ćwierćfinałowych pojedynków toczonych systemem mecz i rewanż juniorska drużyna Pogoni pokonała swoich rówieśników z Bełchatowa 2-1.
Wynik może być zwodniczy, szczególnie dla kogoś, kto wyszedł po pierwszej połowie lub nawet dla kogoś, kto dotrwał do 50 minuty. Piłka nożna jest grą, która nie wybacza niewykorzystanych okazji, choć w czwartek i tak miała litość, nie mszcząc do końca niezamienionych na bramkę sytuacji Portowców. Dowodem na ich dominację w meczu niech będzie ilość wykonywanych rzutów rożnych - 12, z czego sześć przyznanych w I połowie, przy zaledwie trzech w całym meczu wykonywanych przez GKS. Pogoń do meczu przystąpiła z dwoma zawodnikami mającymi za sobą występy w seniorskim składzie: Walskim (na zdj.) i Kortem.
I połowa
Dokumentowanie przewagi Pogoni zaczęło się w 6min, kiedy to tyłem głowy po rzucie wolnym uderzał Bednarski, a poprawka Walskiego poszybowała w powietrze. Wcześniej dynamicznym wejściem w pole karne zaznaczył swoją ofensywną obecność nominalnie cofnięty pomocnik Obst, strzału z daleka w następnej kolejności próbował z kolei Walski. W 9min wzdłuż linii bramkowej ni to strzałem, ni to podaniem z lewej strony boiska piłkę posyłał Kort po dobrym podaniu od Obsta. Pogoń próbowała swych sił również w szybkich atakach po przechwycie piłki w środkowej strefie boiska. Po jednym z nich niecelnie strzelał niezwykle aktywny Jałoszyński. W 14min ten sam zawodnik wywalczył kolejny z całej serii rzutów rożnych. Chwilę potem rozpaczliwa interwencja Świądera zapobiegła dojściu Okuszki do czystej pozycji strzeleckiej, po wypuszczeniu na wolne pole piłki od Jałoszyńskiego. Zaledwie minutę czekaliśmy na kolejny rzut rożny wykonywany w sposób niezwykle groźny przez … niezastąpionego również przy stałych fragmentach gry Jałoszyńskiego. Piłkę spadającą na piąty metr nieskutecznie uderzał głową Obst, a mając okazję do rehabilitacji przy dobitce trafił w bramkarza. Kolejna akcja w 23min: dośrodkowanie Kosackiego z prawego skrzydła finalizuje głową najlepszy zawodnik na boisku w I połowie - Jałoszyński. Jednak piłkę uderzoną w kozioł tuż przed bramkarzem wyłapał bez trudu Lenarcik. GKS w tej fazie gry nie potrafił przedrzeć się pod bramkę Portowców, choćby jedną składną akcją. Nie potrafił również wykorzystać prezentu otrzymanego od bramkarza Pogoni, gdy w 15min z dogodnej pozycji nie trafił Raś. W 21min strzałem z 20 metrów próbował zaskoczyć Lorbieckiego Bociek, uczynił to jednak na tyle słabo, że bramkarz nie miał najmniejszych problemów z prawidłowym ustawieniem się. Napór Pogoni Po wspomnianych przerywnikach w postaci nieśmiałych prób GKS-u swoją boiskową dominację w dalszym ciągu udowadniała Pogoń. Bramka padła w dość kuriozalnych i mało spotykanych okolicznościach. Choć równie dobrze można by powiedzieć, iż była nagrodą za bardzo dobrą grę całego zespołu, za precyzyjnie wykonywane rzuty rożne i co najważniejsze szczególnym wyróżnieniem dla jej strzelca Jałoszyńskiego. Etatowo wykonujący rogi Jałoszyński tym razem zagrał piłkę dochodzącą w ten sposób, że nie dotknięta przez nikogo zataczając łuk, wpadła w długi róg bramki Lenarcika, bezwzględnie wykorzystując brak obrońcy zabezpieczającego dalszy słupek. Po zdobyciu bramki obraz gry nie uległ zmianie. W dalszym ciągu stroną dominującą była Pogoń, GKS zaś stanowił tło dla ofensywnych poczynań Jałoszyńskiego, Korta, Walskiego. Ze strony Bełchatowian próbował indywidualnych akcji Raś, a w 33 min byliśmy świadkami ładnej trójkowej akcji Bociek - Pałczyński - Raś, po której ten ostatni strzelił zbyt słabo. Pogoń po zdobyciu prowadzenia zaczęła grać swobodniej, miło było popatrzeć na składne akcje na jeden kontakt i próby dogrywania do wysuniętego Okuszki. Po jednym z ciekawszych ofensywnych eskapad Kosackiego i jego dośrodkowaniu, właśnie Okuszko pod presją obrońców, trącając lekko piłkę nieznacznie chybił. W 37min koszmarny błąd popełnił cofający się do rozegrania Kort, którego strata piłki nie kosztowała utraty gola tylko dlatego, że chyba dość przypadkowo wysoko po bokach ustawieni obaj stoperzy, zostawili na spalonym niespodziewającego się takiego prezentu Pałczyńskiego. W 40min jeszcze odnotujmy strzał Walskiego z ostrego kąta zamykającego akcję rozpoczętą po lewej stronie przez mało widocznego Łaźniowskiego. Podsumowując, I połowę należy zapisać na duży plus dla Pogoniarzy, dominujących na boisku, imponujących grą kombinacyjną w ataku i co również należy podkreślić wykonywanymi stałymi fragmentami gry. Zarówno rzuty rożne, jak i wolne, egzekwowane przez początkowo Korta, czy później Jałoszyńskiego, po których dośrodkowania stwarzały spory popłoch w polu bramkowym Lenarcika. GKS, nie mogąc kombinacyjnie przedostać się pod bramkę Pogoni, uciekał się głównie do strzałów z daleka: próbował Maciejewski, przymierzał Płoszka, czy wreszcie jak tuż przed przerwą w najgroźniejszej sytuacji uderzał silnie, aczkolwiek niecelnie Bąkowicz po dośrodkowaniu Rasia. II połowa Drugą połowę gospodarze rozpoczęli od mocnego akcentu w postaci silnego strzału z 17m niezawodnego Jałoszyńskiego, po którym piłka minimalnie ominęła bramkę na wysokości spojenia słupka z poprzeczką. Jeśli strzał ten był wstrząsem, to w 49min mieliśmy prawdziwe trzęsienie. Indywidualny błąd przy wyprowadzaniu piłki popełniony przez bełchatowian na własnej połowie przesądził o szybko zdobytej przewadze dwóch goli. Tym razem po podaniu Korta do Okuszki w sytuacji zbliżonej do tej po przeciwległej stronie boiska z 37min sędzia nie stwierdził spalonego, co skwapliwie wykorzystał napastnik gospodarzy, strzelając do siatki w sytuacji sam na sam z Lenarcikiem. Szybko zdobyty drugi gol uśpił Portowców, a z drugiej strony nie podłamał gości. Mając w perspektywie mecz rewanżowy ewentualna porażka nawet różnicą dwóch bramek nie przekreślała szansy na korzystny wynik u siebie. Dowodem na wiarę we własne siły były kolejne akcje bełchatowian, czy raczej próby tych akcji, bo częściej kończyły się one gdzieś na 20 - 22. metrze. Po jednej z nich z ostrego kąta uderzał Kołodziej, dublując pozycję lewoskrzydłowego. Coraz śmielej poczynał sobie w polu karnym Raś, zbyt łatwo ogrywając Bednarskiego, podobnie Turniak, przesunięty w II połowie wyżej kosztem cofniętego Bąkowicza, nie miał problemów z mijaniem Łaźniowskiego. Pogoń jeszcze do 57min starała się grać swoje. Ładna gra z klepki Obsta z Kortem w 51min zakończona zablokowanym strzałem Jałoszyńskiego mogła się podobać i pozwalała ze spokojem wyglądać końca meczu. I jeszcze w 59 min strzał Obsta, któremu niespodziewanie pomocnicy rywala zostawili zbyt dużo miejsca na 17. metrze, gdyby był celniejszy mógł rozstrzygnąć o wyniku znacznie wcześniej niż w 90minucie. A tak w 60min dość niespodziewanie po dokładnym podaniu do wspomnianego już wcześniej Turniaka, złym ustawieniu i w konsekwencji nie nadążającego za akcją Łaźniowskiego, bramkę zdobywa ten pierwszy posyłając piłkę do siatki w sytuacji niemal sam na sam z bramkarzem, pomiędzy wyciągniętymi rękami Lorbieckiego. Zmiany i taktyka Po zmianie wyniku przyszła pora na zmiany w drużynach. W GKS-ie, zapewne z racji niekorzystnego rezultatu, trener zdecydował się na bardziej zasadnicze posunięcia. Wymienił w pionie na prawej stronie Bąkowicza z Turniakiem, poprawiając w sposób ewidentny siłę rażenia (bramka!). Wprowadzony Banasiak zajął miejsce Rasia, operując tuż za plecami Pałczyńskiego, zmienionego następnie przez kolejnego napastnika - Łabędzkiego. Zmiana na lewej stronie Majchrowskiego nie zmieniła systemu gry drużyny, przez cały mecz oscylującego wokół 4-4-1-1 skłaniającego się po zejściu Pałczyńskiego ku 4-4-2. Pogoń natomiast wymieniając czterech zawodników nie zmieniła właściwie nic w obrazie gry, w trudnym bądź co bądź momencie meczu. GKS będąc na fali stopniowo przejmował inicjatywę i nie wiadomo, jeżeli mecz potoczyłby się parę minut dłużej, jak zakończyłoby się to stopniowe odwracanie ról. Zmiennicy nie dali oczekiwanego impulsu do podtrzymania determinacji niezbędnej drużynie chcącej powiększyć przewagę zaledwie jednej bramki. Portowcy przez cały mecz grali w ustawieniu 4-2-3-1 z chętnie podłączającym się pod akcje ofensywne Obstem, równie efektywnie pracującym w destrukcji. Jedynym urozmaiceniem w rysunku taktycznym zespołu była zamiana Pedy z Bisewskim miejscami na skrzydłach, nie mająca na przebieg gry jednak żadnego wpływu. Końcówka Ostatni kwadrans meczu to masa niedokończonych akcji, urywanych gdzieś w środku pola. Dużo starć przy liniach bocznych, trochę przypadkowych przebijanek kończonych ekspediowaniem piłki w aut. W 75min miękkie dośrodkowanie Korta w pole karne, gdzie zmiennik Okuszki - Paczuk tylko trącił piłkę głową, nie na tyle jednak precyzyjnie by zaskoczyć bramkarza. Chwilę po tym, po kolejnym rzucie rożnym, nabiegający na piłkę na krótki słupek Obst trafia głową futbolówką w słupek. W 81min po dośrodkowaniu szukającego w ofensywie okazji do rehabilitacji za stracona bramkę Łaźniowskiego, wykorzystując niepewną interwencję Stępnia, uderzał Obst - mocno, ale w sam środek bramki. W odpowiedzi gości odnotujmy jeszcze uderzenie głową Turniaka po długim górnym podaniu z głębi pola, no i spore zamieszanie z 88min w polu karnym szczecinian, w którym to piłki do bramki z pięciu metrów nie zdołał wepchnąć Płoszka. Resumè W paru słowach komentarza na usta ciśnie się stara piłkarska prawda, że mecz ma 90 minut i nie wystarczy mieć przewagę, żeby go wygrać. Pogoń wygrała, ale do ostatnich 40 minut meczu można mieć wiele zastrzeżeń. Jedną z podstawowych uwag będzie zarzut o braku konsekwencji w grze i brak motywacji w dążeniu do bardziej wyrazistego udokumentowania wywalczonej na boisku przewagi optycznej. Szczególnie, iż w perspektywie czeka drużynę zapewne trudny mecz w Bełchatowie, gdzie goście mogą stawić znacznie większy opór niesieni całkiem niezłym wynikiem przywiezionym ze Szczecina. Ładne, kombinacyjne akcje z pierwszej połowy jak gdyby wyczerpały pomysłowość na ich rozgrywanie w drugiej. Jedynie rzuty rożne w dalszym ciągu stanowiły broń o znacznej sile rażenia. Indywidualnie wyróżnić należałoby Jałoszyńskiego, niezwykle aktywnego szczególnie w I połowie prawoskrzydłowego, chętnie operującego w środku pola. Rolę stabilizującą w drugiej linii pełnił bardzo udanie Obst, podłączający się z wyczuciem w akcje ofensywne, asekurowany z tyłu przez Bednarskiego. Bednarski, nieco sylwetką i pozycją na boisku przypominający Gollę, co tracił w defensywie nadrabiał udanym zagraniem do przodu. Nieco bezproduktywny z przodu pozostawał Okuszko, jednak zdobyta bramka podnosi jego całościową ocenę. Nasi ekstraklasowcy nie rozczarowali, ale też nie wystawali nadmiernie ponad poziom całej drużyny. Nieco ślamazarny początek miał Kosacki, ale z biegiem meczu czuł się coraz pewniej, czego efektem były udane eskapady prawą flanką pod bramkę przeciwnika, przy zachowaniu wszelkiej przezorności w grze obronnej. Meczu do udanych z pewnością nie zaliczy Łaźniowski. Obarczony winą za straconą bramkę, nie radził sobie z przesuniętym w II połowie do przodu Turniakiem, nie wnoszący nic imponującego do gry ofensywnej zespołu. Poniżej ocena punktowa (1-6) poszczególnych graczy składu wyjściowego uszeregowanych formacjami. Lorbiecki Kosacki 5 (Kuliga), Stańczyk 4, Krzywicki 4, Łaźniowski 2 Bednarski 3, Obst 5 Walski 4 (Peda), Kort 4, Jałoszyński 5 (Bisewski) Okuszko 3 (Paczuk)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|