Wrażenia z kortów, czyli czwartkowy mecz d
Nareszcie! Trwa długo przeze mnie wyczekiwany (jak co roku) turniej PEKAO OPEN. Niestety w tym roku praca pozwoliła mi dopiero w czwartek wybrać się na korty. Pierwsze wrażenie jest takie, że to taki sam jak co roku dobry turniej. Można odczuć podobną atmosferę przechadzając się między arenami zmagań tenisistów. Zasiadam na trybunie kortu centralnego i widzę, że kibiców jest jakby mniej niż kilka lat temu. Zapewne część z obecnych na obiektach SKT obserwowała równolegle odbywający się mecz na korcie nr 1, ale zwykle więcej ludzi przebywało na terenie klubu.
Na mecz dnia organizatorzy wybrali spotkanie Ivo Minara z Czech oraz Simone Bolelliego z Włoch. Reprezentant naszych południowych sąsiadów przebijał się do turnieju głównego przez eliminacje, natomiast mieszkaniec Półwyspu Apenińskiego był rozstawiony z numerem 7. Graczy dzieliło też wiele pozycji w rankingu ATP, stąd Włoch był faworytem w konfrontacji ze zmęczonym Minarem. W pierwszym trwającym 50 minut secie oglądaliśmy bardzo wyrównane gemy. Pierwszy serwis przeciwnika zdołał przełamać Czech. Dysponował on bardzo mocnym i pewnym serwisem, ale słabszy był przy dłuższych wymianach. Po chwili Włoch zrewanżował się swojemu vis-a-vis doprowadzając do remisu. Bolelli także serwował z prędkością ponad 200 km/h, jednak jego główną bronią była lepsza gra przy dłuższych wymianach a także odporność psychiczna. Można było się spodziewać, że to Włoch będzie rzucał rakietą i się denerwował, jednak to Minar pokazywał południowy charakter. W 12 gemie Czecha zawodzi podanie i popełnia dwa podwójne błędy serwisowe, ale mimo tego doprowadza do tie-breaka. W nim między innymi serwuje asa po zepsutym podaniu (czyli as po 'second serve') i zwycięża. Warto odnotować, że najszybsza piłka Minara mknęła z prędkością 215 km/h. Drugi set także był wyrównany. Efektowną akcją popisał się Czech, który przelobowany dogania piłkę i celnie między nogami zagrywa ją na stronę Bolelliego. Ten zaskoczony traci punkty i przegrywa gema. W następnych gemach Czech słabnie, zaczyna zawodzić go serwis i nawet częste wyprawy pod siatkę nie dają efektu w grze z pozostającym przy końcowej linii Włochem. Wydaje się, że Bolelli rozpędza się i wygra tego seta. Na szczęście dla Minara w piątym gemie udaje mu się przy słabszym serwisie i złych returnach rywala wygrać. Przy stanie 2:3 Czech przełamuje podanie przeciwnika, a po chwili wygrywa gema do zera przy swoim serwisie. Pozostałe gemy są wyrównane tak jak i cały mecz. Po niespełna półtorej godziny słyszymy słynne "gem, set and match" i Minar wygrywa 7:6, 6:5. W przekroju całego meczu można powiedzieć, że Czech prezentował konsekwentny i prosty tenis, natomiast Włoch objawiał artyzm przy niektórych zagraniach z głębi kortu. Na pewno dla fanów białego sportu była to uczta. Warto też odnotować dobrą atmosferę na trybunach i te miarowe oklaski przed matchballem znane ze szczecińskich kortów. Uważam, że każdy choć raz powinien wybrać się na spotkanie tenisowe - jakże odmienne od piłkarskiego, ale równie ciekawe. własne relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|