Błękitni zakończyli passę Calisii
Na siedmiu meczach zakończyła się seria kolejnych spotkań bez porażki w wykonaniu piłkarzy Calisii. W sobotę podopieczni Mirosława Dymka po zaciętym i emocjonującym boju przegrali przy Łódzkiej z Błękitnymi Stargard Szczeciński 2:3.
Spotkanie mogło podobać się kibicom, bo toczyło się w żwawym tempie, przy czym nie brakowało strzeleckich sytuacji, nie licząc pierwszych 20 minut. Po tym czasie nastawieni na kontry przyjezdni po raz pierwszy poważnie zagrozili kaliskiej bramce. Główkę Roberta Gajdy kapitalnie jednak obronił Konrad Forenc. Przez kilka kolejnych fragmentów goście zamknęli miejscowych w obrębie ich pola karnego niczym w hokejowym zamku, a sposobu na zdobycie gola upatrywali we wrzutkach z bocznych sektorów boiska. Ten napór kaliszanie wytrzymali i sami wyprowadzili zabójczą kontrę. W 28. minucie Iwelin Kostow uruchomił prostopadłym zagraniem Christiana Nnamaniego, który z łatwością minął golkipera, po czym strzelił do pustej siatki.
Radość gospodarzy nie trwała długo. Po czterech kolejnych minut był już bowiem remis, gdy kaliska defensywa nie upilnowała na bliższym słupku Wojciecha Fadeckiego. Kosztownych błędów było więcej. W 41. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego z łatwością do bramki główkował Rafał Gutowski. - Szkoda tych straconych goli, bo trochę podcięły nam one skrzydła - nie ukrywał po meczu skrzydłowy Calisii Daniel Sobas. Przy stanie 1:1 to podopieczni trenera Dymka mogli ponownie wyjść na prowadzenie, ale szczęścia zabrakło Kostowowi i Nnamaniemu.
Po przerwie Calisia przeważała, starała się grać skrzydłami, ale rywale dość szczelnie się bronili, a na dodatek pieczołowicie pilnowali Kostowa. W 50. minucie po rajdzie Nnamaniego zakotłowało się przed bramką Andrzeja Budnika, ale ani Sobas, ani Daiji Kimura nie potrafili oddać celnego strzału. W 59. minucie wszędobylski Nigeryjczyk chytrze uderzył zza pola karnego i omal nie przelobował golkipera Błękitnych. Trzy minuty później stuprocentową okazję zmarnował Kimura, który po sprytnie rozegranym rzucie wolnym znalazł się w sytuacji sam na sam. Celował w długi róg, lecz minimalnie chybił, choć wielu kibiców widziało już futbolówkę w siatce. Nieco później pochodzący z Japonii piłkarz nie wykorzystał jeszcze dwóch sytuacji. Stargardzianie cierpliwie czekali na swoje okazje. Groźnie wyglądał niemal każdy ich kontratak, a także stały fragment gry. Właśnie po rzucie wolnym w 82. minucie mogli podwyższyć prowadzenie, ale piłka uderzyła w boczną część słupka. Już po upływie regulaminowego czasu byli jednak bezlitośni. Szybką kontrę sfinalizował Magnuski, trafiając do pustaka i było po sprawie. Godne podkreślenia jest jednak to, że kaliszanom nie można odmówić woli walki. Po stracie trzeciego gola natychmiast odpowiedzieli, gdy Nnamani wypatrzył na dalszym słupku Sobasa. Na więcej zabrakło już czasu. - Chcieliśmy kontynuować dobrą passę, niestety nie udało się. W końcówce daliśmy z siebie wszystko i wielka szkoda, że wpadła trzecia bramka dla przeciwnika, bo stało się to w momencie, gdy przeważaliśmy i byliśmy bliscy wyrównania - powiedział Daniel Sobas, który zdobył swojego drugiego gola w drugim meczu w niebiesko-biało-czerwonych barwach.
�r�d�o: faktykaliskie.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: bialoniebiescy |
|