Pogoń Baltica po wielkim meczu pokonała mistrza Polski
Przed spotkaniem nikt nie dawał Pogoni Baltica zbyt wielkich szans na jakikolwiek korzystny rezultat. Nic dziwnego, skoro do tej pory MKS potrafił sobie radzić z grą szczecinianek. Tym razem jednak stało się coś zgoła odmiennego. Podopieczne Adriana Struzika zaskoczyły niezwykłą zaciętością, zwłaszcza w grze obronnej, udowadniając, że piłka ręczna to przed wszystkim gra z tyłu. Właśnie dzięki niej można wyprowadzać zabójcze kontry, a te w wykonanie naszych pań były tego dnia wręcz piorunujące. Zwycięstwo ekipy z Grodu Gryfa jest więc historyczne, ale po kolei.
Lepiej w mecz weszła drużyna prowadzona przez Sabinę Włodek. Adriannę Płaczek najpierw pokonała Kamila Skrzyniarz, a po chwili tego samego dokonała Joanna Drabik. Można więc powiedzieć, że niespodzianki nie było. Po 12. minutach MKS miał dwa razy więcej goli od miejscowych. O dziwo to jednak wcale nie zrażało Pogoni Baltica, a jak łatwo ta potrafi odrabiać takie straty lublinianki przekonały się niezwykle szybko. Po serii trzech goli było już tylko 7:8. Na pierwszy remis wyprowadziła swoją drużyną ekslublinianka Małgorzata Stasiak. Końcówka pierwszej połowy należała już tylko do zawodniczek ze stolicy województwa zachodniopomorskiego. Klasą samą w sobie były: Płaczek i Sołomija Szywerska, które mocno dawały się we znaki. Ta pierwsza przy rzutach karnych, druga w akcjach sam na sam. Trzeba jednak zauważyć, że był to też efekt znakomitej gry obronnej. W tej wyróżniła się cała ekipa, ale największe brawa należą się tej najmłodszej - Romanie Fornalik. Odebrać kozłującą piłkę wcale nie jest łatwo, a jej udało się to co najmniej dwukrotnie.
Po zmianie stron MKS rzucił się do ataków. Skrzyniarz za zadanie otrzymała przypilnowanie Cebuli. Co ciekawe na ten manewr Pogoń była gotowa, bo jak inaczej nazwać to, co się w tym czasie działo. Cztery gole z rzędu sprawiły, że ekipa z Grodu Gryfa prowadziła już 19:15. Nie pomogła nawet przerwa na żądanie Włodek. Jej drużyna po prostu nie potrafiła sobie poradzić z tym, co zaproponowały gospodynie, zwłaszcza w grze obronnej. Nic więc dziwnego, że 50. minucie było już 29:22, co było największą przewagą zespołu szczecińskiego. Z rytmu Pogoni nie wybił nawet zegar, który w pewnym momencie odmówił posłuszeństwa. Znakomicie w ataku spisywała się za to Białorusinka Hanna Yashchuk - zdobywczyni 9 goli. Mistrzynie Polski wiedziały jednak o co grają, a grały w tym momencie o jak najmniejszy wymiar kary. Dowodem na to jest 5 goli w ostatnich dwóch minutach. Wynik na sekundy przed końcem ustaliła Alina Wojtas.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|