ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
me
Magnuski razy dwa
autor: tasiaZapowiedzi trenera Krzysztofa Kapuścińskiego, że jego drużyna jedzie na mecz z liderem rozgrywek, dwukrotnym mistrzem polski, drużyną niedawno I-ligową, „na przełamanie” passy meczów bez zwycięstwa musiały być traktowane jako gra na efekt podniesienia morale zawodników po okresie braku satysfakcjonujących wyników. Końcowy rezultat udowadnia, że trener wiedział co mówił, znał najlepiej przedmeczowy potencjał i możliwości własnych zawodników, a wiarę w nich starał się przelać na nich samych. Niewykluczone, że przekonanie swoje czerpał również z ostatniego meczu Warty z bliskim zwycięstwa Gryfem, zespołem niżej notowanym od Błękitnych. A co się nie udało Gryfowi, udało się dzisiaj Błękitnym…
Pierwsza połowa nie obfitowała w nadmiar sytuacji bramkowych z jednej bądź drugiej strony. Więcej z gry zdawali się mieć gospodarze, przeważali w środku pola, ale już pod bramką Błękitnych dogodnych sytuacji strzeleckich nie potrafili sobie wypracować. Przyjezdni, zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami trenera, nie stawiali siebie w roli biernych obserwatorów boiskowych wydarzeń ograniczonych do działań defensywnych w obrębie własnej połowy. Parokrotnie przedostawali się na pole karne rywala, lecz zagrożenie stwarzali głównie tylko po stałych fragmentach gry.

Gospodarze mecz rozpoczęli z Rasiakiem w składzie już od pierwszej minuty i w ustawieniu 4-2-3-1. Zagęszczony środek pola, dodatkowo tworzony przez zawodników doświadczonych, po trzydziestce (Goliński, Scherfchen, Gregorek) z ekstraklasową przeszłością (Scherfchen), przyniósł efekt dłuższego posiadania piłki. Co ciekawe, mimo przewagi liczebnej w środku pola większość swoich akcji (o ile nie wszystkie). Warta przeprowadzała skrzydłami i widać było wyuczone schematy piłkarzy dośrodkowujących z obu flanek (Piceluk, Nowak, również Kocot) w poszukiwaniu na piątym metrze wysokiego Rasiaka. Większość z tych dośrodkowań w dniu dzisiejszym padała łupem stoperów stargardzkich lub efektownie piąstkującego na przedpolu Ufnala. Tak było w 4min po centrze Kocota z lewej strony, tak było w 22min, kiedy ponownie Kocot dynamicznie dorzucił piłkę na ósmy metr przed bramką, a Ufnal tym razem mijając się z piłką nie naraził własnego zespołu na bolesną konsekwencję utraty bramki.

Błękitni pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 12min, kiedy to po rajdzie Gajdy Kazimierowicz uderzał niecelnie tuż zza linii pola karnego. Przez dobrych kilka minut początkowej fazy I połowy zawodnicy obu drużyn nie dochodzili nawet w okolice pola karnego przeciwnika. Dobra, skondensowana i niezwykle skoncentrowana gra obronna Błękitnych przynosiła efekty. Dobra gra w powietrzu i zdyscyplinowanie taktyczne, no i chłodna głowa w trzymaniu wysokiej linii spalonego to główne atuty, dyrygowanej przez Pustelnika, formacji defensywnej. A w nadarzających się momentach goście starali się przenosić ciężar gry na połowę przeciwnika. Nie było to łatwe zadanie. Przekonał się o tym Więcek, którego indywidualną próbę zdobycia paru metrów terenu w 18min przerwał faulem przeciwnik. Z rzutu wolnego z ok. 40m Wawszczyk, chcąc dorzucić piłkęi w rejon pola karnego, bardzo głęboko dośrodkował, co musiało zaskoczyć Lisa - bramkarza miejscowych. Odbitą przez niego piłkę dobijał jeszcze wracający do składu Pustelnik, bez wystarczającej jednak precyzji. Wawszczyk, podobnie jak w poprzednich spotkaniach był etatowym wykonawcą rzutów wolnych wymagających posyłania piłki w pole karne oraz na stałe był oddelegowany do egzekwowania rzutów rożnych. Jego lewa stopa ułożona jest niesłychanie precyzyjnie, pozwalając przy odpowiednim poziomie koncentracji zawodnika na posyłanie całkiem dokładnych piłek do kolegów ustawionych w polu karnym.

W 25min miała miejsce zdecydowanie najgroźniejsza sytuacja I połowy meczu. Rasiak urwał się Pustelnikowi i zagrał do nieobstawionego Piceluka. A że działo się to właściwie już w polu bramkowym, ten mając przed sobą leżącego Ufnala, z najbliższej odległości nie zdołał trafić w światło bramki. W tym momencie wydawało się, że minuty Błękitnych bez straty gola są policzone. Że gospodarze czując krew napoczętego rywala nie pozwolą mu na za wiele. Lecz mimo widocznego pobudzenia w zespole Warty gra nadal toczyła się w środku pola, ewentualnie dośrodkowania Warciarzy lądowały na głowach rosłych Jasitczaka i Pustelnika. Nieciekawy dla przyjezdnych fragment meczu pogłębiła seria trzech żółtych kartek złapanych między 19 a 28min, łatwo poddających się interpretacji jako słabość bezradnych, więc uciekających się do fauli gości. Atakujących gospodarzy niełatwo było skontrować, jako że przez cały czas konstruowania akcji pozostawali w stałej równowadze liczebnej między atakiem a obroną, nigdy nie atakując więcej niż piątką zawodników.

Na jakąkolwiek akcję podbramkową musieliśmy czekać do 37min, kiedy to Nowak zamiast po raz kolejny dorzucać piłkę z prawej strony w pole karne, zdecydował się sam zakończyć akcję swojego autorstwa. Minutę później tym razem nie pozostający dłużny koledze z przeciwległej strony boiska Piceluk, płasko w pełnym biegu wstrzelił piłkę na piąty metr. Do futbolówki nie zdążył doskoczyć Rasiak, ale co spotęgowało grozę sytuacji, minęli się z nią również obaj stoperzy Błękitnych. Wrzutkami w pole karne próbowali grać również stargardzianie, lecz jak wspomniano sytuacje takie następowały głównie po stałych fragmentach gry, a tych dla obu stron było niemało. Walki nie brakowało, szczególnie w środkowej strefie boiska. Po jednej z takich wrzutek do główki zdołał doskoczyć nawet „malutki” Gajda ustawiony gdzieś pomiędzy dwoma stoperami Warty. W 39min zamiast bezskutecznych wariantów z dośrodkowaniami, Fadecki wykorzystując odrobinę wolnego miejsca przed polem karnym strzelił mocnym plasowanym uderzeniem zmuszając Lisa do interwencji, którą można było śmiało określić paradą bramkarską. Chwilę potem, idąc za ciosem, składną trójkową akcję Gajda - Fadecki - Magnuski ten ostatni zakończył niecelnym strzałem.

W ostatnich minutach I połowy zrobiło się jeszcze raz gorąco pod obiema bramkami. Najpierw dynamicznego ataku spróbowali Fadecki z Gajdą wywalczając rzut rożny, a chwilę potem po przeciwnej stronie boiska samoistny upadek Poczobuta we własnym polu bramkowym nie wykorzystał Gregorek obsłużony dokładnym dośrodkowaniem przez mniej aktywnego na skrzydle Czerniejewicza. I połowa ze zdecydowanym wskazaniem na gospodarzy, mimo że tę część gry w rzutach rożnych wygrali goście (0-3).

O ile w I połowie Błękitni ograniczali się praktycznie do gry dalekimi przerzutami bądź do napastników szukających piłek pod polem karnym rywala, bądź ze stałych fragmentów gry bezpośrednio w obręb szesnastki, to w II połowie gry Kazimierowicz z Poczobutem wzięli się za rozgrywanie kolektywne i z pomocą schodzącego do środka, nieźle dryblującego Więcka, stwarzali przewagę w środku pola. W połączeniu z wzmożona ruchliwością dwójki napastników przyniosło to nadspodziewanie szybko efekty bramkowe.

Już w 48min pierwsza próba sił z obrońcami Wawszczyka, chodzącego jakby śmielej niż w I połowie i niezwykle dynamicznie na obieg z Fadeckim po lewym skrzydle. Tym razem nieudana próba dryblingu skończyła się faulem na obrońcy gości 22m od bramki strzeżonej przez Lisa. Lecz gdyby Wawszczyk w tej sytuacji nie szukał tak usilnie lewej nogi do oddania strzału, spokojnie mógłby wcześniej dojść do pozycji strzeleckiej, uderzając z prawej nogi lub wchodząc w pole karne zwodem na prawa nogę. Gwoli kronikarskiego obowiązku odnotować trzeba, iż z wywalczonego przez Wawszczyka rzutu wolnego, bezpośrednio na bramkę uderzał bezskutecznie Magnuski. Dwie minuty potem po kosmicznym zamieszaniu w polu karnym gospodarzy piłkę z linii zmuszony jest wyekspediować na róg któryś z obrońców. Ale w 51min na wchodzącego odważnie w pole karne Magnuskiego, Nowak nie znajduje już innego lekarstwa jak wślizg w nogi przeciwnika. Jedenastkę pewnie zamienia na bramkę sam poszkodowany powiększając do sześciu trafień swój dorobek w obecnym sezonie.

Okres imponującej gry Błękitnych, w dalszym ciągu wykorzystujących element zaskoczenia, przypieczętowuje ponownie Magnuski, zyskujący dzisiaj przydomek lisa pola karnego, po kolejnym udanym rajdzie lewą strona Wawszczyka, pakując w pełnym biegu i z najbliższej odległości mocną piłkę pod poprzeczkę bramki Lisa.

Na trybunach konsternacja, wszak to nie tak miał wyglądać pożegnalny w tej rundzie pojedynek przy Drodze Dębińskiej. Błękitni nie mogli w żadnym wypadku po zdobyciu dwóch bramek popaść w samozadowolenie. Warta już parokrotnie pokazywała że zaczyna grać, gdy widmo porażki zaczyna im zaglądać w oczy. Tak było w ostatnim meczu z Gryfem, tak było z Odrą w Opolu. Trener Marek Kamiński błyskawicznie zareagował na wydarzenia boiskowe ściągając mało widocznego Gregorka i wprowadzając Marciniaka - innego ofensywnego zawodnika. Chwilę po tym, po dwóch bezskutecznych rzutach rożnych dla swojej drużyny, wprowadził Ciarkowskiego ofensywnie ustawionego na prawym skrzydle pomocnika, kosztem defensywnego Scherfchena. I wreszcie w 66min zdejmując prawego obrońcę spłaszczył drugą linię do 4-4-2 przesuwając Piceluka do linii napadu tworzonej wespół z Rasiakiem, a Ciarkowskiego wycofując nominalnie na prawa obronę. Ustawienie to miało przyczynić się do zintensyfikowania działań ofensywnych zespołu. Tak się też stało. W 55min indywidualną akcję Golińskiego pewnie i co najważniejsze czysto przerwał Jasitczak. Chwilę potem ponownie Goliński posłał potężną bombę pod poprzeczkę, lecz wyciągnięty jak struna Ufnal zdołał sparować strzał na róg. Rzut różny dość niecodziennie rozegrany został przez Scherfchena w kierunku bliższego słupka, gdzie nagle pojawił się nieobstawiony Ngamayama, uderzający niecelnie z trudnej pozycji.

Napór gospodarzy rósł z minuty na minutę. W 60min Nowak po ziemi zgrywał piłkę z ulubionej swojej pozycji prawoskrzydłowego w kierunku środka pola karnego, gdzie nabiegający Piceluk niemiłosiernie pudłuje. W 63min zrobiło się dość gęsto w polu karnym Ufnala, kiedy to piłka trafiła po kilku losowych zagraniach do Rasiaka. Ten stojąc tyłem do bramki na linii pola bramkowego zdołał się jeszcze odwrócić i strzelić na tyle jednak słabo lub na tyle jednak wystarczyło instynktu bramkarskiego Ufnalowi, że drużyna gości zdołała wyjść z tej sytuacji obronną ręką (ręką bramkarza).

W odpowiedzi Błękitni niepokoili gospodarzy okazjonalnie przeprowadzanymi kontrami. W 67min jedynie bezbłędna interwencja Ngamayamy odbierającego po profesorsku piłkę nacierającemu Magnuskiemu uchroniła Lisa od sytuacji sam na sam z… lisem pola karnego. W 71min jednak doszło do sytuacji sama na sam, choć tym razem w roli egzekutora miał wystąpić Gajda. Sam się chyba przeraził swoją dogodna pozycją i zamiast strzelać po ziemi obok równie wystraszonego bramkarza, podniósł piłkę przy próbie przerzutu oddając ją właściwie Lisowi do rąk własnych.

Na dość ryzykowne (skoro nie padła bramka to nie można powiedzieć, że nieodpowiedzialne) dwukrotne wyjścia z bramki decydował się w tej fazie gry Ufnal. W 69min po akcji Piceluka lewym skrzydłem piłkę z opuszczonej przez Ufnala bramki musiał wybijać na rzut rożny Jasitczak. A to ciągle jeszcze nie koniec emocji w tej niezwykle ciekawej II połowie. W 75min ponownie Ngamayama jest tym ostatnim wybawcą swojej drużyny uprzedzając szykującego się do przejęcia piłki i wyjścia z nią na wolne pole Wawszczyka. Ostatnie 6 minut regulaminowego czasu gry obfitowało w mnóstwo sytuacji podbramkowych z obu stron. W 84min po zbyt krótkim wybiciu piłki przez obrońców gości do piłki dopadł wprowadzony Marciniak uderzając tyleż mocno co i niecelnie z 18m. W 86min mieliśmy ewidentną sytuację bramkową dla gospodarzy: rzut wolny z 17m za staranowanie Rasiaka przez Jasitczaka praktycznie na linii pola karnego. I tylko jęk zawodu towarzyszył uderzeniu Golińskiego tuż obok prawego słupka bramki Ufnala.

Goście odpowiedzieli całkiem udaną próbą gry podaniami na niewielkiej przestrzeni boiska. Przez moment pomocnicy Warty mogli się tylko przyglądać jak piłka krąży pomiędzy Kaziemierowiczem, Gajdą i Poczobutem, po czym ten ostatni zagrywa do wprowadzonego za Magnuskiego Neumanna, ten jednak w 83min strzela zbyt anemicznie by móc zagrozić Lisowi. Chwilę potem uderzał kolejny z Błękitnych. Więcek. uczynił to o niebo lepiej niż Neumann, jednak trafił wprost w ręce bramkarza. W kolejnej kontrakcji Błękitnych udział wzięli Gajda z Więckiem. Wszystko było dobrze do linii pola karnego, a w samej szesnastce mimo względnej swobody zabrakło obu panom większego zdecydowania w kontynuowaniu akcji, jak też i pomysłu jak ona w dalszej części miałaby się rozwijać ku swemu skutecznemu w zamyśle zakończeniu. W przeciwieństwie do Ngamayamy drugi ze stoperów - Bartkowiak (wprowadzony w przerwie za kontuzjowanego Jasińskiego) nie był pewnym punktem zespołu, stąd należało może więcej szukać pojedynków jeden na jeden z tym piłkarzem, będącym często ostatnia przeszkodą przed bramką Lisa.

Tuż przed końcem meczu strzelali jeszcze niecelnie ze strony gospodarzy - Goliński, po raz kolejny, a także Marciniak i Piceluk po akcji z Marciniakiem, lecz w tej ostatniej sędziowie odgwizdali spalonego, co również świadczyło o umiejętnej grze stoperów stargardzkich. Na zakończenie, podkreślająca niejako bardzo udany mecz lewego obrońcy, akcja Wawszczyka finalizowana jego własnym uderzeniem nad poprzeczką po przeprowadzonym rajdzie lewą stroną. Zawodnik ten ma wyraźny ciąg na bramkę rywala, nawet przy stanie 0-2 wbrew wskazówkom trenera, Wawszczyk aktywnie inicjował akcje ofensywne, szczęściem, że przytomnie asekurowany przez Poczobuta na czas swych ofensywnych „wycieczek”.

Bardzo łatwo Błękitni mogli wygrać całe spotkanie 0-3 lub nawet wyżej. Ale i przy odrobinie pecha mogli ten mecz przegrać. Sytuacji bramkowych, zwłaszcza w II połowie nie brakowało, co czyniło mecz niezwykle otwartym i ciekawym widowiskiem dla publiczności. A tej zebrało się na Drodze Dębińskiej niewiele i gdyby nie głośna grupa ze Stargardu na obiekcie słychać by było tylko trenera Kapuścińskiego pokrzykującego z ławki. Zauważyć trzeba, że takiego dopingu Błękitni nie mają nawet u siebie w Stargardzie, stad być może słabsze w ostatnim czasie wyniki notowane na swoim boisku. Przewagę miejscowych dokumentuje 6 rzutów rożnych wykonywanych na przestrzeni całego meczu przy 4 gości (z czego 3 w I połowie).

Starając się ocenić grę drużyny, jak i jej poszczególnych zawodników, na pewno na pierwszoplanowe wyróżnienie zasługuje jej trener. Krzysztof Kapuściński robi kawał dobrej roboty wyciągając z zespołu bez wielkich indywidualności, to co najlepsze, motywując ich odpowiednio zmusza do maksymalnego zaangażowania, bo tylko ono zapewni wynik. Być może i aspekt zaskoczenia pewnego siebie rywala mocnym wejściem w II połowę był tu niebagatelny, pytanie - czy było to zamierzone i precyzyjnie wystudiowane w szatni w przerwie zawodów? Prawdą jest że po meczu takim jak ten, gracze tacy jak Magnuski, czy Wawszczyk już nie będą w Poznaniu anonimowi. Bolączką zespołu jest brak ławki rezerwowych z pełnowartościowymi zmiennikami. Bo ani Neumann, nie wyróżniający się niczym poza kolorem butów, ani Duda miotający się bezsilnie od rywala do rywala, nie mogą za takich uchodzić. Kolejny raz oklaski zbierają stoperzy tym razem na czele z powracającym Pustelnikiem (dzisiaj bez kartki) za skuteczność przede wszystkim w grze powietrznej we własnym polu karnym. Wspomniany wcześniej Wawszczyk i jego unikatowa w skali zespołu lewa stopa, no i Magnuski rzecz jasna, który najwyraźniej odnalazł swój normalny rytm meczowy po ostatnim nie zachwycającym występie przeciwko Odrze w Stargardzie.

Warta Poznań - Błękitni Stargard Sz. 0-2 (0-0)
0-1 51’ Magnuski k.
0-2 53’ Magnuski

Warta: Lis - Czerniejewicz (66’ Pogonowski), Jasiński (46’ Bartkowiak), Ngmayama, Kocot - Scherfchen (60’ Ciarkowski), Goliński - Nowak, Gregorek (54’ Marciniak), Piceluk - Rasiak

Błękitni: Ufnal - Liśkiewicz, Jasitczak, Pustelnik, Wawszczyk - Więcek, Poczobut (90’+2’ Kurant), Kazimierowicz, Fadecki (86’ Duda) - Magnuski (74’ Neumann), Gajda

żk.: Marciniak, Gregorek, Bartkowiak (Warta); Jasitczak, Magnuski, Liśkiewicz, Wawszczyk, Fadecki, Poczobut (Błękitni)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna

relacjďż˝ dodaďż˝: pka
 

II liga zachodnia (2013/2014)
Warta Poznań Błękitni Stargard
0 2
09-11-2013 14:00
widzów: Około 1 tyś w tym 20 ze Stargardu
1:0 Magnuski
2:0 Magnuski
dodaj video
pokaż wszystkie zdjęcia
Warta: Lis – Czerniejewicz (66’ Pogonowski), Jasiński (46’ Bartkowiak), Ngmayama, Kocot – Scherfchen (60’ Ciarkowski), Goliński – Nowak, Gregorek (54’ Marciniak), Piceluk – Rasiak
Błękitni: Ufnal – Liśkiewicz, Jasitczak, Pustelnik, Wawszczyk – Więcek, Poczobut (90’+2’ Kurant), Kazimierowicz, Fadecki (86’ Duda) – Magnuski (74’ Neumann), Gajda

Żółte dla Warty - Gregorek, Marciniak, Bartkowiak.
Żółte dla Błękitnych - Jasitczak,Wawszczyk,Poczobut,Kazimierowicz,Fadecki,Magnuski. sędzia: Robert Marciniak (Kraków)

Dane pomogli uzupełnić: iraz, lox - dziękujemy
uzupełnij dane + fotki + video + relacja

imprezę polecają
poleca osób: 2
iraz Stargard19...

video
fotorelacje
pokaż wszystkie zdjęcia (45)
iraz (45)
relacje
Magnuski razy dwa (pka)
 
top komentarze
newsy:
1 » Myśla poszukuje sparing »
mecze:
2 » Gryf Kamień Pomorski-Ch »
1 » Ina Ińsko-Orzeł Wałcz
1 » Odra Chojna-Gwardia Kos »
1 » Pogoń Szczecin-Piast Gl »
1 » Spójnia Świdwin-Radew B »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 3
statystyki portalu
• drużyn: 3131
• imprez: 151775
• newsów: 78298
• użytkowników: 81233
• komentarzy: 1177644
• zdjęć: 903730
• relacji: 40699
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies