ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
me
Jak głową w mur
W XIII kolejce Błękitnym Stargard Szczeciński przyszło się zmierzyć ze znacznie bardziej renomowanym rywalem niż dotychczas podejmowane drużyny na własnym terenie. Po rozpaczliwie bezradnej postawie Błękitnych w ubiegłotygodniowym starciu z teoretycznie słabszym od siebie beniaminkiem z Zielonej Góry, podstaw do optymizmu przed dzisiejszym (19.10) meczem nie było zbyt wiele. Jednak biorąc pod uwagę niewątpliwy atut własnego boiska szanse obu zespołów zdawały się wyrównywać. Z drugiej strony znane były problemy trenera Krzysztofa Kapuścińskiego z zestawieniem najmocniejszej jedenastki. Ze względów zdrowotnych nie mógł zagrać Wojtasiak, a po chorobie dochodził do pełni zdrowia Poczobut. Dzięki temu na lewej flance do gry przeciwko Rakowowi Częstochowa powrócił Wawszczyk, udanie dzisiejszym meczem ponownie wkomponowując się w zespół.
W składzie gości kilka znanych nazwisk. Był Jerzy Brzęczek (dla młodszych kibiców - wielokrotny kapitan reprezentacji Polski, wicemistrz olimpijski z 1992r) na ławce w roli szkoleniowca, był Dawid Błaszczykowski w roli asystenta, był wreszcie Robert Brzęczek na boisku, na pozycji środkowego, ofensywnego pomocnika. Lecz to nie nazwiska zrodziły obawy wśród miejscowych przed i w trakcie spotkania. Goście imponowali fizycznością. Cała linia obrony ze średnią wzrostu 190cm skutecznie odcinała od górnych piłek Gajdę z Magnuskim. A te z uporem wartym lepszej sprawy były konsekwentnie wrzucane z pominięciem drugiej linii praktycznie przez całe spotkanie.

Mecz z większym animuszem ukierunkowanym na bramkę przeciwnika rozpoczęli gospodarze. Finałem tychże akcji była seria trzech rzutów rożnych wykonywanych za każdym razem identycznie (piłka zawsze dokręcana), lecz w zależności od strony egzekwowanych przez dwóch różnych piłkarzy (lewonożny Wawszczyk, prawonożny Magnuski). Kontynuacją lekkiej przewagi miejscowych stanowiła najdogodniejsza sytuacja do zdobycia bramki prawdopodobnie nawet w przekroju całego meczu. W 9. minucie po dynamicznym wejściu w pole karne Magnuskiego i zagraniu do swego nieodłącznego partnera w linii ataku - Gajdy, strzał tego ostatniego został wyblokowany, a dobitkę Fadeckiego obronił Kos. Ogromny zawód kibiców z niewykorzystanej okazji wynikał z faktu, że cała ta sytuacja miała miejsce w polu bramkowym rywala. Gospodarze nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć ze zdumienia w jakie wprawiła je własna nieudolność, a już Ufnal musiał ratować swój zespół od utraty bramki, wygrywając pojedynek sam na sam z szarżującym po lewej stronie Lenkiewiczem.

Kolejne dwie sytuacje dla przyjezdnych zostały sprokurowane przez obrońców Błękitnych. Raz Wawszczyk na wysokości własnego pola karnego zamiast wyekspediować piłkę chociażby za linię boczną zagrywa ją we własne pole karne prokurując zagrożenie, a raz Pustelnik myląc się przy wyprowadzeniu piłki zmusza Ufnala do naprawienia własnego błędu w zwycięskim pojedynku jeden na jeden z Retlewskim. Elementarz stopera mówi wyraźnie: zabrania się angażowania się w jakiekolwiek pojedynki indywidualne na własnej połowie, nawet jeżeli sytuacja ma miejsce pod linią środkową, wiedząc że za linią piłki prócz mnie i bramkarza nie ma nikogo!

Tą fazę gry charakteryzowała asekuracyjna gra z obu stron. Więcej ruchliwości przy tym wykazywali pomocnicy i napastnicy Błękitnych, stąd ich dłuższe utrzymywanie się przy piłce. Z tego chaosu organizacyjnego i prób konstruowania ataku pozycyjnego wyłoniła się sytuacja z 24min. Niezwykle aktywny na lewym skrzydle (jak zawsze chciałoby się dodać) Fadecki, po ładnym zagraniu z klepki z Wawszczykiem, przedarł się przez solidnego w swej postawie defensywnej Soczyńskiego i już spod samej linii końcowej posłał mocną piłkę po ziemi wzdłuż linii bramkowej. Niestety, mimo że wystarczyło dostawić jedynie nogę, piłka nie napotykając na swej drodze ani nogi Magnuskiego, ani Gajdy, tocząc się swobodnie opuściła światło bramki.

Nie udawało się z gry, z rzutów wolnych nie było lepiej. Po jednym z dograń Magnuskiego, Poczobut zdołał nawiązać walkę powietrzną z rosłymi własnymi odpowiednikami, lecz jego uderzenie głową poszybowało w powietrze.

Co charakterystyczne obie drużyny w pierwszej fazie konstruowania akcji pomijały zawodników drugiej linii ekspediując piłki najczęściej już od bramkarza na połowę przeciwnika, starając się od razu przechodzić do szybkiego ataku. Taktyka ta w przypadku podopiecznych trenera Kapuścińskiego w ogóle pozbawiona była uzasadnienia z racji warunków fizycznych jakimi dysponowali pozbawieni „pistoletów” w dniu dzisiejszym killerzy Błękitnych. Częstokroć dalekie piłki lądowały w najlepszym razie na autach. W najlepszym razie, bo w pewnym momencie szukano ich i za trybunami i nawet na wysokości kominów okolicznych domostw. Konsekwencją takich nieskomplikowanych rozwiązań była niezliczona liczba spalonych z obu stron powodowana trzymaną wysoką linią obrony przez oba teamy.

Kluczowa dla całego spotkania sytuacja miała miejsce w 28. minucie. Nie stanowiącą szczególnego zagrożenia górnej piłki przejął Napora i zgrał ją z powietrza na piąty metr od bramki Ufnala. Tam doskoczył do niej wysoki Retlewski i głową z najbliższej odległości wpakował ją do siatki.

Ta bramka wyraźnie zdezorientowała gospodarzy. Przez dobre 10 minut poruszali się po boisku z podciętymi skrzydłami, z przetrąconą koncepcja gry, jaką starali się realizować od początku meczu. Zniknął Fadecki i jego indywidualne, zwycięskie pojedynki, wyblakł Kazimierowicz i jego nieustępliwość w środku pola. Do chłopaków chyba zaczęło dochodzić, że rywal może okazać się być tym, któremu ciężko będzie strzelić bramkę, przeciwnikiem z wyższej półki, niezwykle silnym i konsekwentnym szczególnie w grze obronnej.

Owe zwątpienie we własne siły wykorzystywali częstochowianie. Kolejno: w 30. minucie po kontrataku Brzęczek przy biernej postawie Pustelnika zagrywa do wychodzącego na czystą pozycję Lenkiewicza. Na prawym skrzydle również czyhało zagrożenie w postaci rajdów Napory. Po jednym z nich w 32. minucie, po przebiegnięciu dobrych 25. minucie i minięciu Wawszczyka, pomocnikowi Rakowa nie starczyło już sił na precyzyjne uderzenie. W 39. minucie po podaniu Brzęczka do Ogłazy, ten drugi, gdyby nie profesorska interwencja Jasitczaka, szykował się już do pojedynku jeden na jeden z Ufnalem. Wreszcie w 42. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piękną główką popisał się Czerwiński, na posterunku był jednak kapitan Błękitnych.

Po stracie bramki miejscowi, pomału odzyskując rytm gry i chyba wiarę we własne umiejętności, odpowiedzieli trzema strzałami z dalszej odległości. W 40. minucie swój bardzo dobry występ zaakcentował niezwykle mocnym strzałem Kazimierowicz, a chwilę potem po zamieszaniu w polu karnym akcję starał się sfinalizować Fadecki uderzając z 18 metrów. Jeszcze w 45. minucie próbował Wojciechowski, lecz nie trafił czysto w piłkę, przez co strzał ten nie sprawił większych trudności bramkarzowi. Gwoli sprawiedliwości dodać należy, że było to jedyne zaznaczenie swojej obecności na boisku przez tego piłkarza.

Druga połowa rozczarowała przede wszystkim w wykonaniu gości. Gości, których zawodnicy wydawało się dysponują większym potencjałem piłkarskim i to nie tylko związanym z warunkami fizycznymi. Z ich strony oglądaliśmy pokaz antyfutbolu i ciężko winić tutaj trenera za obranie taktyki stricte obronnej w sytuacji objęcia prowadzenia w meczu wyjazdowym, szczególnie że w końcowym rozrachunku okazała się ona być skuteczną. Ale wszystkie te przedłużające się „kontuzje” zawodników, zalegiwania na murawie po jakimkolwiek kontakcie z przeciwnikiem o ile były denerwujące dla kibiców, o tyle wyprowadzające z uderzenia gospodarzy dążących przez całą drugą połowę do znalezienia recepty na monolitycznie usposobioną obronę drużyny gości. Na takie przejawy pozoranctwa w wielu przypadkach nieczuły pozostawał sędzia zawodów pan Sobiło. I tylko postawie fair drużyny Błękitnych goście mogą zawdzięczać obecność przerw w grze przeznaczonych na doprowadzenie się przeciwnika do postawy pionowej.

Dowodem na mocno defensywne ustawienie gości było przejście z 4-1-4-1 w pierwszej połowie do 4-2-3-1 w drugiej. Cofniętym do Ogłazy zawodnikiem został na początku drugiej połowy Czerwiński. Co ciekawe piłkarz ten w ostatnich 5 minutach, po zejściu Retlewskiego grał już wysuniętego napastnika. W 66. minucie po zmianie ofensywnego Brzęczka (syn trenera), u boku Ogłazy widzieliśmy już wchodzącego Walaska. Później jeszcze boisko opuścił wyróżniający się akcjami lewą stroną Lenkiewicz, a zmieniony został przez również niezwykle jak się okazało groźnego, również lewoskrzydłowego - Buczkowskiego.

Akcje gospodarzy w drugiej połowie przypominały walenie głową w mur. Ciężko konstruować akcje na maksymalnie zagęszczonym przedpolu i przeciwko cofniętej drużynie broniącej się dziesięcioma zawodnikami. Nie wiadomo czy takiej obrony Częstochowy spodziewali się gospodarze wychodząc na drugą połowę. Lecz jakby nie krytykować przyjezdnych za taką postawę przyznać trzeba, że byli skuteczni. Błękitni jedynie parokrotnie zagrozili bramce Kosa, mając generalnie problemy ze zdobywaniem terenu krótkimi podaniami, a długie crossy niezmiennie lądowały na głowach stoperów. Najgroźniejsza, niemal stuprocentowa sytuacja miała miejsce w 64. minucie kiedy to po dośrodkowaniu Magnuskiego piłkę głową(!) uderzał Gajda, a ta muskając jeszcze poprzeczkę wyszła poza bramkę.

Pomysłowe i nieco inne od poprzednich było rozwiązanie rzutu rożnego w 83. minucie Dośrodkowanie Wawszczyka dosięgło tylko krótkiego słupka, gdzie z głową gotową do strzału wbiegał ponownie Gajda, lecz i tym razem przestrzelił.

Goście w przebiegu całej drugiej połowy ofensywnie odpowiedzieli jedną jedyną akcją. Na pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry groźnie, uwalniając się spod opieki Magnuskiego (w tym momencie grającego już w drugiej linii), atakował lewą flanką wprowadzony Buczkowski, kończąc własną indywidualną akcję strzałem minimalnie niecelnym. W 87. minucie zaznaczył swoją obecność wprowadzony w 62. minucie Neumann. Jego wzrost przydawał się w starciu z rywalami w polu karnym, ale tylko raz jego główka po dośrodkowaniu Fadeckiego stworzyła realne zagrożenie bramki Kosa. Z większości pojedynków zawodnik ten wychodził jednak pokonany, technika którą dysponuje nie okazała się być wystarczająca na drugoligowych wyjadaczy. Biorąc pod uwagę wiek zawodnika z pewnością takie wejścia w końcówkach seniorskich meczów ligowych pozwolą mu nieco okrzepnąć, nabrać doświadczenia, a także… nauczyć pokory.

W ostatnich pięciu minutach czasu już doliczonego gry jeszcze głowę gdzieś tam na wysokości bioder przeciwników próbował wsadzić Pustelnik, który w końcówce został zwolniony ze swych zadań defensywnych i właściwie nie opuszczał pola karnego rywala. Mało tego, na ostatnią wrzutkę, bo tylko taki, maksymalnie uproszczony sposób rozgrywania piłki przyjęła drużyna w ostatnich minutach, w pole karne rywala zawędrował Ufnal, a jedynym zawodnikiem na desancie pozostał Liśkiewicz. Mimo posiadanej przewagi liczebnej nie udało się więcej zagrozić bramce rywala, ale po stronie plusów można zaliczyć umiejętne ustawienie i czujność nie pozwalające przeciwnikowi na wyprowadzenie kontrataku.

Podsumowując występ gospodarzy, zastanowić się należy, jak wiele drużyna ta straciła w ofensywie przez nieobecność Wojtasiaka - paradoksalnie obrońcy. Prawdopodobnie zawodnik ten, silny fizycznie byłby idealnym uzupełnieniem szybkiego Więcka, zwiększając lub raczej stwarzając na nowo siłę rażenia na prawej flance. Filigranowy Więcek, o ile w pierwszej połowie był niewidoczny na tle masywnych obrońców, to w drugiej zaznaczył swą chęć do gry kilkoma rajdami po czym…. został zmieniony w 74. minucie.
Z kolei Fadecki odwrotnie - w pierwszej części aż nadto widoczny, niezwykle aktywny w ofensywie, w drugiej najwyraźniej opadł z sił ograniczając się do mniej lub bardziej udanych wrzutek w pole karne. I stąd zapewne biorą się częste zmiany tego zawodnika w okolicach 60. minuty. Zdecydowanie Błękitni potrzebują wzmocnienia w środku pola, by móc konstruować akcje z przemyślanym udziałem drugiej linii. Do Kazimierowicza, zawodnika o dobrej technice umiejącego również się przepchać w walce z silniejszym rywalem pasował Poczobut, sprowadzony przed sezonem z Gwardii Koszalin. Niestety niedyspozycja zdrowotna wykluczyła go z udziału w meczu, a do tego stłuczony mięsień czworogłowy uda Kazimierowicza nie pozwolił mu dokończyć meczu na boisku. Duże nadzieje wiązać w dalszym ciągu można z Neumannem. Nieskuteczny dzisiaj jutro przy odrobinie szczęścia i dobrym dośrodkowaniu może się stać zawodnikiem górującym w powietrzu nad obrońcami. Manewr z Magnuskim w środku pola od 62. minucie raczej wymuszony sytuacją kadrową, bo poza dośrodkowaniami w pole karne z rzutów wolnych zawodnik ten nie przekonywał na tej pozycji.

Pozostaje mieć nadzieję że wynik nie podetnie chłopakom skrzydeł i nadal ufni w swoją zespołową siłę stawią czoła niejednemu rywalowi. A dla podkreślenia jak momentami jednostronne było to widowisko i jak stargardzianie potrafili zepchnąć gości do defensywy przytoczyć należy statystykę rzutów rożnych, w której bezapelacyjnie wygrali gospodarze 9-1.

Błękitni Stargard Szcz. - Raków Częstochowa 0-1 (0-1)
0-1 Retlewski 28’

Błękitni: Ufnal - Wawszczyk, Jasitczak, Pustelnik, Liśkiewicz - Fadecki, Kazimierowicz (62’ Neumann), Wojciechowski (56’ Duda), Więcek (75’ Szych)- Magnuski, Gajda
Raków: Kos - Krupa (90’+3’ Mońka), Strzelecki, Byrtek, Soczyński - Ogłaza - Lenkiewicz (73’ Buczkowski), Brzęczek (66’ Walasek), Czerwiński, Napora - Retlewski (86’ Górecki)
ż.k.: Gajda, Duda, Wojciechowski, Fadecki (Błękitni); Retlewski (Raków)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne

relacjďż˝ dodaďż˝: pka
 

II liga zachodnia (2013/2014)
Błękitni Stargard Raków Częstochowa
0 1
19-10-2013 13:00
0:1 - 28' - Dawid Retlewski dodaj video
pokaż wszystkie zdjęcia
Błękitni: Ufnal – Wawszczyk, Jasitczak, Pustelnik, Liśkiewicz – Fadecki, Kazimierowicz (62’ Neumann), Wojciechowski (56’ Duda), Więcek (75’ Szych)– Magnuski, Gajda
Raków: Kos – Krupa (90’+3’ Mońka), Strzelecki, Byrtek, Soczyński – Ogłaza – Lenkiewicz (73’ Buczkowski), Brzęczek (66’ Walasek), Czerwiński, Napora – Retlewski (86’ Górecki)

żółte kartki: Gajda, Duda, Wojciechowski, Fadecki (Błękitni) / Retlewski (Raków) sędzia: Łukasz Sobiło (główny), Robert Ostaszewski, Jarosław Królikowski (asystenci), Łukasz Ostrowski (techniczny)

Dane pomogli uzupełnić: Bengoro, mywtf14, pka - dziękujemy
uzupełnij dane + fotki + video + relacja

imprezę polecają
poleca osób: 2
Glemp KibicStarg...

video
fotorelacje
pokaż wszystkie zdjęcia (101)
KibicStargard (101)
relacje
Długą drogę przebyli, trzy punkty zdobyli (pierin)
Jak głową w mur (pka)
Raków Częstochowa sobotnim rywalem Błękitnych (tasia)
 
top komentarze
newsy:
1 » Myśla poszukuje sparing »
mecze:
2 » Gryf Kamień Pomorski-Ch »
1 » Ina Ińsko-Orzeł Wałcz
1 » Odra Chojna-Gwardia Kos »
1 » Pogoń Szczecin-Piast Gl »
1 » Spójnia Świdwin-Radew B »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 8
statystyki portalu
• drużyn: 3131
• imprez: 151775
• newsów: 78298
• użytkowników: 81233
• komentarzy: 1177644
• zdjęć: 903730
• relacji: 40699
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies