Niespodzianka w Gdyni dużego kalibru
Tak można nazwać to, co działo się na parkiecie wciąż aktualnych jeszcze mistrzyń Polski - Vistalu Łączpol Gdynia. Osłabione brakiem dwóch czołowych zawodniczek akademiczki zdołały ograć faworyzowaną bądź co bądź ekipę Jensa Steffensena. W niedzielę dojdzie do drugiego spotkania, a potem rywalizacja przeniesie się do Koszalina. Otwartym pozostaje teraz pytanie, na ilu spotkaniach zakończy się gdyńsko-koszalińskie starcie o brązowy medal mistrzostw Polski PGNiG Superligi Kobiet?
Już sam początek sobotnich zawodów gospodynie rozpoczęły od stanu 0:4 i to pomimo braków kadrowych. W Gdyni nie zagrały Tatiana Bilenia oraz Sylwia Lisewska. Pierwszy gol dla gdynianek padł dopiero w... 6. minucie. Autorką trafienia była Ewa Andrzejewska. Nie był to jednak pierwszy pozytywny symptom poprawy gry miejscowej siódemki. Na ten trzeba było czekać aż aż do 21. minuty. Wówczas tablica świetlna wskazywała wynik remisowy 7:7. Gola na wagę remisu rzuciła Karolina Kalska, wcześniej dobry fragment meczu zanotowały Natasa Krnić oraz młodziutka Katarzyna Janiszewska. Na przerwę i tak w lepszych nastrojach zdołały zejść piłkarki Politechniki - prowadziły wówczas 9:10.
Początkowe 10. minut drugiej połowy toczone było 'bramka za bramkę', ale ciągle ze wskazaniem na przyjezdne. Decydujący okazał się być końcowy fragment meczu. Sygnał dała wówczas kołowa akademiczek - Sylwia Matuszczyk. Po chwili swoje dorzuciła także Paulina Muchocka i było już 14:19. Gdynianki przestały już wierzyć w zwycięstwo, tym bardziej, że obrona podopiecznych Waldemara Szafulskiego stanowiła w tym meczu monolit. Ostatecznie skończyło się na 3 trafieniach więcej po stronie piłkarek z Pomorza Zachodniego, co jest ich niewątpliwym sukcesem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/Sportowefakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|