Niemcy najlepszym deblem
Do przedostatniego dnia turnieju kapryśna wrześniowa pogoda nie stawała na drodze organizatorom. Deszcz w końcu jednak spadł i zrobiło się naprawdę nieprzyjemnie. Mimo to udało się rozegrać półfinały singla i finał gry podwójnej, w którym mocno ściskaliśmy kciuki za polski duet - Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk.
W pierwszym sobotnim spotkaniu zobaczyliśmy pogromcę Polaków w tegorocznym PEKAO Szczecin Open - Victora Hanescu, który mierzył się z Jonathanem Dasnieresem de Veigy. Typowany do zwycięstwa był rozstawiony z nr 5 w turnieju Rumun, ale nie musiało zwiastować to jednostronnego pojedynku. Co prawda pierwszy set łatwo padł jego łupem, ale kolejny miał już inny przebieg. Zobaczyliśmy bowiem kilka zwrotów akcji, trzy przełamania z rzędu, ciekawą końcówkę i ostateczne zwycięstwo Hanescu (6:3, 6:4), który trzeba przyznać, po odpadnięciu wczoraj z rywalizacji Jerzego Janowicza, wyrósł na głównego faworyta do wygrania szczecińskiego challangera.
Dość szybko po zakończeniu tego spotkania na korcie pojawili się kolejni pretendenci do gry w finale - znakomicie spisujący się w całym turnieju Hiszpan Inigo Cervantes i Ivan Sergeyev z Ukrainy. Co ciekawe znacznie lepiej mecz rozpoczął ten drugi, a w pewnym momencie było nawet 4:1 dla naszego wschodniego sąsiada. Im dłużej trwało spotkanie i im ciemniejsze chmury nadciągały nad obiekt przy Wojska Polskiego, tym przewaga Sergeyeva topniała. Najpierw Hiszpan doprowadził do remisu, a w jakże ważnym momencie gry po kilkukrotnych przewagach, przełamał rywala na 5:4. Wydawało się, że Cervantes dobrnie do końca seta i go wygra, ale stało się to później jak oczekiwaliśmy. Ukrainiec jeszcze zdołał wywalczyć gema przy podaniu przeciwnika, tyle, że na niewiele się to zdało, bo kolejny padł łupem Hiszpana. Przy stanie 6:5 Cervantes utrzymał własny serwis i wygrał 7:5. W drugiej odsłonie spotkania gra była wyrównana, ale tylko do stanu 2:2, czyli przerwania meczu z uwagi na co raz obfitsze opady deszczu. Po kilkudziesięciu minutach zawodnicy wrócili na kort, mimo, że wciąż mżyło, a na trybunach pojawiło się już znacznie mniej fanów tenisa.
Od razu po przerwie Cervantes przełamał rywala i było to kluczowe zdarzenie w tym spotkaniu. Ukrainiec wyraźnie miał problemy z przystosowaniem się ciężkich warunków. Nie pomagały głośne okrzyki i rozkładanie rąk. Sergeyev przegrał więc do 3, a cały mecz 0:2. W takich warunkach pogodowych rozegranie dziś meczu finałowego w deblu, na którego wielu kibiców czekało, stało pod znakiem zapytania. Po godzinie 19.00 doszło jednak do potyczki. Polacy, którzy w 2009 roku wygrali PEKAO i tym razem w bojowych nastrojach przystąpił do rywalizacji przeciwko niemieckiej parze Martin Emmrich i Andre Begemann. Taki skład finału nie dziwił wszak spotkały się deble rozstawione kolejno z nr 2 oraz 1. Świetnie w mecz weszli Polacy. Nieźle serwowali, ale kluczem do sukcesu w pierwszym secie były returny i aktywna gra pod siatką. W konsekwencji dość szybko zrobiło się 5:2. Polacy oddali jeszcze tylko jednego gema, w konsekwencji czego wygrali 6:3. Dobra postawa napawała optymizmem przed kolejnym setem. Okazał się on jednak klapą w wykonaniu naszych reprezentantów. Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk szybko dali się przełamać i nie potrafili wyjść z niemocy, w jaką wpadli. Skończyło się nie najlepiej, bo przegraną 1:6. W super tie-breaku wszyscy liczyli na przebudzenie, ale przy bardzo dobrej i konsekwentnej postawie rywali było to niemal niemożliwe. Polacy polegli więc 10-3. Po spotkaniu na twarzach naszych tenisistów widać było niedosyt, a może nawet rozczarowanie, szczególnie w świetle tego, co pokazali na początku meczu. Nieudany finał nie pokrzyżuje jednak dalszych planów debla. Jeszcze w tym roku Bednarek i Kowalczyk wystąpić mają w kolejnych turniejach, a docelową imprezą, do której będą się szykować to wielkoszlemowy Australian Open.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/pekaoszczecinopen.eu
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|