Singiel nie dla Kocyły
![]()
Półwysep Iberyjski w grze
Następnie na korcie pojawili się dwaj Hiszpanie. Bardzo dobrze znany w Szczecinie Albert Montanes (na zdjęciu) to turniejowa czwórka, natomiast jego rywal Daniel Munoz-de la Nava plasuje się w okolicach połowy drugiej setki rankingu ATP. Historia ich pojedynków była jednak wyrównana, co miało odzwierciedlenie także w tym meczu. Pierwsze trzy gemy do zera wygrywali serwujący, natomiast w czwartym nieoczekiwanie de la Nava przełamał swojego rywala i wyszedł na prowadzenie 3:1, a po chwili wykorzystał swoje podanie. Montanes w szóstym gemie prowadził już 40:0, jednak chwile dekoncentracji spowodowały, że na tablicy wyników pojawił się rezultat 40:40. Faworyt wziął się w garść i mając kilka razy przewagę nie oddał tej partii, by po chwili przełamać oponenta, a następnie wyrównać stan seta na 4:4. Kolejne dwa gemy padły znów łupem serwujących, ale w jedenastym Montanes nie potrafił prowadząc 40:30 dobić rywala i dał się przełamać. Nie pomogła mu też dobra postawa przy stanie 40:40 przy serwisie przeciwnika i po prawie godzinie gry przegrał pierwszego seta 5:7. Druga partia meczu zaczyna się od gry na przewagi. De de la Nava posyła piłkę w krzaki wściekły na siebie za to, że dał się dogonić, ale w końcu rozstrzyga gema na swoją korzyść. Po chwili mamy wyrównanie, a Montanes zaczyna ładnie i skutecznie grać skrótami. Cóż z tego skoro po chwili ten element go zawodzi. Przechytrzył sam siebie i jest 1:2. Kolejne dwa gemy bez przełamań, więc mamy 2:3. W następnym przy swoim serwisie faworyt przegrywał już 0:30, ale wyszedł z opresji i nie dał się przełamać. W odpowiedzi de la Nava zaczyna gema od dwóch asów serwisowych, a po pięknej wymianie prowadzi 40:0. Do stanu 4:3 doprowadza kolejnym asem. Ciekawie jest też w dziesiątym gemie. Montanes przy wyniku 4:5 nie wytrzymuje napięcia i przegrywa 15:40. Mecz kończy podwójnym błędem serwisowym, a po ponad półtorej godziny gry do kolejnej rundy awansuje nieoczekiwanie jego przeciwnik. Szczecin walczy O 17:00 na placu boju pojawił się długo oczekiwany Szczecinianin Arkadiusz Kocyła oraz kwalifikant z Argentyny Guido Andreozzi. Polak wystąpił w turnieju z dziką kartą, a w pierwszej rundzie zaskakująco łatwo ograł innego kwalifikanta Rumyantseva. Na podobny scenariusz mieli nadzieję licznie zgromadzeni kibice, ale Kocyła zaczął nie najlepiej, gdyż przy swoim podaniu przegrywał 15:40. Na szczęście trema opadła i pierwszy gem padł jego łupem, a następnie mogło być jeszcze lepiej kiedy Andreozzi przegrywał 30:40. Breaka jednak nie było do stanu 2:2. W piątym gemie niestety nasz rodak przegrał na przewagi. Argentyńczyk dobrze serwował, a następnie mimo, że przegrywał 40:15 znów przełamał Polaka. Czwarty kolejny gem padł łupem Andreozziego i po niespełna trzech kwadransach set skończył się wynikiem 2:6. Druga partia to przełamanie już na początku i kwalifikant prowadzi 1:0. Do stanu 2:4 trwała walka gem za gem, jednak Kocyła w kluczowym momencie dał się przełamać po raz drugi, a w ósmym gemie wygrywał 40:15 przy podaniu rywala. Niestety najmłodszy zawodnik turnieju nie utrzymał prowadzenia i po godzinie i siedemnastu minutach przegrał mecz 2:6, 2:6. Gra Polaka mogła się podobać: ma niezły serwis i dobrze gra skrótami, jest więc szansa, iż w przyszłości jeszcze o nim usłyszymy. Pogromca Polaków Mecz dnia to pojedynek Grzegorza Panfila oraz Victora Hanescu. Rumun w poprzedniej rundzie odprawił z kwitkiem Gawrona, więc Polak chciał pomścić rodaka. Już w czwartym gemie Panfil przełamuje rywala i nawet dzwoniący telefon Karola Stopy słyszany przez głośniki na korcie nie wyprowadza go z równowagi. Po chwili jest już 4:1, a Hanescu wygląda jakby nie miał ochoty na grę. Z kolei Polak walczy o każdą piłkę i biega po korcie jakby miał niespożyte pokłady energii. Przy stanie 5:2 i 40:30 Gawron był bliski zakończenia seta po tym jak dobiegł do skrótu Hanescu. Co się odwlecze to nie uciecze i po swoim niemal firmowym zagraniu piłki po siatce Polak wygrywa 6:2. Pół godziny pierwszego seta nie zapowiadało emocji drugiej partii. Pierwsze dwa gemy do zera wygrywają serwujący. Przy stanie 2:1 dla naszego rodaka obserwujemy walkę na przewagi, ale breaka nie było. Następnie przed podobną szansą staje Rumun (40:30), ale dwa asy serwisowe pogrążają jego nadzieje. Przy stanie 4:3 Polak miał break pointa, ale przegrywa na przewagi mimo pięknego returnu. Dziewiąty gem to z kolei pierwsze przełamanie tego seta mimo heroicznej walki Panfila, który ulega na przewagi. Set kończy się wynikiem 4:6 i o losach spotkania rozstrzygnie trzecia partia. Już pierwszy gem to przełamanie podania Polaka. Po chwili walka na przewagi, ale Rumun wychodzi obronną ręką. Przy stanie 1:3 i 40:15 Panfil o mało nie przegrał gema na przewagi, jednak zabójczy skrót pozwolił mu cało wyjść z opresji. W ósmym gemie przy wyniku 3:4 szansa dla Polaka na przełamanie, ale mimo heroicznego boju przegrywa na przewagi. Kolejny gem pada jego łupem, ale w całym pojedynku ulega po dwóch godzinach 6:2, 4:6, 4:6. Spotkanie pokazało nam dwa różne sposoby gry - Hanescu grał 'ekonomicznie', oszczędzał siły, nie biegał do każdej piłki. Panfil z kolei bardzo dużo biegał i walczył, ale mimo kilku dobrych skrótów czy szczęśliwych zagrań po siatce, nie zdołał awansować dalej. Słowo o deblach Równolegle do singli, na korcie numer jeden walczyli debliści. W pierwszym pojedynku tryumfatorzy turnieju sprzed dwóch lat Tomasz Bednarek i Mateusz Kowalczyk zmierzyli się z Janem Mertlem i Davidem Skochem. Rozstawieni z dwójką Polacy w pierwszej partii toczyli wyrównany bój z Czechami, ale ostatecznie musieli uznać ich wyższość przegrywając 4:6. W drugiej partii podrażnieni faworyci oddali przeciwnikom tylko jednego gema, więc o wygranej decydował super tie break. W nim Polacy wytrzymali próbę nerwów zwyciężając 10-8, a ostatecznie 2:1. W drugim pojedynku emocji także nie brakowało. Rameez Junaid (Australia) oraz Adil Shamasdin (Kanada) grali w drugiej rundzie z Yannickiem Mertensem (Belgia) i Ivanem Sergeyevem (Ukraina). O wyniku pierwszej partii zadecydował tie break wygrany przez tych pierwszych do 6. W drugim secie było już 6:4, więc z awansu cieszyła się para spoza Europy. W czwartek Polacy też grają Emocje w czwartek zaczynają się o 13:00. Tego dnia poznamy wszystkich ćwierćfinalistów singla. Nas najbardziej interesuje pojedynek Jerzego Janowicza z Artemem Smirnovem, który rozpocznie się o 17:00. W deblu zobaczymy aż trzy polskie duety. Panfil i Przysiężny zmierzą się z Chorwatami Draganją i Zovko, natomiast turniejowa dwójka Bednarek/Kowalczyk sprawdzi dyspozycję Cervantesa i Mottiego. Meczem dnia będzie pojedynek Szczecinianina Arkadiusza Kocyły, który w parze z Piotrem Gadomskim będzie walczył z rozstawionymi z numerem jeden Niemcami Begemannem i Emmrichem. Zapraszamy na korty.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|