Kolejną wysoką porażką skończyło się spotkanie Sokoła Pyrzyce na stadionie im. Leszka Słoninki. Tym razem swoją wyższość nad gospodarzami pokazał zespół Morzycka Moryń, który zaaplikował miejscowym aż 6 bramek tracąc przy tym tylko jedną.

Zaczęło się bardzo pechowo. W 9. minucie w niegroźnej wydawać by się mogło sytuacji piłkę starał się najprawdopodobniej dośrodkowywać grający trener przyjezdnych Paweł Rosadziński. Ostatecznie uderzył w światło bramki, strzał ten, niestety dla siebie, zignorował bramkarz gospodarzy Krystian Piwiński i przepuścił piłkę nad głową choć mógł i powinien ją złapać, ta odbiła się od słupka i wpadła do bramki.

Prowadzenie gości nie trwało jednak zbyt długo. 3 minuty później pięknym wykopem z własnej połowy popisał się Kamil Malinowski. Ta trafiła do wybiegającego Damiana Panasiuka. Obrońcy nie nadążyli za bardzo szybkim napastnikiem. Ten dograł na środek pola do wychodzącego za akcją Łukasza Zaborowskiego, który pewnym i mocnym uderzeniem zdołał skierować futbolówkę na tyle precyzyjnie, że nie dał szans interweniującemu Robertowi Chrzanowskiemu.

W 20. minucie gospodarze ponownie przegrywali. W tej sytuacji nie popisał się boczny sędzia zawodów, który dziwnym trafem nie zauważył metrowego spalonego zawodnika gości. Ten długo się nie zastanawiając odegrał na środek pola karnego, a tam niepilnowany Remigiusz Miksiewicz wyprowadził kolegów na ponowne prowadzenie. Około 35. minuty zawodów błąd popełnił drugi sędzia liniowy, który zauważył spalonego, którego być nie powinno. Zza obrony wybiegał Panasiuk, ale najprawdopodobniej był on zbyt szybki i sędzia zdecydował się podnieść chorągiewkę. Do końca pierwszej połowy nie działo się już nic godnego uwagi. Przewagę optyczną mieli jednak goście, ale nie zdołali tego udokumentować.

Od początku drugiej połowy na murawie zameldowali się Artur Domowicz oraz Marcin Młodojewski. W pierwszych 10 minutach drugiej połowy zarysowała się przewaga Sokoła, niestety bardzo szybko zespół Piotra Kaczyńskiego spotkała kara. Indywidualny błąd obrony i Bartosz Skóra podwyższył na 1:3. - Z tej przewagi niestety niewiele wynikło. Nie można jednak na nikogo narzekać, bo tak jest najłatwiej. Oceni się cały zespół. Cieszę się, że to wszystko się jakoś trzyma, że mimo tylu porażek atmosfera nie jest jakaś najgorsza - powiedział po meczu grający trener Sokoła Kaczyński.

Skóra popisał się również kilka chwil później. Ustawił piłkę na ok. 30 metrze i pięknym, silnym uderzeniem nie dał szans na interwencję Piwińskiemu. Od tego momentu widać było, że gospodarze stracili wiarę w korzystny rezultat. Zarysowała się ponownie przewaga Morynia, którą udokumentowali w 65. minucie meczu. Technicznym i mierzonym strzałem w prawy róg bramki piłkę skierował Jacek Chrzanowski i było już 1:5.

5 minut później wynik spotkania mógł zmienić wprowadzony po przerwie Domowicz, ale piłka odbiła się tylko od poprzeczki i wyszła w pole gry. Niestety to co się nie udało popularnemu 'Grzywie' udało się minutę później młodzieżowcowi z Morzycka Michałowi Lewickiemu, który zdobył 6 bramkę do swojej drużyny.

W 75. minucie na boisku zameldował się Przemysław Słabowski, który zmienił Przemka Młoczkowskiego, a dwie minuty po nim wszedł ostatni z rezerwowych Mieczysław Kustosz, który zastąpił na placu gry zdobywcę honorowego, jak się potem okazało, trafienia - Zaborowskiego.

Już chwilę potem rozmiary porażki mógł zmniejszyć Młodojewski, jednak tylko on sam wie, jak to się stało, że piłka przez niego uderzona nie znalazła drogi do bramki. Jakby tego było mało to w 82. minucie sam na sam z Chrzanowskim znalazł się dobrze biegowo dysponowany Panasiuk, jednak jego uderzenie zdołał wybić golkiper, a następnie sytuację wyjaśnił jeden z obrońców wybijając na rzut rożny. Po tym stałym fragmencie gości od utraty gola ponownie uratowała poprzeczka.

Ostatnie dwie minuty meczu należały już jednak do przyjezdnych. W obu stuprocentowych sytuacjach popisał się jednak bramkarz Sokoła Pyrzyce. Po chwili arbiter odgwizdał koniec zawodów.

- Kończymy powoli sezon. Zagraliśmy ostatnio dwa bardzo dobre mecze. Ten niestety należał do słabszych. Moryń był drużyną lepszą, ale my też mieliśmy swoje okazje. Mogło się skończyć 4:6. Dla nas ten spadek to nie jest jakaś tragedia. Musimy się z tym pogodzić. My możemy i powinniśmy się teraz odbudować psychicznie i to będzie mój cel numer jeden.
Mnie ciężko zrazić. Chcę robić swoje. Będzie taki moment, że będę musiał odejść to odejdę. Zżyłem się jednak z tymi zawodnikami. Do nas na trening przychodzi 5-6 ludzi, a nie jak w innych ekipach dajmy na to 20. Pozostali mają swoją pracę bądź też szkołę, więc ta moja praca do łatwych na pewno nie należy, ale ja to rozumiem. My powinniśmy i chcemy zacząć od podstaw. W szatni to mają być koledzy, a nie tylko na boisku. Wynik pokazał, że nie wyszło nam na zdrowie to, że gramy swoimi ludźmi, ale wierzę, że będą tego jeszcze jakieś owoce. Do tego potrzeba jednak czasu. Ci co grają są związani z tym klubem niejako od dziecka, więc to też jest bardzo pozytywne - zakończył szkoleniowiec pyrzyczan.

ďż˝rďż˝dďż˝o: własne