Bez bramek na Siedleckiej
W bardzo pogodne aczkolwiek wietrzne popołudnie spotkały się drużyny szeroko rozumianego środka tabeli III ligi. Przy czym w potrzebie punktów zdecydowanie większej był Chemik, starając oddalić się na bezpieczną odległość od ostatniego miejsca żegnającego ten szczebel rozgrywek.
W mecz Chemik wszedł bardziej zdecydowanie od swoich rywali, częściej utrzymywał się przy piłce, gorzej było z wypracowaniem sytuacji bramkowych. W polu karnym rywali często gościł W.Fadecki, z drugiej linii nabiegał do dośrodkowań P.Galoch, lecz pierwszą klarowną sytuację do zdobycia bramki mieli jednak goście. Często tak bywa, że zespół zapamiętały w akcjach ofensywnych gubi się będąc zaskoczonym w momencie pierwszego składnego ataku drużyny przeciwnej. Tak było i tym razem, kiedy w 15 min bardzo groźny strzał w obrębie pola karnego oddał L.Pazdur w porę jednak ofiarną interwencją P.Baranowskiego uderzenie zostało skutecznie wyblokowane na rzut rożny. Poza tą sytuacją obraz gry nie ulegał zmianie. Zdecydowanie więcej z gry mieli Chemicy, a jedyną różnicą w stosunku do pierwszego kwadransa było to, że zaczęli bezpośrednio zagrażać bramce M.Rzepeckiego.
W 18 min po pięknym prostopadłym podaniu F.Kosakowskiego otwierającym drogę do bramki Fadeckiemu, wspomniany bramkarz Gwardii wybronił nogami już leżąc strzał tego ostatniego.
Właściwie przez całą I część meczu bramkarz policzan - P.Strzelec był bezrobotny. Nieliczne akcje Gwardii często przeprowadzane skrzydłami kończyły się dośrodkowaniami do nikogo, jak np. w 21min po akcji lewą stroną N.Dondery lub strzałami minimalnie nad poprzeczką, jak w 43 min po błyskawicznym strzale P.Nowackiego z pierwszej piłki odbitej wcześniej rykoszetem od obrońców. Chemik przeważał w I części spotkania. Wynik 1-1 w rzutach rożnych po I połowie w żadnej mierze nie oddaje częstości wizyt w polu karnym każdej z drużyn. Co więcej, Chemik od 18min stwarzał sobie również sytuacje bramkowe. W 26 min strzelał Fadecki tuż zza linii pola karnego - niestety piłka poszybowała wysoko ponad poprzeczką bramki Rzepeckiego podobnie jak po paru rzutach wolnych egzekwowanych z okolic 18 - 20m. W 30 min strzał w środek bramki ofensywnie usposobionego M.Jakubiaka wybronił Rzepecki. W 35 min po doświadczeniach z nieskutecznie bitych rzutów wolnych policzanie zdecydowali się na niekonwencjonalne rozegranie stałego fragmentu gry. Piłka po gwizdku przechodziła kolejno przez dwóch pomocników, by w końcu trafić do Kosakowskiego, który silnym strzałem z 20m posłał ją nad poprzeczką. Na prawej flance szczególnie w I połowie aktywny był kapitan Chemików - J.Jóźwiak. W 40 min po dośrodkowaniu Jakubiaka i ładnym przyjęciu piłki, które otworzyło mu drogę do strzału nie zdołał jednak posłaną w okienko piłkę ulokować w siatce. W całym przekroju meczu bramkarz gości spisywał się bez zarzutu. Swoim wzrostem górował nad rywalami, wyłapując pewnie większość dośrodkowań w pole karne. Również z refleksem reagował na strzały przeciwników w porę interweniując. Jeszcze tuż przed przerwą Chemik nie wykorzystał kolejnej klarownej sytuacji do udokumentowania posiadanej przewagi. Fadecki, wbiegając w pole karne, silnie dośrodkował po ziemi z prawej strony, a nabiegający na piłkę Jakubiak ostro przyciskany przez M.Stańczyka na wślizgu uderzył minimalnie niecelnie z bliskiej odległości. Chemik atakując nie zapominał o zabezpieczeniu tyłów, stąd goście nie mieli zbyt wielu okazji do kontrataków. W 28 min próbował Nowacki, ale zgubił dobrze zagraną do niego piłkę w okolicach koła środkowego i gospodarze mogli kontynuować grę na połowie rywala. Trener Gwardii Wojciech Magier próbował różnych sposobów, by przełamać dominację Chemika, lecz efektów nie przynosiły i dokonywane zmiany i rotowanie zawodnikami w ustawieniu. Obronę Chemika próbował sforsować zmieniając pozycję napastnikom, względnie pomocnikom. Z lewej na prawą przechodził Dondera, z prawej na lewą Pazdur, a w dalszej części meczu z głębokiej drugiej linii w roli lewoskrzydłowego próbował swych sił K.Rokicki. O ile I połowa zdecydowanie toczyła się pod dyktando Chemika, to w II części meczu widowisko zyskało na wielostronności. Wyraźny był podział tej części meczu na dwie podpołowy: pierwsza z okresem lepszej gry gości i druga z Chemikiem dochodzącym ponownie do głosu. Okres naporu gości, przerywany tylko czasami wypadami gospodarzy pod ich pole karne, rozpoczął się od wykonywanego w 50 min rzutu wolnego z okolic narożnika pola karnego. Pewną interwencją popisuje się Strzelec. W 55 min policzanie tylko fatalnemu wykończeniu akcji przez Nowackiego po dośrodkowaniu J.Magdzińskiego zawdzięczają, fakt, że wynik pozostał niezmieniony. Gwardia wyraźnie w tym okresie gry przejęła inicjatywę i można było mieć poważne wątpliwość, czy Chemik potrafi się otrząsnąć z tej przewagi, czy nie okażą się decydujące braki w przygotowaniu kondycyjnym niektórych piłkarzy, czy aby drużyna nie zapłaci wysokiej ceny za wybiegane tempo I połowy. Nieliczne wypady pod bramkę gości, indywidualne wejścia P.Rembisza, czy polowania na górną piłkę w polu karnym Fadeckiego nie stanowiły tak naprawdę przeciwwagi dla coraz pewniej grających gości. Policzanie również sami sobie stwarzali zagrożenie we własnym polu karnym. Oto w 65 min Baranowski podaje do bramkarza w sytuacji, kiedy nie była to najlepsza forma rozegrania piłki. O mały włos nie skorzystałby z prezentu szybki i wszędobylski Magdziński, ubiegnięty został jednak w porę przez Strzelca. Baranowski w pełni zrehabilitował się w paru następnych groźnych akcjach koszalinian. Chwilę później wygrał efektownie pojedynek jeden na jeden właśnie z Magdzińskim, a w następnej sytuacji umiejętnie zablokował strzał głową Stańczyka. W okolicach 70 minuty do głosu, stopniowo, lecz dość niespodziewanie, zaczęli z powrotem dochodzić Chemicy. Było to skutkiem bardzo przemyślanych zmian trenera Mariusza Szmita. Siłę ataku pobudził na nowo do ofensywy P.Grabarczyk, a wprowadzony P.Krawiec sprawił że kapitan przyjezdnych M.Ignaszewski często na własnej prawej flance potrzebował pomocy ze strony cofającego się D.Miętka. Sygnałem odwróconych ponownie ról na boisku był trzeci rzut rożny dla gospodarzy wykonywany w 72min i zakończony niecelną główką P.Domina. Dwie minuty potem kto wie czy nie najgroźniejsza akcja gospodarzy, tyleż będąca wynikiem działania celowego, co wspomagana przypadkiem. Jóźwiak w swoim stylu przedarł się prawym skrzydłem prawie pod linię końcową bramki Rzepeckiego i silnie dośrodkował. Piłka niesiona wiatrem dostała w powietrzu zewnętrznej rotacji i zapewne wpadłaby pod poprzeczkę bramki zaskoczonego i przygotowanego do wyłapania dośrodkowania na przedpolu własnej bramki, Rzepeckiego, gdyby nie wspomniany wzrost bramkarza, który ewidentnie pomógł mu w tej interwencji. W tej sytuacji tylko czwarty rzut rożny, po którym znowu niecelnie głową Domin próbował pokonać bramkarza. Chwilę potem kolejne, piąte zagranie z rogu po dwójkowej akcji Krawca z Galochem. W 83 min Kosakowski ładnie utrzymując się przy piłce zdołał dośrodkować wprost pod nogi Krawca. Ten jednak uderzył zbyt słabo. Próbę kontrataku, przerywającą hegemonię Chemika w tej fazie gry mieliśmy w 81 min, kiedy to rajdem środkiem boiska popisał się wprowadzony po przerwie Japończyk Kosuke zagrywający już w polu karnym do drugiego ze zmienników - S.Ogrodowczyka, ten jednak nie trafił w światło bramki. Kolejną niebezpieczną akcją popisali się policzanie w 85 min. M.Sowala zagrywał do Jóźwiaka. W sporym zamieszaniu podbramkowym piłkę zdołał wyblokować M.Pakosz, a poprawka M.Janickiego była zbyt anemiczna by mogła odwrócić losy meczu. Odnotujmy jeszcze fatalne pudło Kosakowskiego na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry, by zapisać następny bezbramkowy rezultat na własnym terenie Chemika Police. Miało się wrażenie, że goście odetchnęli z ulgą, chociaż tak naprawdę do muru nie zostali przyparci, a Chemicy mogli z pewnością czuć niedosyt. Cieszyć może gra, koncentracja i determinacja do samego końca zespołu. Zadowalają tworzone sytuacje bramkowe, może nie ilościowo, a bardziej jakościowo, martwić zaś może brak skuteczności. Gdy w gruncie rzeczy przeciwnik nie stwarza możliwości do przedostania się pod swoje pole karne częściej niż kilka razy w meczu, kiedy skutecznie potrafi bronić na przedpolu, należy z większą uwagą przykładać się do strzałów zza pola karnego, a dośrodkowania raczej posyłać pod konkretnych zawodników niż wrzucać pod nogi rywalom lub jak to miało miejsce szczególnie dzisiaj posyłać piłki wysoko ponad głowami. Choć oddajmy sprawiedliwość, po części mogło to być spowodowane silnym wiatrem. Dobrym, choć może nieco przejaskrawionym obrazem sytuacji na boisku w przekroju całego spotkania był stosunek rzutów rożnych. Tu zdecydowanie wygrali policzanie 6-2.
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|