Udane zakończenie przygotowań do sezonu
Bardzo pozytywnie należy odebrać to jak zagrał Gryf Nowielin w swoim ostatnim meczu sparingowym przed nowym sezonem 2011/2012. Przed spotkaniem za faworyta uchodziła drużyna dzisiejszych gospodarzy, ale jak się później okazało, wcale nie byli tak groźni jak się można było początkowo spodziewać.
Już w 5 minucie meczu idealnie obsłużony przez Ireneusza Tyrajskiego zostaje Słota Krzysztof i w sytuacji sam na sam nie daje szans bramkarzowi i mamy 1:0 dla gości. Dosłownie 5 minut później i mamy kopię akcji sprzed chwili. Ponownie przed szansą Krzysztof Słota, ale tym razem trafia w bramkarza, należy jednak powiedzieć, że powinno być 2:0 dla Gryfa.
W 18 minucie meczu Błękitni wykonują rzut rożny, jeden z zawodników oddaje strzał, ale piłka trafia w Szlaskiego. 2 minuty później mamy rzut wolny dla gospodarzy, ale strzał bardzo niecelny, bramkarz nie musiał interweniować. W tej części gry cały czas przewagę posiadał zespół przyjezdnych. Często wymieniali się podaniami, dobrze prezentowała się obrona. Nadeszła 25 minuta meczu i niecodzienna sytuacja. Piłkę z dalszej odległości uderza Marcin Skwara. Wydawało się, że piłka lecąc wysokim lobem minie światło bramki, tymczasem wpada tuż pod poprzeczką i jest remis 1:1. Mimo wszystko trudno winić w tej sytuacji bramkarza. Nawet kibice kręcili głowami jak futbolówka znalazła drogę do bramki. W 30 minucie meczu gospodarze dośrodkowują w pole karne Gryfa, ale piłka mija po kolei zawodników. Szybka kontra gości, po której pada bramka stadiony świata. Na 35 metrze piłkę dostaje Szymkowicz Mariusz, nie zastanawia się zbyt długo i decyduje się na strzał. Mocne uderzenie i piłka ląduje w samym okienku bramki miejscowych. W tej części gry warte odnotowania są jeszcze dwie sytuacje bramkowe. Pierwsza z nich miała miejsce w 38 minucie meczu kiedy to strzał z dystansu oddaje Ireneusz Tyrajski, ale bez efektu bramkowego. Druga zaś to piękna akcja Nowielinian. Przerzut na lewą stronę boiska, tam jest Kempski Leszek, dobrze opanowuje dogranie i decyduje się na strzał z lewej nogi. Bramkarz z najwyższym trudem wybija na rzut rożny. Sędzia początkowo nie był zorientowany czy jest rzut rożny czy też piłkę wznawiać mają Błękitni, ale po chwili podejmuje właściwą decyzję. Do przerwy zasłużone prowadzenie Gryfa Nowielin.
Drugą połowę troszkę lepiej zaczęli piłkarze z Sarnika. W 50 minucie wykonują stały fragment gry, ale obrońcy umiejętnie wyjaśniają sytuację. 56 minuta i potworne zamieszanie w polu karnym przyjezdnych, piłka odbija się od obrońców, trafia pod nogi napastnika, ale na miejscu jest Kowalczyk. Chwilę później mamy kopię sytuacji, ale tym razem z drugiej strony boiska, nie trafia Ireneusz Tyrajski. Nieszczęśliwe 4 minuty gry gości. W 60 pada wyrównanie. Błąd w tej sytuacji popełnia Robert Betyna, będąc na 16 metrze, zamiast wybić futbolówkę w pole wdaje się w niepotrzebny drybling, po którym traci piłkę. Przejmuje ją Jerzy Skwara i trafia dając remis swoim kolegom. 4 minuty później kolejny gol z niczego dla gospodarzy. Strzelcem okazuje się ponownie Jerzy Skwara. W tej części gry na boisku widać dużo walki, ale również mniej czystej gry ze strony Błękitnych, nie reaguje jednak na to sędzia i dopuszcza do bardziej brutalnej gry. Do końca spotkania pozostaje 15 minut. Przypomina o sobie Krzysztof Słota. Wchodzi w pole karne, ale niestety uderza obok bramki. W środku pola błąd popełnia Bułanowski, ale Sarnik nie wykorzystuje gry w przewadze. W 79 minucie idealnym dośrodkowaniem do Tomasza Szczapy popisuje się Marek Niekorek, ale ten pierwszy strzela nieprecyzyjnie. W końcówce spotkania zdecydowanie goście chcą doprowadzić do wyrównania stanu meczu. Taką grą wymuszają błąd na obrońcach, ale Słota po przejęciu piłki niecelnie lobuje bramkarza. W 86 minucie strzał z najwyższym trudem broni bramkarz miejscowych. Bramka wyrównująca wisi w powietrzu. Ostatnia minuta regulaminowego czasu gry. Sędzia dyktuje rzut wolny, do piłki podchodzi Piotr Stefańczyk, ale dośrodkowuje za miękko, jednak po wybiciu przejmuje piłkę, ale strzał pada już łupem bramkarza. 92 minuta i pada upragnione i wywalczone wyrównanie. Zgranie piłki ze środka pola do Mariusza Szymkowicza, ten odgrywa w uliczkę do Krzysztofa Słoty, który przebiega kilka metrów i oddaje piękny strzał. Sędzia dolicza aż 6 minut, ale żadna ze stron nie ma 100% okazji do wygrania meczu. Przyjezdni remis odebrali z lekkim żalem i słusznie, bo to oni prowadzili grę, zwłaszcza w pierwszej połowie meczu. Trzeba jednak docenić to, że w końcówce nie zabrakło sił i udało się wyrównać w tak naprawdę wygranym meczu.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|