Horror na koniec
Pogoń Szczecin na własnym stadionie pokonała Sandecję Nowy Sącz 1:0. Według oficjalnych danych klubu mecz obejrzało tylko 2678 osób, co jak na szczecińskie warunki jest wynikiem bardzo słabym. I nie zmienią tego raczej flagi i pasy materiału powieszone na koronie stadionu, bo to żadna atrakcja. Za to na boisku emocji było wiele i to niestety nie tylko tych typowo piłkarskich. Zwłaszcza w drugiej połowie gra się zaostrzyła i kilkakrotnie dochodziło do przepychanek między piłkarzami. Cieszą trzy punkty, ale styl, w którym zostały wywalczone zdecydowanie mniej. Gdyby Portowcy wykorzystali chociaż połowę ze swoich sytuacji, obyłoby się bez nerwowej końcówki.
Pogoń od początku spotkania wypracowała sobie przewagę, jednak podopiecznym Marcina Sasala brakowało skuteczności i dokładności. W 28 minucie Portowcy powinni byli objąć prowadzenie. W polu karnym nieprzepisowo zatrzymywany był Vuk Sotirović. Egzekwujący rzut karny Edi Andradina trafił jednak w słupek bramki, strzeżonej przez Marka Kozioła. Pięć minut później Brazylijczyk zdecydował się na strzał z dystansu. Futbolówka po atomowym uderzeniu Ediego ponownie zatrzymała się na słupku, a próby dobicia okazały się nieskuteczne. Szczecinianie do bramki trafili dopiero na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy. Edi dośrodkował w pole karne, a tam najprzytomniej zachował się Vuk Sotirović, który najpierw się pośliznął, ale po chwili zdążył wstać, obrócić się i posłać piłkę do siatki. Dwie minuty później Edi samotnie przebiega połowę boiska, podaje do Lewandowskiego, a ten mając blisko siebie jednego z obrońców Sandecji uderza niecelnie. Pierwsze 45 minut kończy strzał Milana Durica z rzutu wolnego, futbolówka przelatuje jednak wysoko ponad poprzeczką.
Tuż po przerwie wyśmienitą sytuację zmarnował Robert Kolendowicz, który trafił wprost w bramkarza. W 52 minucie piłkę ładnie rozprowadzili Lewandowski z Sotirovićem, ale w polu karnym nie było nikogo aby zakończyć akcję strzałem. W 56 minucie Radosława Janukiewicza wyręcza Bartosz Ława, który wybija piłkę z linii bramkowej po strzale Jana Frochlicha. Dwie minuty później piłka wpadła do bramki Sandecji, ale wcześniej sędzia sygnalizował spalonego, czego nie zauważył Kolendowicz. W 66 minucie Portowcom na przeszkodzie ponownie stanęła poprzeczka, futbolówka zatrzymała się na niej po strzale Sotirovića. Goście zagrozili bramce Pogoni w 68 minucie. W indywidualnej akcji zobaczyliśmy byłego piłkarza Pogoni Marcina Woźniaka, ale na posterunku był Janukiewicz. W 71 minucie na boisku zrobiło się bardzo gorąco. Arbiter żółtym kartonikiem karze Adriana Łukaszewicza (wszedł na boisko chwilę wcześniej), który bardzo ostro atakuje rywala. Z decyzją sędziego i słusznie nie zgadzają się zawodnicy Sandecji, którzy domagają się czerwonej kartki. Podczas przepychanki Rafał Berliński uderza w twarz Łukaszewicza, ale i tym razem arbiter jest bardzo łaskawy i karze go tylko żółtym kartonikiem. Podopieczni Mariusza Kurasa podrażnieni całą sytuacją przebudzili się. W zamieszaniu tuż pod bramką Janukiewicza, piłka odbija się od kilku zawodników, ale ostatecznie górą bramkarz Pogoni. W końcowych minutach szansę miał jeszcze Ława, a także Szałek, który będąc sam na sam z golkiperem gości próbował go przelobować, ale strzał okazał się niecelny. W doliczonym czasie gry ponownie Janukiewicza wyręczył Ława, wybijając piłkę z linii bramkowej. Po chwili piłka wpadła do siatki Pogoni, ale arbiter dopatrzył się spalonego i szczecinianie mogli odetchnąć z ulgą.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: paulinus |
|