Dobrze rozegrana końcówka dała zwycięstwo
Wydarzenia na parkiecie pokazały to, o czym swego czasu mówił trener Rafał Biały. Każdy chce pokonać lidera, nieważne czy gra u siebie czy też na wyjeździe. Potwierdził to zespół z Elbląga, który w sobotnim spotkaniu wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, by na tle renomowanego rywala pokazać się z jak najlepszej strony. Dobra gra przyjezdnych na szczęście dla gospodarzy nie poskutkowała sensacją i to Gaz-System odniósł zwycięstwo, czym po raz kolejny potwierdził swoje superligowe aspiracje.
Troszkę niespodziewany był już sam początek spotkania, kiedy to goście za sprawą Michałowa i Perwenisa uzyskali przewagę dwóch bramek. Gaz-System zdołał jednak szybko doskoczyć do rywala i w 7 minucie za sprawą celnego trafienia Pawła Białego na tablicy świetlnej był remis 3:3. W 13 minucie przy stanie 6:6 cztery bramki z rzędu rzucili goście, głównie za sprawą dobrze dysponowanego tego dnia Leszka Michałowa.
Tak szybko jak podopieczni Ludwika Fonferka uzyskali czterobramkowe prowadzenie, tak też szybko je stracili. Do ponownego remisu doprowadził w 27 minucie Piotr Frelek i zrobiło się 10:10. Kapitalnie do gry w bramce wprowadził się Paweł Matkowski, który wcześniej, bo już w 20 minucie wykazał pełnię swoich umiejętności broniąc w sytuacji sam na sam strzał Macieja Wasilenki. W ostatnich sekundach pierwszych 30 minut celny rzut oddał jeszcze Filip Kliszczyk ustalając rezultat pierwszej partii na 11:12 dla przyjezdnych. Taki wynik zapowiadał wielkie emocje i jak się później okazało tak też się stało.
2 minuty po zmianie stron mieliśmy ponowny remis. Wyrównał wspomniany już wcześniej Filip Kliszczyk. W kolejnych minutach spotkania zaimponował najstarszy w ekipie Frelek, którego 3 celne rzuty wyprowadziły jego kolegów na prowadzenie 16:14, a kiedy swoje bramki dorzucili jeszcze Wojciech Jedziniak z Pawłem Białym doprowadzając do najwyższego prowadzenia miejscowych 20:17 wydawało się, że żadna krzywda już się Gaz-System nie stanie. Jednak nic bardziej mylnego. W 55 minucie na 20:20 doprowadził wespół z Michałem Gryziem oraz Kamilem Dukszto Grzegorz Perwenis. - Atak był tragiczny. Każdy chciał sam. Jak było kilka składnych akcji to były bramki. W momencie, gdy wyszliśmy na 3 bramki powinniśmy ich dobić, a nie to co było widać na parkiecie, wyszło jak wyszło - powiedział po spotkaniu Jacek Wardziński. Na usprawiedliwienie gospodarzy trzeba jednak dodać, że na takiej grze odbił się mecz pucharowy z Siódemką Miedź Legnica. Potwierdzili to zgodnie wszyscy w obozie szczecinian. Nie umniejsza to jednak temu, że goście uwierzyli, że lider jest do pokonania i to jeszcze na ich parkiecie. W tym momencie przypomniał o sobie sprowadzony w tym sezonie do ekipy Rafała Białego z GSPR-u Gorzów Wlkp. Filip Kliszczyk. Dwa trafienia dołożył w 55 i 56 minucie, jednak wynik 22:20 dalej o niczym nie przesądzał, bo już chwilę potem błyskawicznymi akcjami do ponownego remisu po 22 doprowadził Tomasz Maluchnik. W tym miejscu sprawdziło się powiedzenie co się odwlecze to nie uciecze. Ten sam zawodnik w ostatnich dwóch minutach ponownie dwukrotnie pokonał elbląskiego bramkarza. Na 24 sekundy przed końcem o czas poprosił jeszcze trener Rafał Biały. Po tym czasie na parkiecie i tak było bardzo nerwowo do samego końca. Bramkę kontaktową uzyskał jeszcze Perwenis, ale ostatnie słowo należało do gospodarzy, a dokładniej do Pawła Krupy, którego rzut ustalił wynik na 25:23 dla Gaz-System Pogoni.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|