Wygrana w Lublinie
W dwudziestej czwartej kolejce spotkań Pierwszej ligi koszykarze Spójni Stargard Szczeciński pokonali na wyjeździe Olimp Start Lublin 66:43. Kluczem do zwycięstwa okazała się znakomita taktyka zastosowana przez trenera Aleksandrowicza oraz dominacja pod tablicami. Przed tym spotkaniem z obawom można było podchodzić do rywala, który ostatnio prezentował się świetnie. W kolejnym meczu nie wystąpił, natomiast Marcin Stokłosa. Trener Tadeusz Aleksandrowicz zaskoczył jednak wszystkich wyjściowym ustawieniem. Na obwodzie wyszli Grzegorzewski, Stępień i Parzych.
Pod koszem Grudzińskiego wspierał natomiast Koszuta. Gra tylko na jednego wysokiego okazała się strzałem w dziesiątkę.Jak zwykle stargardzki zespół mocno bronił, dlatego rywale przez kilka minut nie potrafili trafić do kosza. Spójnia prowadziła już 9:0. Punktowali Koszuta, skuteczny z dystansu Parzych i Grudziński. Goście zdobywali kolejne punkty po zespołowych akcjach. W rolach asystentów występowali Grzegorzewski i Koszuta. W kolejnych minutach obie ekipy miały problemy na linii rzutów wolnych. Trzeba przyznać, że to największa bolączka Spójni w ostatnich meczach. Pierwsze cztery punkty dla miejscowych zdobył Michał Aleksandrowicz, ale nie ustępował mu Adam Parzych. Końcówka premierowej odsłony lepsza dla lubelskiej ekipy, która nieco zmniejszyła stratę. Kolejną część rozpoczęły „trójki” Prostaka i Łuszczewskiego. Lidera Olimpu udało się na szczęście powstrzymać, w przekroju całego spotkania, ale kilka razy zaskakiwał biało-bordowych rzutami z dystansu. Po trzech minutach drugiej odsłony na parkiecie pojawił się Rafał Kulikowski. Tymczasem niemal do końca tej części na ławce rezerwowych przesiadywał Łukasz Bodych. Nowe rozwiązanie taktyczne okazało się tajną bronią trenera Aleksandrowicza, z którą rywale sobie nie poradzili. Olimp jeszcze w tym fragmencie gry dochodził nawet na trzy punkty (20:23), lecz później odbijał się od ściany. Lublinianie mieli problem z wykańczaniem akcji podkoszowych, od czasu do czasu zaskakiwali jedynie rzutami z dystansu. Dobre zawody rozgrywali Rafał Kulikowski i Tomasz Stępień. Ten pierwszy walczył w obronie, natomiast Stępień do tego dołożył skuteczną grę w ataku. Można go pochwalić za całą kwartę, to już za ostatnie sekundy nie. Miał znakomitą okazję do wypracowania jeszcze wyższej przewagi, lecz trafił tylko jedną z trzech prób na linii rzutów wolnych. Po dwudziestu minutach Spójnia prowadziła, więc „tylko” 30:21. Po zmianie stron stargardzianie nie zamierzali bronić wyniku. Błyszczał wypoczęty Bodych, nieźle też prezentowali się Koszuta i Grzegorzewski. Spójnia prowadziła nawet 41:25. W drugich pięciu minutach tej odsłony miejscowi jednak odżyli zmniejszając stratę do dziesięciu „oczek” (34:44). Ich nadzieje na powrót do gry zniweczył jednak Buczyniak rzutem z za linii 6,75 M. Przy tak dobrze funkcjonującej obronie o końcowy wynik można było się nie martwić, jednak ostatnią kwartę Spójnia zagrała po profesorsku. Rywale długo nie mogli trafić z gry. Punktowali z rzutów wolnych, lecz i tu popełniali błędy. Tymczasem świetnie grali Grudziński, Koszuta i Grzegorzewski konsekwentnie punktując rywala. W kolejnych minutach również inni koszykarze, jak Stępień, czy Kulikowski włączyli się w dobijanie rywala. Na trzy minuty przed końcem stało się jasne, że zwycięstwo będzie okazałe. Mając na uwadze napięty ligowy terminarz nasz szkoleniowiec wpuścił rezerwowych: Ważnego i Soczewskiego. Zmiany personalne nie obniżyły jednak jakości defensywy gości. Mimo, że zabrakło trochę skuteczności, to Spójnia utrzymała przewagę zwyciężając 66:43.
�r�d�o: spojnia.info/ Patryk Neumann
relacjďż˝ dodaďż˝: setno |
|