Masochizm w Policach
W sobotę PSPS Chemik Police na własnym parkiecie podejmował drużynę AZS Skawa Kraków. Dzięki wygranej 3:1 (20:25, 25:23, 25:17, 25:20) podopieczne Mariusza Bujka awansowały w tabeli I ligi o jedno oczko.
O tym, że AZS jak na beniaminka ligi jest przeciwnikiem niewygodnym trener Bujek miał okazję przekonać się już w pierwszym spotkaniu sezonu, gdy punkty udało się wywalczyć dopiero po tie-breaku. W sobotę zawodniczki z Krakowa ponownie napędziły trochę stracha prowadząc kilkoma punktami praktycznie przez większość pierwszego seta. Natalia Matusz (na zdjęciu), w spotkaniu z AZS Skawa była pewnym punktem ataku
Z początku co prawda przewagę miał Chemik, jednak po kilu prostych błędach w rozegraniu i ataku na tablicy widniał już wynik 5:7. Zawodniczki Skawy popełniały mniej błędów i ani na moment nie oddały prowadzenia, by ostatecznie wygrać do 20.
Drugi set to walka punkt za punkt. Rozgrywająca piłkę Joanna Pomykacz co chwilę posyłała piłkę na skrzydła, zaś atakujące silnymi atakami obijały ręce siatkarek z Krakowa. Skawa odgryzała się m.in. atakami Jowity Jaroszewicz, Marzeny Wilczyńskiej i Magdy Żochowskiej. W połowie partii Chemik prowadził trzema punktami, jednak ambitnie walczące siatkarki Skawy zdołały pod koniec seta odrobić straty i zaniepokojony trener Bujek przy stanie 23:23 poprosił o czas. Widać uwagi szkoleniowca podziałały bo najpierw piłkę silnym uderzeniem ze środka wykończyła Ewa Kwiatkowska, a po chwili wygraną w partii atakiem z prawego skrzydła zapewniła Katarzyna Bury. W trzecim secie gospodynie już na samym początku wywalczyły sobie dwupunktową przewagę którą potem sukcesywnie zwiększały. Zawodniczki Skawy nie mogły poradzić m.in. z silnymi zagrywkami i atakami ze środka Ewy Kwiatkowskiej oraz ze skrzydeł Natalii Matusz. Przy stanie 15:10 trener Tomasz Klocek poprosił o czas, jednak tylko po to by przerwać serię punktową siatkarek Chemika. Zawodniczki Skawy spokojnie uzupełniały płyny, trener gości patrzył się przed siebie, zaś szkoleniowiec Chemika wykorzystał czas na przekazanie instrukcji. Po powrocie na parkiet siatkarki z Krakowa nadal nie mogły poradzić sobie z Chemikiem i wreszcie po atomowym serwie Ewy Kwiatkowskiej i błędzie w przyjęciu Kingi Hatali na tablicy widniał wynik 24:17. Chwilę później było już po secie gdy Kwiatkowska ponownie mocno zaserwowała i po problemach z rozegraniem piłka wróciła na stronę Chemika. Pomykacz zagrała do Natalii Matusz, a ta precyzyjnym atakiem w pole przy bocznej linii zakończyła akcję. W ostatniej partii początkowo to krakowianki prowadziły trzema, czterema punktami. Siatkarki z Polic m.in. siłami Matusz i Bury doprowadziły do remisu 10:10, a później po ataku Raczyńskiej i Soter wyszły na trzypunktowe prowadzenie. Ostatecznie wygraną w secie i w całym meczu skutecznym blokiem przypieczętowała Ewa Kwiatkowska. PSPS Chemik Police - AZS Skawa Kraków 3:1 (20:25, 25:23, 25:17, 25:20) PSPS Chemik: Ostrowska, Soter, Raczyńska, Pomykacz, Kazaniecka, Kwiatkowska - Gliwa (libero) oraz Matusz, Bury, Graczyk, Boguszewska, Mażul, AZS Skawa: Biernatek, Jagodzińska, Jaroszewicz, Kuskowska, Wilczyńska, Surma - Reptak (libero) oraz Sroka, Hatala, Łunkiewicz, Hawryła, Żochowska Mariusz Bujek (trener Chemika): Nie będę owijał w bawełnę, popełniliśmy głupich błędów. Zagraliśmy źle i martwię się tym, bo mógł być to zupełnie fajny mecz. Moje koleżanki uwielbiają horrory i masochizm. I więcej cierpimy tym lepiej nam idzie. Graliśmy słabo a mimo to wygraliśmy i to jest bardzo ważne. Tomasz Klocek (trener Skawy): Wynik 3:1 i taki jest komentarz. Przeciwnik był lepszy o dwa sety i sprawiedliwie wywalczył trzy punkty. Może kilka błędów sędziowskich przyczyniło się do tego, że szybciej się z nami rozprawili, a może i nie. To tylko I liga, Chemik znany jest z tego, że ma dobrą zagrywkę. Dobrze też potrafi przyjąć przy naszej zagrywce i tak się mecz poukładał. Jeżeli wynika coś z gry co można podpowiedzieć zawodniczkom to nie uchylam się od tego. Ale jeżeli gra się nie klei bo brakuje nam przyjęcia, brakuje nam rozsądku w ataku, bo wybijamy piłki w aut, walimy prosto w blok psujemy zagrywki to trudno w trakcie meczu powiedzieć coś więcej niż powiedziało się na odprawie przedmeczowej. Dziewczyny muszą się w tej chwili rozładować w 30 sekund i zagrać od początku. Niestety zawodniczki, które u nas dysponują największym wzrostem nie grają najlepiej i chociażby patrząc na drugą stronę siatki okazuje się to siatkarską prawdą po raz kolejny, że nie trzeba mieć gigantycznego wzrostu żeby świetnie grać w siatkówkę.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: C80 |
|