Dobry początek i... porażka!
Koszykarze Spójni Stargard w czwartej kolejce przegrali wyjazdowy mecz w Tychach z miejscowym GKS-em 79:61. Po można już powiedzieć tradycyjnie dobrym początku przyszła katastrofa. Licząc końcówkę poprzedniego sezonu była to siódma porażka z rzędu naszego zespołu.
Przed meczem okazało się, że w drużynie gospodarzy nie wystąpi Dawid Witos. Mogło to być spore osłabienie, ale jak się później okazało bez większego wpływu na grę. Trener Chodkiewicz natomiast na ławce posadził Marcina Stokłosę, a w pierwszej piątce wyszedł duet Buczyniak - Grzegorzewski.
I rzeczywiście w pierwszej kwarcie to świetnie funkcjonowało. Mecz otworzyły punkty Wiktora Grudzińskiego, a po kilku minutach było już 7:2 dla naszej drużyny. Wtedy to po raz pierwszy zaskoczył Wojciech Barycz. Koszykarz mierzący 208 cm wzrostu trafił z dystansu. W dalszej części tej kwarty świetnie spisywali się Buczyniak, Grzegorzewski oraz Koszuta, który najpierw zaliczył akcję dwa plus jeden, a później trafił trójkę dając Spójni dziewięciopunktową przewagę (23:14). W ekipie gospodarzy ponownie zaskoczył Barycz, natomiast słabo spisywał się najbardziej doświadczony Mariusz Bacik.
Drugą kwartę kapitalnie rozpoczął Buczyniak rzutem z dystansu. W tedy to Spójnia prowadziła 26:15 i wydawało się, że może realnie myśleć o zwycięstwie. Od tego momentu przez wiele kolejnych minut to gospodarze dominowali na parkiecie, którzy rzucili dziewiętnaście punktów przy zaledwie jednym zdobytym z rzutu wolnego przez Wiktora Grudzińskiego. W tyskim zespole trudno było znaleźć wyróżniającego się koszykarza. Każdy z zawodników przebywających na parkiecie dokładał swoją cegiełkę, które razem dały najpierw odrobienie strat, a później systematycznie rosnącą przewagę. Licznik w tej połowie zatrzymał się na siedmiu punktach przewagi, bowiem końcówka znów dla gości. Najpierw strzelecką niemoc przełamał Grzegorzewski, a później akcją dwa plus jeden popisał się Koszuta. Podczas, gdy Hałas pudłował z linii rzutów osobistych swoje pierwsze punkty zdobył Marcin Stokłosa. Mimo, że ten koszykarz pojawił się już pod koniec pierwszej kwarty, to dopiero w końcówce pierwszej połowy dało się go zauważyć. Początek trzeciej kwarty to ostatnie w tym meczu prowadzenie Spójni za sprawą Łukasza Grzegorzewskiego. Wojciech Barycz, który miał swój strzelecki dzień trafił kolejne dwie trójki i GKS wyszedł na prowadzenie (43:38). Przez długi czas wynik trzymali Grudziński oraz Kulikowski, ale długo to nie mogło wystarczyć. Skuteczny Dziemba, oraz rozkręcający się Krzysztof Mielczarek świetnie wspierani przez kolegów mozolnie budowali przewagę, która na koniec tej odsłony wyniosła dwanaście punktów (59:47). Początek ostatniej kwarty to zmiany w naszym zespole. Grającego w trzeciej odsłonie Ulchurskiego zastąpił Wróblewski, który mimo waleczności nie zdołał odmienić losów spotkania. Na miano kata Spójni zasługuje za to Krzysztof Mielczarek, który w kilka minut rzucił aż dziewięć „oczek” dając swojej drużynie olbrzymią przewagę (70:49). Spójnia już się nie podniosła i mimo strzeleckich prób Wilczka i Grudzińskiego nie zdołała nawet zbytnio zniwelować strat przegrywając ostatecznie 79:61. Nasz zespół po raz kolejny potwierdził, że sił wystarcza im na początek spotkania oraz częściowo na kilka minut po długiej przerwie. To jednak za mało by zawojować pierwszoligowe rozgrywki. GKS Tychy - Spójnia Stargard Szczeciński 79:61 (15:23, 20:11, 24:13, 20:14) GKS: Barycz 16, Mielczarek 13, Pustelnik 12, Bacik 9, Hałas 9, Dziemba 8, Bzdyra 7, Olczak 5, Goldammer 0, Kużdub 0, Markowicz 00. Spójnia: Grudziński 17, Koszuta 11, Grzegorzewski 10, Bodych 6, Buczyniak 6, Kulikowski 4, Wilczek 3, Soczewski 2, Stokłosa 2, Ulchurski 0, Wróblewski 0
�r�d�o: spojnia.info
relacjďż˝ dodaďż˝: Boskienrike |
|