Tradycji stało się zadość
Tradycyjnie na niedzielne południe zaplanowano finał turnieju PEKAO Szczecin Open. W 18. edycji w ostatnim meczu zmierzyli się Rosjanin Igor Andreev oraz Urugwajczyk Pablo Cuevas. Ten pierwszy był już w pierwszej dwudziestce ATP, ten drugi ma na koncie wielkoszlemowy tytuł w deblu. Obaj spotkali się wcześniej tylko raz - w tym roku w ćwierćfinale turnieju w Costa do Sauipe (Brazylia). Wtedy gładko wygrał Rosjanin 6:1, 6:1.
Mecz rozpoczął serwisem Cuevas, ale pierwsze punkty zdobył Andreev. Pierwszy gem należał jednak do Urugwajczyka. Drugi gem to rewanż Rosjanina i jest 1:1. Po chwili jednak po efektownym asie serwisowym jest już 2:1 dla turniejowej dwójki. Czwarty gem przyniósł nam pierwsze przełamanie - Andreev bardzo często psuł swój pierwszy serwis, więc musiał uznać wyższość rywala. Następnie Cuevas do zera wygrywa gema przy swoim podaniu i jest już 4:1. Aby pozostać w grze, Rosjanin nie mógł oddać swojego podania. Niestety presja źle na niego działała - nadal psuł pierwszy serwis, a do tego często kończył wymiany trafiając w siatkę. W efekcie po chwili było 5:1. Siódmy gem tej partii to piękna wymiana, w której zaczął funkcjonować forhend Andreeva. Cuevas nie pozostawał dłużny i prezentował znakomity bekhend. To wystarczyło do wygrania gema i całego seta 6:1. Widzowie przecierali oczy ze zdumienia, gdyż w turnieju lepiej do tej pory prezentował się Rosjanin, a teraz na ogranie go wystarczyły 23 minuty. Andreev był bardzo statyczny, nie biegał i nie walczył na korcie.
Drugi set dał na początku pierwsze prowadzenie w meczu dla Rosjanina. Wykorzystał on własne podanie i ograł rywala. Drugi gem zaczął się od długiej wymiany i skutecznych bekhendów Cuevasa. Prowadził on już 40-0, jednak po chwili było 40-30 i wydawało się, że Andreev wraca do gry. Urugwajczyk jednak szybko wziął się do pracy i wyrównał na 1:1. Trzeci gem to po raz kolejny tragiczny pierwszy serwis tenisisty ze wschodu. Przegrywał już 15-30 oraz 30-40 i w tym momencie miał doskonałą okazję do zakończenia wymiany i doprowadzenia do równowagi - uderzył mocno ...prosto w siatkę. Czwarty gem mógł odwrócić losy spotkania - Andreev zaczął biegać po korcie, pięknie obronił się przed skrótem i doprowadził do równowagi. Cuevas był jednak znakomicie dysponowany i nie dał się przełamać. Kolejny gem to kolejny break, więc Urugwajczyk prowadził 4:1. Szósty gem był praktycznie ostatnią szansą dla Rosjanina - tym bardziej, że prowadził już 30-15 po wygraniu pięknej, długiej wymiany. Cuevas z kolei popełnił dwa podwójne błędy serwisowe - stąd równowaga. Po raz kolejny jednak Andreev nie zdołał ograć przeciwnika. W siódmym gemie było już widać zniechęcenie Rosjanina. Przy stanie 30-40 uderzył piłkę w siatkę i zakończył po 55 minutach spotkanie. Cuevas tryumfował 6:1, 6:1.
Trzeba przyznać, że Urugwajczyk rozkręcał się z pojedynku na pojedynek. Andreev natomiast znakomicie grał do półfinału. Rosjanin w ostatniej potyczce turnieju popełnił tyle błędów, że można powiedzieć, iż to nie Urugwajczyk wygrał mecz, lecz Andreev go przegrał. Po spotkaniu obaj tenisiści zebrali brawa od licznie zgromadzonej publiczności. Widzowie byli nieco zawiedzeni brakiem emocji w tym pojedynku. Cuevas spełnił swoją obietnicę i przemówił po angielsku. Obaj gracze podziękowali organizatorom i wyrazili nadzieję na spotkanie za rok. Po raz kolejny tradycji stało się zadość: tytułu nie obronił tryumfator poprzedniego turnieju (nie grał w tej edycji), imprezy nie wygrał Hiszpan (było to jasne po półfinale), kort centralny sprzyja Latynosom, a finał zawsze kończy się w dwóch setach (szkoda, że tym razem tak krótkich).
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |