W rozegranym w środę zaległym spotkaniu Energia Czarni Słupsk, po trzech porażkach z rzędu w końcu odniosła zwycięstwo. Bohaterem słupszczan był Tyrone Brazelton.
Na trybunach była spora grupa kibiców Kotwicy Kołobrzeg, którzy postanowili wybrać się do Słupska na to spotkanie, większość miała na początku na twarzach maseczki higieniczne. 'Twardowski, gdzie jest ta grypa!?' skandowali po adresem prezesa Czarnych. To aluzja do przełożenia tego meczu z powodu grypy, która położyła do łóżka koszykarzy Czarnych.
Już sam początek meczu pokazał z obydwu stron, że gra może być nerwowa i chaotycznie. W 4 minucie widniał wynik 6:4 dla gospodarzy. Jednak to nie koniec niepowodzeń gości. Po 7 minucie o czas prosi trener Miglinieksa. Dla gości ważne było to, by Czarni nie złapali rytmu. Faktycznie Kotwica konsekwentnie wytrąca rywali z rytmu stosując pressing na rozgrywających.

Koszykarsko mecz na poziomie ligi amatorskiej, choć Kotwica trochę lepiej, ale też popełnia masę błędów. Tyle, że częściej wykorzystuje liczne straty Czarnych. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem bardzo optymistycznym dla kibiców przyjezdnych, bo 12:20 dla Kotwicy.

Początek drugiej kwarty to podobny obraz gry gry, ale po 14 minutach coś zaczęło się dziać w drużynie Czarnych. Składna zespołowa akcja gospodarzy, podanie Cesnasuskisa i celny rzut za trzy Harrisa. Za chwilę Harris powtórnie uciekł obrońcą i trafił zza lini 6.25, ale wynik ciągle niekorzystny dla gospodarzy. Mecz zaczyna pomału się wyrównywać i gospodarze zaczęli mocniej bronić, co przyniosło efekty w postaci punktów. Dzięki trzem szybkim kontrom obejmując prowadzenie. Pressing Kotwicy na rozgrywających słupskiej drużyny nieco zelżał, dzięki czemu gospodarzom łatwiej wypracować pozycje rzutowe, które Clarc, Harris i Brazelton zamienili na punkty. Trener Miglinieks często dokonywał zmian, a więc gra zrobiła się szybka i wyczerpująca. I tak o to gospodarze schodzili na przerwę prowadzać po drugiej kwarcie 40:34.

W przerwie meczu licytowano koszykarskie pamiątki na rzecz chorej Mai z Kołobrzegu. Zebrano prawie 2000 zł.

Trzecia kwarta to delikatne przebudzenie kołobrzeżan. Trenera Miglinieksa obniżył skład i wzmocnił obwód. To ni spodziewanie przyniosło efekty i na tablicy 52:41. Czarni podbudowani tym wynikiem zaczęli jeszcze bardziej naciskać, co chwilowo zaczęło gubić Kotwicę, która z kolei gubiła piłkę i po 27 minutach mieliśmy 59:49. Kotwica nie składała jednak broni. Na minutę przed końcem kwarty dwie niesamowite trójki Kotwicy w ostatniej minucie (Wichniarza i oczywiście Diduszko) przybliżyła gości do zwycięstwa, ale trzecia kwarta zakończyła się wynikiem 60:58.

W ostatniej kwarcie walka toczyła się na pograniczu remisu, jednak w końcówce lepszą skutecznością wykazali się słupszczanie, którzy ostatecznie zwyciężyli 85:77.
Brazelton i wymuszone rzuty nie dolatywały do kosza, a Kotwica spokojnie punktowała i chwilami wychodziła na prowadzenie 60:64. Harris za trzy i wymuszony na Kotwicy faul w ataku, na tablicy 63:66 zrywa się publiczność, bo jest źle z Czarnymi.Brazelton nie zważa na krytykę gra sam pod kosz i zdobywa kolejne punkty. Po jednej z akcji Marcina Sroki Czarni odzyskują prowadzenie 67:66. To nie koniec, przewagę pod atakowanym koszem ma Kotwica. McFarlin i D. Harris wszystko łapią. Za trzy trafia Alex Harris i Czarni w taki to oto sposób prowadzi 77:73. Na domiar tego za chwilę z  wolnego celnie Brazelton. 40 sekund do końca, a wynik 80:75. Czarni do ostatniego gwizdka grali już rozważnie, a kołobrzeżanie popełnili jeszcze kilka błędów, co zaważyło na tym, iż końcowy wynik 85:77 zakończył to spotkanie.

ďż˝rďż˝dďż˝o: własne